Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-06-2018, 19:27   #48
TomBurgle
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Lżejszy o łupy zdobyte na bandytach - poza koniem, na którego najwyraźniej nikogo nie było stać - a bogatszy o dwa ostre kawałki stali i najwygodniejszy plecak jaki kiedykolwiek miał - załomotał w drzwi Ligii Handlowej.

- Otwarte! - dobiegł go męski głos ze środka, a kiedy przekroczył drzwi, wszedł do czegoś w rodzaju biura, z dużym biurkiem za którym siedział młody, długowłosy mężczyzna oraz krzesłami dla interesantów. Młody skrobał coś piórem po papierze, nie zaszczycając spojrzeniem wchodzącego. O ile Lugir wiedział, to nie był właściciel, tamten musiał być starszy. Wskazał białowłosemu miejsce. - Proszę siadać i przedstawić swoją sprawę

- Postoję -
burknął nienawykły do takiego formalnego traktowania Lugir - Szukam Cydraka, a na powiadają że ponoć tu bywa - nie dodał, że usłyszał także o chłoptasiu, a jedynie bacznie patrzył na reakcję młodego mężczyzny.

- Nikogo takiego dzisiaj nie widziałem - odpowiedział tamten, bez podnoszenia wzroku. Skrobał coś uparcie. - Czy to wszystko? - zapytał takim samym tonem co wcześniej.

- A kto tu nie trzyma głowy cały czas w papierach i mógł coś widzieć? - białowłosy ciekawskim wzrokiem zapuścił żurawia w powstający tekst. Sprawa z nożami żadną miarą nie była pilna, ale nie lubił kiedy wisiało mu coś niezałatwionego. A jako nawykłemu do swobody i bezpośredniości, biurokratyczne problemy podnosiły ciśnienie.

- Trudno nie widzieć jak ktoś ładuje się do środka bez spraw do załatwienia w gildii i zagląda przez ramię - odparł chłopak, nie przerywając skrobania. Wyglądało na to, że przepisuje liczby z jednej kartki na drugą, ustawiając je w jakieś słupki. Lugir niewiele z tego rozumiał.

- To w takim razie jakie sprawy załatwia się w gildii? - druid już miał zbierać się do wyjścia ale skoro okazało się że młodzieniec nie jest jednak zupełnym nieużytkiem, to cierpliwie ciągnął temat - Jak nazwałbyś moją sprawę?

- Nieistotną z punktu widzenia Ligi Handlowej. Cydrak jest jak mi wiadomo mieszkańcem tego miasta, ale jego interes - zawiesił głos na moment, ale nie zmienił jego tonu - to nie sprawa gildii. A jeśli ma pan interes do niego, to Liga tylko może życzyć powodzenia. My zajmujemy się handlem pozamiastowym, zarówno karawanami jak i prywatnymi przesyłkami. Kupnem i sprzedażą.

- Sprzedażą i kupnem, tak? Takim kupnem jak zdobyczny koń, czy takim jak ściąganie tabuna koni z Manigmaru? - druid nie znał takich wyrafinowanych słów jak hurt i detal, ale spotkął już ludzi dla którycch pojedynczy koń był niewarty uwagi. Uważał to za znaczący błąd, bo to siedzenie na grzbiecie tego szybszego konia w kluczowym momencie stanowiło różnicę między życiem a śmiercią - nie ważne ile koni było dookoła. Ale temat był ciekawy o tyle, że miał konia do sprzedania.
I zleceniodawcę napadu do wytropienia.

- Na organizacji i nadzorze karawan, nie tylko na południe do Magnimaru, ale także do i z innych rejonów. Prowadzimy aktywną wymianę handlową z Shoanti jak również wysyłamy nasze produkty na północ, w tym przypadku głównie są to wyroby z huty, bo te osiągają wysokie ceny w dalszych miastach i opłaca się to robić - chłopak machinalnie odpowiadał na zadane pytania, nie przestając skupiać się na tych wypisywanych cyferkach i liczbach.

- Karawan? Takich jak ta na którą napadły gobliny przedwczoraj? - druid, w przeciwieństwie do chłopaka, za grosz nie interesował się cyferkami. W najlepszym razie tym co przedstawiały. A jemu teraz nie przedstawiały nic. Rozglądał się więc po pomieszczeniu, szukając ciekawostek. - Ona też była wasza?

- Nie nie, to było co innego - pokręcił głową młodzieniec. - Ale tak, karawana to grupa podróżujących razem kupców wraz z ochroną - poczuł się zobowiązany wyjaśnić. - Formujemy podobne i wysyłamy je w różne miejsca.

- A skąd bierzecie ochronę teraz, kiedy dookoła Sandpoint grasują gobliny? Nie widziałem w mieście zbyt wielu zbrojnych, a przydałoby się - rad że udało mu się nawiązać nić porozumienia druid dopytywał dalej.

- Ataki w tej okolicy nie należały do częstych zjawisk. Jeśli teraz się to zmieni, będziemy musieli zatrudniać ochotników. W Magnimarze na pewno się znajdą - chłopakowi wydawała się ta rozmowa przeszkadzać i irytować, lecz nie próbował zbyć druida czymś więcej niż krótkimi, nie rozwijającymi tematu odpowiedziami.

- Ochotników z Magnimaru, aha - coś w tej wypowiedzi niezwykle rozbawiło druida, ale zostawił to do siebie. Z figlarnym błyskiem w oku spojrzał na młodzieńca - A masz może jakiś pomysł gdzie mogę znaleźć Cydraka, zamiast tu na niego czekać?

- Nie pracuje ani nie mieszka tu nikt taki - otrzymał odpowiedź. - Może spróbować w jego domu?

- Nie mieszka, nie pracuje, to co tu robi? - białowłosy nie dodał “z kim” - Bo w domu byłem zanim zacząłem zawracać ludziom głowy, i rzeczono mi że będzie tutaj.

- A kto tak niby gadał? Ja tam nikogo takiego nie widziałem tutaj - wzruszył ramionami młodzieniec. Albo rzeczywiście nie wiedział, albo doskonale grał swoją rolę w tym teatrze.

- Życzliwi bliźni. Kogo takiego, jeszcze raz? - niepocieszony niepowodzeniem fortelu druid być może włożył trochę zbyt dużo powątpiewania w życzliwość tych sąsiadów. Ale był pewny że Cydraka nie opisywał. Co niewiele znaczyło, w Sandpoint pewnie każdy znał każdego. Ale, przynajmniej z jego życiowych obserwacji, między niewiedzą a kręceniem, miastowi rzadziej nie wiedzieli a częściej kręcili.

Chłopak aż uniósł wzrok, marszcząc brwi.
- Cydraka, przecież o nim ciągle mówisz

- Alem go nie opisał, a znać że go znasz, i to dobrze - druid spojrzał na twarz chłopca i machnął machnął ręką, zrezygnowany. Nie miał pojęcia w czym tkwił problem. Nie lubił takich problemów. Zwierzęta były ... przyjemniejsze w obyciu. Koniec końców i tak udało mu się tego dnia sporo załatwić, a że nadchodził czas obiadu, skierował kroki w stronę gospody Ameiko.

 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline