Danpa był mechanikiem. Niemal mistrzem gdy chodziło o technologię, choć jego zdolności mocno ograniczał brak wiedzy o komputerach, czy nawet ich obsłudze. Gdy chodziło jednak o medycynę, nie wiedział nic. Gdyby miał przy sobie odpowiednie środki, może pomógłby Wulfowi nie odczuwać swojego cierpienia. Z drugiej strony gdyby miał tak dobre zioło przy sobie, raczej wolałby je zachować.
Wzruszył tylko ramionami. - Poszukaj czegoś o gorączkach w komputrach. - zasugerował. Poza tym mógł nad Wulfem tylko stać z nadzieją, że mężczyzna poczuje się lepiej mając kogoś pod ręką.
- Przecież to nie jest statek medyczny - odparł Jayltre. - Co spodziewasz się znaleźć w jego komputerze? A nawet gdyby były tu jakieś dane medyczne, to w jaki sposób mielibyśmy zdiagnozować o jaką chorobę chodzi? - Miraluk przerwał na chwilę, po czym odezwał się znów, ale już ściszonym głosem. - Słuchaj, będę z tobą szczery. Nie zgadzam się z Karą, moim zdaniem Wulf stanowi tylko niepotrzebny balast. Mieliśmy sporo szczęścia, że taszczenie go przez pustynię nie kosztowało nas kolejnych straconych. Nie uważasz, że powinniśmy coś z tym zrobić?
- Film szkoleniowy o pierwszej pomocy, cokolwiek. - odparł Danpa. Nie znał się na technologii, ale przewidywał, że coś na temat postępowania z rannymi powinno się w bazie danych znajdować, nawet jeżeli niekoniecznie wpasowane w ich przypadek. - Wulf mi nie przeszkadza. - odparł na drugie pytanie. - Nie czekaj, rób swoje. Mnie na pustyni nie obciążał. - zauważył Danpa, który w poprzedniej pogoni był zwykle sporo do przodu w porównaniu z drużyną. Kara mogła się nim zajmować jak chciała, co nie znaczyło, że reszta była zobowiązana wystawiać się na to ryzyko.
Jayltre machnął na Danpę ręką i udał się do jednego z terminali, by pogrzebać w zawartości komputera.
Marlon ze spokojem utrzymywał Lambdę w powietrzu kontrolując nieustannie wskaźnik wydajności silników. Zdawał się być niemal oazą spokoju, jego wzrok krążył powoli między radarem, wskaźnikiem, a wszechobecną pustynią. W pewnym momencie zawołał do siebie Danpę. Ten podszedł bez słowa i zaczął po prostu patrzeć na twarz Marlona.
- Jesteś może w stanie ustabilizować silniki? - zapytał starszy Sar - Trochę niepokoi mnie prędkość z jaką jeden z nich traci moc.
- Prawdopodobnie. Nie wiem ile mogę obiecać w locie. - Skinął głową. - Acz moja specjalność to robotyka i pirotechnika. - poinformował kompana na przyszłość. - Który? - dopytał.
- Silnik pierwszy.