Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2018, 17:27   #296
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Becky i Tomi, i Vis i Bullit


Zając szedł przez las. W pewnym momencie na swej drodze spotkał jeża, który coś jadł. Zainteresowany podszedł więc bliżej.
- Co jesz? - spytał zając.
Jeż spojrzał na zająca. Przełknął to co miał w ustach.
- Co zając? - przywitał się, w ten sam zadziorny sposób co jego rozmówca.

Cóż więc mogła powiedzieć Becky, kiedy weszła do kuchni i zobaczyła, że Tomi coś je.
- Cześć. Co zając? - zagadała spokojnie pilotka mijając "mężczyznę". Co prawda nie zostało potwierdzone czy Tomi jest gejem, ale Becky czuła się bezpiecznie z przeczuciem, że delikwent nie będzie go próbował zadrzeć jej szlafroczka do góry, czy też całkiem go z niej zdjąć. Oczywiście nie miała zamiaru pokazywać co pod nim skrywa, aby zweryfikować dane załoganta. W ogóle, raczej nie poświęcała szczególnej uwagi swojemu rozmówcy i bardziej interesowała ją zawartość lodówki... Hmmm, jajka?
- Nie, małpa - odpał Tomi zgodnie z prawdą odgryzając kolejny kęs steku i eskortując wzrokiem pilotkę do lodówki - Już po imprezie? Jakby co, to antena już zamontowana. Reaktor też jest już ok. Ale przydało by się go pod obciążeniem sprawdzić, więc jak będziemy lecieli wyciśnij siódme poty z tej krypy.
- To tajna kryjówka i z anteny nie można skorzystać zanim jej nie opuścimy - odparła w miarę spokojnie Becky, wyciągając z lodówki plasterki grzybowe i dwa jaja katarian. Fakt przeciągającego się wiecznie braku kontaktu, ewidentnie ją drażnił i to bardziej niż przyznawała. Nie tylko czekanie na wieści i może jakieś wyjaśnienia, co świadomość ile mogło się wydarzyć w międzyczasie. Wolała jednak o tym nie myśleć i nie rozmawiać, a już na pewno nie z Tomim.
- Nie będę przeciążać reaktora, aby go przetestować - powiedziała, wrzucając grzyby na patelnię i zapalając pod nią kontrolkę cieplną na poziom drugi. - Jeśli zajdzie potrzeba to nie będzie wyboru, ale żeby celowo, tylko na próbę, to nie. Niepotrzebne ryzyko - wyjaśniła.
- Ale nie zapomnę pochwalić Vis za dobrze odwaloną robotę - rzuciła rozbawiona.
- Obciążyć, nie przeciążyć. Daj ile fabryka dała, jeśli coś nie gra lepiej dowiedzieć się zanim będziemy naprawdę potrzebować pełnej mocy.
Przegryzł kolejny kawałek.
- A co do niepotrzebnego ryzyka… to opuść pokład przed startem. To zabytek. powiedział z uśmiechem. - Jakby szefowa chciała go sprzedać to znam kolesia, który odrestaurowuje zabytki.

Zanim Becky zdążyła odpowiedzieć do pomieszczenia wpadła Vis. Dosłownie wpadła, o mały włos nie zaliczając przy tym framugi, chichocząc wesoło.
- Hej! - przywitała się machnięciem dłoni po czym nie zatrzymując się nawet, ruszyła w stronę lodówki. - Czekolada! Rany, potrzebuję czekolady! - ogłosiła wszem i wobec, jednym tylko okiem rejestrując nie do końca konwencjonalny strój Becky i obecność Tomiego, a także to że ta dwójka była w messie sama.
- Trzeba będzie przetestować reaktor - zwróciła się do Becky, czekając na swoją kolej do lodówki. - Co prawda nic nie wskazuje na dodatkowe problemy ale też nic nie wskazywało na te, na które natrafiliśmy. No chyba że weźmiemy pod uwagę wiek statku i ostatnie wydarzenia. No ale jakby ją tak porządnie przegonić to jeżeli coś jeszcze się czai to powinno wyskoczyć. No i lepiej jak się pojawi na teście niż gdy trzeba będzie faktycznie wziąć nogi za pas - trajkotała w najlepsze, nie zdając sobie kompletnie sprawy z tego że wpadła w trakcie rozmowy i zapewne przeszkadza.
- No pewnie - zgodziła się Becky, - zagadam z Leeną - powiedziała, ustępując miejsca przy lodówce. Dakarianka przedstawiła sprawę dość jasno, nie obrażając przy tym ich wspaniałego statku - zdaniem pilotki, znacznie lepsze podejście do sprawy niż Tomiego.
- Niestety nie znalazłyśmy sklepu z czekoladą - powiedziała z nutą żalu w głosie, - ale na pewno mamy jakieś zapasy - dodała od razu.
Jednocześnie zajęła się swoją jajecznicą, dolewając do grzybów gorącej wody i szykując przyprawy.


Pieprz i zioła, były zdaniem Becky najlepszym dodatkiem do jajecznicy i wielu innych dań. Dodała kapsułkę. Jedna czarno-zielona kapsułka zupełnie wystarczała aby wzbogacić danie, a jednocześnie zachować jego naturalny smak.

Tony szybko przeszukał bazę danych i powiedział:
- Jak jest olej i kakao plus jakiś słodki syrop to mamy czekoladę, tylko trzeba to poskładać do kupy.
- Ale… Ale doktorek powiedział że czekolada jest - zająknęła się Vis, wyraźnie informacją przekazaną jej przez Becky zawiedziona. Jej mina wskazywała wręcz na to, że możliwe były nawet łzy.
- No dobrze… Te rzeczy chyba są, to… - propozycja Tomiego nie brzmiała dla niej jak coś, co miałoby zapewnić jej to, czego potrzebowała ale była gotowa spróbować wszystkiego. Tyle tylko że w kuchni czuła się mniej więcej tak samo pewnie co w sklepie z ciuchami czy w rozmowie o czymkolwiek co się nie tyczyło mechanizmów.
- To jak się robi czekoladę? - dopytała, bo że zapasy się skończyły to było pewne, sama się do tego ostro przyczyniła.
Żując Tomi wskazał ręką wyświetlacz na ścianie i przymknął na chwilę oczy. Sekundę później na wyświetlaczu pojawił się przepis. Przełknął w końcu i powiedział:
- Rób wszystko tak jak w warsztacie, tam masz specyfikację, a w szafkach narzędzia. Ważna wskazówka, najpierw przeczytaj do końca zanim zaczniesz robić.
Tymczasem Becky zamieszała grzyby na patelni, aby się równo podpiekły - tudzież podgotowały, jeśli ktoś chciał być dokładny. Nie tracąc czasu, ponownie otworzyła lodówkę, gdyż zdawało jej się, że przed minutą widziała tam czekoladę... a może to było wcześniej? Tak, czy inaczej warto było sprawdzić... Niestety, czekolady faktycznie nie było.
Vis wpatrywała się w instrukcje, nie do końca pewna czy to najlepszy pomysł by ona zajęła się gotowaniem, bo bez wątpienia podchodziło to pod gotowanie. Tam wymieszać, tu dodać, upewnić się że nie ma grudek… Niby podobne do tego co robiła w warsztacie, a jednak wcale nie była pewna czy sobie poradzi. No ale potrzebę jakoś trzeba było zaspokoić, chociaż doktorek wyraźnie powiedział że czekolada jest…
- No dobra, dobra - mruknęła pod nosem, zerkając Becky przez ramię by sprawdzić czy mają wszystko co trzeba. Mleko, kakao i jakiś tłuszcz na pewno gdzieś były… Chyba…
- Widział ktoś może Rose? Ona się na tym lepiej zna - wpadła nagle na znacznie lepszy pomysł niż próbowanie samemu. W końcu ruda robiła już w tej kuchni takie cuda że czekolada to powinna być dla niej drobnostka, do zrobienia z zamkniętymi oczami.
- Rose? Ta ruda? Wybyła w Fennem - powiedział Tomi - nie wyglądała jakby miała zamiar szybko wracać. On też. Dawaj ogoniasta - wstał zbierając brudny talerz - spróbujemy zmajstrować. Ja też nigdy tego nie robiłem. Będzie zabawniej niż dziś przy reaktorze.
- Jak Rose walnęła tamten deser, to palce lizać - zauważyła Becky. - Ale mając przepis i składniki, na pewno damy radę zmajstrować czekoladę - dodała od razu. W końcu jak skomplikowane mogło być przyrządzanie czegoś, co ma dokładnie napisaną instrukcję - krok po kroku.
Tymczasem do kuchni wpadł jak burza Bullit z jakimś pakunkiem i ze zdziwienia zamarł w drzwiach. Po czym ów pakunek szybko schował za siebie nerwowym ruchem.
- No dobra, dobra - zdążyła mruknąć w odpowiedzi Vis nim z opresji wybawił ją doktorek. - Nie ma czekolady - poskarżyła się mu od razu. - Ale będziemy ją robić, chcesz się przyłączyć? - zaproponowała, po czym jej uwaga szybko przeskoczyła na nowy obiekt. - Co tam przyniosłeś? - zapytała z nadzieją w głosie.
- Aaaa nic takiego ważnego… - stwierdził szybko Dave wyraźnie starając się zbyć tą kwestię. - Robicie czekoladę? Brzmi interesująco.
Becky była niepocieszona. Przyszła do kuchni, późnym wieczorem, po coś szybkiego do jedzenia i miało tam nikogo nie być, więc pozwoliła sobie pozostać jedynie w szlafroczku i kapciuszkach... Tymczasem do pomieszczenia wchodziło coraz więcej osób i zapowiadała się nocna posiadówka.
- No to... zapraszamy? - powiedziała pilotka, upewniwszy się, że jej szlafroczek leży na niej tak jak powinien. Zamieszała porządnie w patelni, a następnie zabrała się za wbijanie jaj.
- Co mam robić? - spytał z pewną ulgą Bullit mając nadzieję, że rozmowa zejdzie na razie na kulinaria właśnie. I uwaga Vis też.
- Tam są instrukcje - Vis wskazała na wyświetlacz, nie sprawiając wrażenia zainteresowanej. Znacznie bardziej ciekawiło ją to co też doktorek ukrywa no ale miała chyba czas na sprawdzenie. W końcu to coś nie zniknie tak sobie, z jego rąk… Chyba…
- Najpierw chyba trzeba będzie sprawdzić czy wszystko mamy. No i mówiłeś że czekolada jest - zwróciła mu uwagę z wyraźnie brzmiącym w jej głosie wyrzutem.
- Myślałem że czego jak czego… ale czekolady Rose kupić nie zapomni. - zaczął się bronić Dave zerkając z niepokojem na ogon Vis… czy aby z dala od paczuszki.
- No ale jej nie ma… Rose też - sprostowała, machając ogonkiem gniewnie. No bo czego jak czego ale żeby czekolady nie było…
- Nooo tooo… Co tam masz? - zmieniła temat na taki, który może niekoniecznie bardziej ją interesował, znajdował się jednak na tyle blisko podium by nie dawać spokoju. No bo doktorek zwykle się tak nie zachowywał… No, a przynajmniej nie chował niczego tak nieudolnie za plecami.
- Rose… nie ma… to niepokojące. Powinna już wrócić. Leena też.- zadumał się Dave i zerknął na Vis.-Ale… może zróbmy tą czekoladę najpierw?
Tymczasem Becky doglądała swojej jajecznicy sadzonej, dbając o to aby całe białko się ścięło i wymieszało z grzybami, zaś żółtko pozostało nienaruszone.
- Leena? - pilotka wywołała kapitan, szepcząc przez komunikator, wdzięczna za stary nawyk zakładania go po wyjściu spod prysznica.
Vis westchnęła tylko, machnęła jeszcze raz ogonem i rzuciwszy ponownie okiem na ekran odwróciła się do szafek by spróbować dopasować znajdujące się w nich zapasy do listy potrzebnych produktów. Nie była szczególnie szczęśliwa z tego powodu, a także z tego że doktorek coś przed nią chowa i nie chce pokazać ale… Cóż, zawsze mogła o to ponudzić w terminie późniejszym, czego w kwestii zaspokojenia zachcianki robić wcale nie chciała. Już i tak kiepsko było że trzeba było tą czekoladę robić samemu…

- Tak? - Odezwała się po minucie Kapitan. Jej ton był jakiś taki… pospieszny?
- Hej, długo cię nie ma i zaczęliśmy się niepokoić - odpowiedziała na wstępie Becky. - Jeśli coś ci grozi powiedz “nie”, a jeśli wszystko ok i przeszkadzam tylko w seksie to powiedz “tak” - pilotka nie owijała w bawełnę i dała Leenie możliwość wypowiedzenia się przy minimalnym użyciu słów… z czego Kapitan jak na złość nie miała zamiaru skorzystać.
- Wszystko w porządku… już się stęskniliście do cholery, czy jak? Nie wiem kiedy wrócę, za godzinę? - Wyjaśniła Leena.
- A to spoko luzik, i absolutnie nie ma pośpiechu - uspokajała Becky. - Po prostu nieznany mi teren i wolę dmuchać na zimne. Powodzenia i baw się dobrze.

- Vis… co mam robić w związku z tą czekoladą? Za co się zabrać? - spytał Dave zerkając to na Darakankę, to na Becky, to na nowego… któreś w końcu musiało udzielić mu instrukcji.
- Weź garnek i wlej do niego wodę, wstaw w to mniejszą miskę z olejem kokosowym - powiedział Tomi szukając po szafkach potrzebnych narzędzi. - Jak się olej rozpuści, to walisz do tego kakao i coś słodkiego, syrop czy coś. Mieszasz. Dalej będzie trudniej… - i już na ucho powiedział do Dave’a - Musisz powiedzieć ogoniastej, że czekolada musi postać w lodówce kilka godzin.
Spojrzał na Vis i dodał znowu na ucho:
- Wiesz co, weź lepiej wiadro i pomnóż ilości przez dziesięć. Jak już ma czekać niech ma na co.
- Już ustępuję. Bierzcie przedni środkowy - powiedziała Becky, zabierając z kuchenki swoją patelnię i informując pozostałych, które z sześciu stanowisk było już nagrzane.
- A z Leeną wszystko w porządku, bez obaw - uspokoiła Doca i tych którzy się przejmowali losem kapitan. Jednocześnie zarzuciła na jajecznice dwie kromki chleba i ustąpiła miejsca innym kucharzom, zabierając po drodze kubek gorącej wody.
Wtedy pozostało jej już tylko jeść... choć oczywiście potem pomoże z czekoladą, aby załapać się na skromny deser.
- Garnek… olej kokosowy, kakao… słodkie coś. - oczywiście Doc miał nieco doświadczenia z gotowaniem, jeśli za gotowanie uznać nabicie kawałków mięsa na metalowy pręt i pieczenie je nad ogniem. David był “mistrzem” obozowego gotowania, które polegało na wrzuceniu wszystkiego do gara i doprawieniu do smaku solą lub/i pieprzem lub/i cukrem. Zazwyczaj to było… jadalne. Rzadko smaczne, ale Bullit podobnie jak jego ziomkowie z Axionu nie byli wybredni. Jeśli miało mięso i nie gadało… można było to zjeść.
 
Mekow jest offline