Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-06-2018, 21:25   #261
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

Anna zajęła miejsce na jednym z krzeseł znajdujacych się w kapitularzu. Czuła się dużo lepiej po ostatniej przespanej nocy, choć musiała przyznać, że Płock przyniósł kilka wspomnień, których się nie spodziewała. Wilgoć znowu się pojawiła gdy tylko powróciły wspomnienia pewnej nocy. Westchnęła ciężko i gdy tylko zakończyli modlitwę powoli zdała relację ze swych badań, poczynionych nad rannymi w Garach.
- Obydwaj zmarli mieli szereg ran szarpanych. Ciała były blade i miały dużo mniej krwi niż powinny mieć. Nosiły ślady ugryzień i szarpań. Do tego zostały… rozczłonkowane. - ucichła na chwilę. - Podejrzewam, że bestii było więcej niż jedna i raczej nie zaatakowały by się najeść. Oceniając długość szczęki, długość zębów ślady po pazurach sugerują, że bestie są dużo większe od wilków. Może nawet wielkości konia.. - Popatrzyła po swoich towarzyszach. - Kojarzycie coś takiego?
- Pasuje to do bestyj, o których wam pisałem - powiedział Weismuth. - Dziwi mnie, że nie pożarły mięsa, ale to nie jest dobry znak. Znaczy to, że zabijają dla samego zabijania. A czyni je to szczególnie niebezpiecznymi.
- Albo kierują się jakimś swoim rozsądkiem - zaproponował inne wyjaśnienie Fyodor - Anno. Krew była z nich wyssana?
- Tego nie jestem pewna, było jej mniej niż powinno. - Anna pokręciła głową. - Były ślady ugryzień, więc nie wykluczone, że ją wyssano.
- To chyba najświeższy ślad. Należałoby go zbadać. Czy oni nie byli jakoś najęci, czy wysłani przez Michal? To także może być ważne.
- Podobno byli zorganizowanie przez Michal. To się zgadza. Ale nie wiem dlaczego i na jakiej zasadzie - mówił Walter - ten cały Jakub z nią był. On może wiedzieć co i jak. Być może nie dołączyła do reszty, bo czekała na tych dwóch?
Wzruszył ramionami.
- Teraz to bez znaczenia. Oni nie żyją. Inkwizytorka też. A my nie jesteśmy ani o krok bliżej rozwiązania zagadki bestyj z lasu. - Zakończył starzec.
Francisca sprawiająca wrażenie nieobecnej zabębniła palcami w krzyż.
- Bliżej może nie, ale na pewno nie w tym samym miejscu, co podczas naszego poprzedniego spotkania w Płocku. Z pewnością nie mamy jednak wiele czasu - zamyśliła się.
- Mściwój… dziecko tej kobiety z zamtuza zmarło. Być może będziecie chcieli to sprawdzić - powiedziała do Anny i Fyodora i ponownie zatopiła się w myślach.
- Obawiałam się tego. - Odpowiedziała cicho Anna. - Tak na pewno będę chciała go zobaczyć, a co do sprawy bestii. - Uśmiechnęła się do Waltera. - Jak wiesz zajęci byliśmy sprawą Mogilna. Zgodnie podjęliśmy decyzję o tym by się nie rozdzielać. Proponuję byśmy wyruszyli do Suchodołu i zajęli się teraz tematem bestii.
- To wydaje się zasadne - przytaknął Fyodor - I razem pójdziemy zobaczyć co ze Mściwojem i zapytać matkę czemu go nie ochrzciła po tym jak dałem jej na to pieniądze - skrzywił się Reznov z dezaprobatą.
- Mogła nie zdążyć. - Anna zamyśliła się na chwilkę, odtwarzając w głowie rozmowę z wampirem. - Z tego co mówił brat Piotr, to mogło być bardzo obciążające zaklęcie dla dziecka, a jeśli jeszcze tamten mag zaatakował go po raz kolejny… ten chłopiec nie miał szans - Zacisnęła dłonie w pięści.

- Inna, bardziej chyba drażliwa sprawa. - podjął Fyodor temat na koniec spotkania - Wcześniej zostawiliśmy sprawy jak były, ale teraz myślę, że czas je przemyśleć. Anno… wybacz, ale pomimo, że bardzo cię cenię i uważam za bardzo ważną część naszej komórki inkwizycji to nie sądzę abyś nadawała się do przywództwa. Zbyt wiele w tobie zaufania i niewinności. Brak ci nieufności. Wprost powiedziałaś Piotrowi, że wiemy, że jest wampirem gdy byłaś w zasięgu jego ręki. W takiej sytuacji niemal każdy pomiot ciemności zabiłby cię bądź wziął na zakładnika nim zdołałbym cię uratować. Dostrzegam pewne piękno w twojej naiwności. Czuję tęsknotę do moich młodzieńczych lat gdy sam taki byłem, ale to nie jest cecha przywódcy. Brakuje ci też bezczelności przez co nie wykorzystałaś kanonika do zatrzymania cygan co by pozwoliło odprawić egzorcyzmy na dziech i odesłać duchy do czyśćca. Nie mam do ciebie o to pretensji, ja sam tam nie byłem bo brakło mi rozsądku by poczekać do rana z wejściem do biblioteki, ale ponownie… to nie jest cecha przywódcy.
Siostry świętego Jana są sercem inkwizycji, a ty jesteś naszym sercem, jednak pozwól bezlitosnemu rozsądkowi i determinacji
- mówiąc to klepnął palcem swoją skroń - Dowodzić.
- Niech pan wybaczy mi arogancję, ale proponuję sam siebie na przywódcę. Wybaczcie ale wiem o mrocznych siłach więcej niż wy wszyscy razem wzięci. Pewnie po pięciokroć więcej. Całe dekady spędziłem na... zgłębianiu tej wiedzy. Jak Anna już dostrzegła, a reszta z was prawdopodobnie także, cały czas wszędzie wietrzę intrygę, wszystkich sprawdzam i upewniam się, że nie są zagrożeniem. Dary od Pana tylko mi w tym pomagają. Mam odwagę i bezczelność by stawać twarzą w twarz przeciw największym, jak choćby widziała Franciska podczas naszego spotkania z biskupem… ale obok odwagi mam w sobie także pokorę i rozumiem wasze przewagi nade mną. Wiem, że gdy chodzi o pokojowe negocjacje Franciska mnie przewyższa i wierzę, że przy przesłuchaniach stanowiliśmy doskonały duet gdy ja bym zaczynał i zmiękczał człowieka, a ty byś wychodziła jako ta przyjacielska… budząca zaufanie i sympatię po strachu jaki ja bym wzbudził. Wierzę, że to mogłoby być bardzo skuteczne. Wiem, że brat Weismuth powiedziałby mi wiele o walce z wilkołakami i dobrze byłoby go mieć po prawicy w czasie walki. Widzę jak cenną jesteś członkinią naszej małej drużyny Anno i cieszę się, że mamy tutaj ciebie Gerge. Wybranie mnie na przywódcę oznaczać będzie, że będziemy nieufni i ostrożni jak ja, ale wierzę, że w ten sposób najlepiej przysłużymy się woli pańskiej i najdłużej będziemy mu służyć.
W mrokach nocy kryją się nieboskie potworności których większość żadne z was nawet z tobą właśnie Walterze, nie widziało na oczy a ja znam je od podszewki i będę wiedział czego kiedy oczekiwać i jak z tym walczyć.

Anna przysłuchiwała się Fyodorowi spoglądając na wiszący ponad stołem krzyż. Musiała przyznać, że po raz pierwszy spotykała się z czymś takim… z taką niechęcią do współpracy. Pozostawało wierzyć, że Pan ma w tym jakiś plan, że gdzieś tam jest w tym wszystkim coś więcej.
- Bracie Fyodorze. - Niechętnie przeniosła wzrok na czerwonego brata. Był stary… tak pewny siebie. Nie miała jednak pojęcia skąd brała się ta pewność. Czy to łaska, którą obdarował go Pan? - NIgdy nie zgłaszałam swojej kandydatury do przewodzenia jednostce Płockiej i chciałabym przypomnieć, że pomysł taki zrodził się w głowach naszych przełożonych. Czy mówisz teraz iż mądrość twoja, przerasta ich? Uważam, że wypadałoby choćby zapytać brata Waltera czy podali jakieś powody, a jak nie to napisać prośbę o ich podanie. Jest wiele spraw do załatwienia w Płocku i nie uważam tematu dowództwa za najważniejszy.
Wzięła oddech, starając się by jej głos nie stracił na mocy. To tylko wyjaśnienie swoich powodów… tak jak objaśnienie sekcji.
- Chciałabym ci przypomnieć, że jesteś ghulem. W towarzystwie brata Piotra zachowywałeś się co najmniej dziwnie i nie wiemy czy nie będzie tak przy spotkaniu z innym wampirem. - Wyrzuciła z siebie część targających nią wątpliwości i spokojnym głosem kontynuowała. - Nie uprzedziłeś mnie o tym kim on jest mimo, że jak podejrzewam dowiedziałeś się o tym szybciej. Do tego od początku narażasz życie swoje i innych. Biczowałeś się mimo świadomości iż może grozić to zakażeniem. Osłabiłeś się tym samym, przez co nie mogliśmy egzorcyzmować kamienia w drodze do Płocka, co zaowocowało takimi a nie innymi skutkami. Podczas gdy ja… zostałam przytłoczona mymi wizjami, dopuściłeś do tego by Michal zabiła cenne źródło informacji dla inkwizycji, w czego następstwie spłonęły cenne woluminy. Zamiast naprawić swoje błędy i egzorcyzmować dzieci i kobietę udałeś się do biblioteki, ponownie narażając swoje życie. - Tutaj zacisnęła dłonie w piąstki czując jak powraca zmęczenie tamtych dni. - Przez to nie byliśmy w stanie uratować tych dusz, pokazaliśmy swoją słabość przed kanonikiem. Od początku zachowujesz się jakbyś miast chcieć wspomóc naszą sprawę, chciał ją tylko narazić. Mylisz też moje zaufanie i wiarę w wolę Pana z ufnością w każdego człowieka. Wierzę, że wszyscy znaleźliśmy się tu nie bez powodu, że Płock i okolice potrzebują naszej pomocy. Wierzę, że twa mądrość może być wielkim wsparciem dla inkwizycji, ale błagam zrób wcześniej cokolwiek by okazać się być godnym zaufania nim zaproponujesz swoją kandydaturę.

Fyodor wysłuchał argumentów siostry… i w sumie podobały mu się. Dotąd sprawiała wrażenie jakby po prostu płynęła, a teraz proszę… walczy o “swoje”. Nie zmieniało to jednak faktów.
- Cóż. Mniej więcej o tym właśnie mówię i udowadniasz siostro moje argumenty. Nie wiesz czym jest ghul, powtarzasz jedynie słowa Michal które ona wypisała na swojej tabliczce po tym jak sprzeciwiła się decyzji większości.

Cytat:
Fyodor wpadł do stajni i zemł niegodne przekleństwo. Pożar biblioteki zbyt nim wstrząsnął. Nie powinien był pozwolić sobie na tę chwilę słabości. Trzeba było zacząć od aresztowania Michaiła. Trzeba było pozostać bezwzględnym narzędziem. Powiódł spojrzeniem po ziemi szukając śladów kopyt, ale… nie był tropicielem. Nie znał się na tym.
Wtedy głuchy huk zawiadomił go o obecności Waltera.
- Więc powiadają, żeś jest ghulem. Nawróconym, ale jednak ghulem. Powiedz mi bracie Reznov, jak to z tobą dokładnie jest.
B’Reznov wyprostował się opierając laskę na ziemi.
- Nie przychodzisz tu z pytaniem a oskarżeniem. Oskarżeniem popieranym młotem-relikwią. Więc to tak łatwo zwrócić inkwizycję przeciw sobie? Jedno pojedyncze oskarżenie od cygana starczy? Co jeśli powiem, że nie? Powiem, że to głupiec. Albo, że to co ewentualnie Ci przekazał ktoś, że Michal nazywając mnie ghulem plotła trzy po trzy? Uwierzysz memu słowu przeciwko im? Albo jeśli powiem, że jestem ghulem… i chciałem użyć Piotra jako narzędzie woli bożej takim jakimi my jesteśmy? Albo, że kiedyś byłem ale to było przekleństwo jakim dla Piotra była klątwa Kaina ale mi wybaczono? Czy to ma jakiekolwiek znaczenie? To i tak słowo przeciw słowu…
Walter postąpił krok. Czerwonemu bratu nie umkło, że młot pozostał za nim, postawiony idealnie wyważonym obuchem na ziemi.
- Nie przybywam z oskarżeniem. Chcę znać prawdę. Uważam, że wszyscy powinni ją poznać. Widzisz, jakiekolwiek nie byłyby metody tych z Oculi Dei, Michal była jedną z nich. Była inkwizytorką. Więc mam słowo Inkwizytora przeciw słowu innego Inkwizytora. Żaden z nas nie jest już młodzikiem jak Gerge, czy te dziewczyny. Tedy rozumiesz, że jak rzucimy się sobie do gardeł, to coś, z czego młodzik wyleczy się jak pies, nas może posłać do grobu. Michal przewidziała, że naszym przeciwnikiem jest jakiś słowiański bożek. I przewidziała, żeś ghulem. Każdy z nas dźwiga swój krzyż. Do dziś myślałżem, że krzyżem niemowy była wiedza. Tedy oświeć mnie i rzeknij szczerze: ile jej wymodlona wiedza warta? Czyżli prawdę gestami wskazywała Simonicy, by on ją w stronę twoją i Gergego wykrzyczał. Czy też kłamliwa była i słowom jej wiary nie dać roztropniej. Bo być może i ów Swarożyc mrzonką jeno? Jako wasze wampirzej krwi umiłowanie bracie?
Walter zakończył stojąc w bezpiecznej odległości od Fyodora, choć nadal odcinał jedyne wyjście.
- Tak. Jesteśmy starzy i odpuśćmy sobie tę gierkę grzeczności i zaowalowanych półprawd. Łagodne słowa nie ukryją odciętej drogi i reliktu, mimo wszystko, gotowego do roztrzaskania mi czaszki gdyby coś ci się nie spodobało. Z resztą nie uwierzę byś nie miał jeszcze kilku sposobów pozbawienia życia jak on, a może nawet on jest w stanie się po prostu pojawić w twojej ręce na twoje zawołanie. Wiem do czego takie przedmioty są zdolne.

- I nie mam o to pretensji. Oskarżenia są poważne i to zasadne środki. Ja bym jeszcze Gerge wziął dla pewności - Fyodor wzruszył ramionami udając większy spokój i dystans niż rzeczywisty i zrobił pauzę biorąc głęboki wdech.

- Oto prawda: Pół wieku byłem niewolnikiem wampira Arturusa, zwącego się w państwie nadwiślańskim Wiktorem. Ponad dekadę temu padłem na kolana przed Georgiem, akolitą sędziego-inkwizytora Jonnathana Fausta Engela VII z wysp brytyjskich. Wyglądałem wtedy jakbym miał nawet nie dwadzieścia lat. Błagałem ich i płakałem… Wskazałem im leże wampira i księdza-apostatę chroniącego go. Za to prosiłem o śmierć. O ogień stosu który, oczyściłby moją plugawą duszę. O spowiedź. Po roku przesłuchań, w których chętnie brałem udział, Faust VII uznał, że moja wiedza jest cenna i zamiast stosu zaproponował mi służbę. Nie chciałem. Pragnąłem oczyszczenia i śmierci. Moje oczy zbyt wiele widziały. Moje ręce zbyt wiele robiły. Mój język zbyt wiele smakował… Moje sny… Krótko się znamy, ale niedługo zauważysz, że ja śpię tak mało jak tylko jestem w stanie. Ale sędzia-inkwizytor mnie przekonał. Śmierć była prosta. Śłużba to poświęcenie. “Czyż może być większa cnota niż poświęcenie?” - zawiesił na chwilę głos pozwalając pytaniu przebrzmieć - Tymi słowami mnie właśnie przekonał.
- Zatem Cyganka nie myliła się - Walter odwrócił się i ruszył powolnym krokiem powłócząc nogą. Pochwycił ogromny młot z łatwością z jakiej nie powstydziłby się mężczyzna w sile wieku - To dobrze - kontynuował nie patrząc na Czerwonego Brata. - To znaczy, że jesteśmy na dobrym tropie.
Młot wylądował na ramieniu wywołując szczęknięcie kolczugi.
- Będę cię obserwować. I jeżeli kiedykolwiek będę mieć wątpliwości co do twej wiary bracie, to bez wahania spełnie twe dawne prośby. I nie będziesz musiał mnie błagać i płakać.

Walter ruszył do wyjścia pociągając za sobą nogą.



- Byłem ghulem, to prawda. I w sumie inaczej planowałem to wyznanie, ale niech się dzieje wola nieba. I tak mieliście się tego dowiedzieć na tym konklawe. Poważnym argumentem PRZECIW mojemu przywództwu może być moja przeszłość. Pięć dekad życia byłem ghulem martwego już wampira. - Fyodor mówił o tym spokojnie. Jakby opowiadał o herbatce z dnia wcześniej… ten spokój był… tak bardzo wymuszony - Dopuściłem się wtedy straszliwych grzechów. Gdy inkwizytor Faust Engel VII, z wysp brytyjskich, przybył go zabić oddałem się w ich ręce przynosząc im informacje i skromne błagania o spowiedź i oczyszczający stos. Zapytajcie Waltera o to jak tytanicznym wysiłkiem jest przełamać więzy pętające umysł ghula, a i się to udało. Wtedy sędzia Engel zaproponował mój stos. Albo służbę. No i jestem tutaj. Niosąc ze sobą wiedzę pół wieku obcowania z istotami ciemności. I tak… odnajduję wielką dumę w tym, że pomimo takiej przeszłości Pan obdarza mnie wciąż swymi łaskami.

- Dlatego przyjąłem rolę adwokata wampira Piotra. Obaj byliśmy przeklęci i obaj chcieliśmy służyć. Nade mną Pan się zlitował i pozwolił mi być swoim narzędziem. Takie samo narzędzie widziałem w Piotrze. I nie, Anno. Powiedziałem ci, że on prawdopodobnie jest wampirem przed sytuacją którą opisałem, proszą cię byś nie zostawała z nim sam na sam, a mimo to postawiłaś się w bezpośrednim zagrożeniu. Wybacz, ale to było zwyczajnie… nierozsądne.
- Miałam wizję przy listach u opata klasztoru. W tym miejscu nie było nic co mogłoby mi zagrażać. Zbyt długo służył on inkwizycji i mógł się poszczycić wieloma osiągnięciami, za którymi przyszły do nich dobra materialne. Nie wierzę, że nie było ludzi, którzy nie chcieliby po wielokroć sprawdzić co za tym stoi. - Anna uśmiechnęła się słabo. Czemu ten człowiek musiał być taki… Chciała uścisnąć dłoń Gerge dodać sobie otuchy, a zamiast tego musiała prowadzić tą rozmowę.

- A jeśli chodzi o samobiczowanie… - tutaj głos Fyodora stał się mroczniejszy. Jakby z akcentem groźby - od lat oddaje swój ból, Bogu. Pozwól każdemu z nas pokazywać mu swą pokorę na swój sposób. I mieszasz fakty. Egzorcyzmy na polanie się nie odbyły najpierw z powodu mojej nieznajomości rytuału, a potem już nie było czego egzorcyzmować.
Anna zrobiła zaskoczoną minę. Nie znał rytuału nim Piotr mu go nie pokazał… co więc właściwie potrafił brat Fyodor poza pokrzykiwaniem na innych? Pokręciła głową odrzucając tą myśl. Na pewno było tego wiele.
- Obawiam się, że tak jak nieraz musimy odłożyć modlitwę by wypełniać swoje obowiązki, tak i ty powinieneś rozważyć czy nie ma teraz spraw których nie można narażać na szwank, nawet przez tak ważne i bliskie Bogu zachowanie.
- Jak dotąd wyczucie chwili mnie nie zawiodło. W momencie gdy rzeczywiście popełnię błąd i wpłynie to na moją możliwość służby… wtedy wróćmy do tej rozmowy. - zaproponował mało.
- Zawiodło i to już dwa razy. - Anna pokręciła głową. - Bracie mówiłeś, że wiesz co to pokora, ale ja jej tu nie widzę.

- Tak, to co Michal uczyniła uznaję za wielką porażkę, ale ona jest nasza wspólna. Żadne z nas się nie spodziewało by poczyniła ona taką samowolkę.
- Mówisz o swej mądrości i doświadczeniu. Chcesz przewodzić tą grupą. To przywódca ponosi odpowiedzialność za czyny swych podwładnych. - Odezwała się odrobinę oschle, ale spróbowała załagodzić to uśmiechem. - Jeśli się podejmiesz tych czynności, tak to będzie uznawane za twą porażkę. Pominąłeś też temat wejścia do biblioteki. Po co narażałeś swoje życie tym razem?
- Blask w mrokach. Światło które nie miało prawa błyszczeć. Uznałem to za znak. Za instrukcję i podążając za nią odnalazłem relikt.
- I nie poprosiłeś nikogo by z tobą poszedł? - Anna posmutniała. Brat Fyodor miał rację i nie miał jej zarazem. Był arogancki, ale niestety głównie arogancki. - To było bardzo nierozsądne. - Dodała szeptem.

- I nie. Nie uważam bym był mądrzejszy od naszych przełożonych. Ale w naszym konklawe, zgodnie z obyczajem, przemawia wola boska. I w jej wyższość już wierzę. Dlatego poddaję ten wniosek pod głosowanie konklawe, a nie próbuję przejąć dowodzenia w jakiś alternatywny sposób.
- Niestety nie masz bracie mego poparcia, wierzę jednak że może się to zmienić gdy powrócimy do swoich obowiązków. - Anna spokojnie odwróciła wzrok czekając na decyzje pozostałych. Może brak jej było doświadczenia i wiedzy, ale chciała ufać człowiekowi, który będzie jej przewodził, a czerwonemu bratu nie ufała.

Gdy zapadła cisza Gerge wstał.
- Podróżuję od kilku miesięcy z siostrą Anną. I wiem dlaczego zwierzchnictwo dało nam takie, a nie inne rozkazy. Mamy tutaj postawić stałą placówkę. Kapitularz Inkwizycji w diecezji płockiej. Fyodorze, takie miejsca nie są miejscami ciągłych walk. Nie potrzebujemy dowódcy z doświadczeniem wojskowym. Potrzebujemy kogoś, kto potrafi okazać miłosierdzie. Poza tym Anna ma coś, czego nie ma nikt z nas. Wizje. To one mają nas prowadzić. Tak przemawia do nas Pan we własnej osobie. Rozumiem twój punkt widzenia bracie. Widzisz wojnę i szukasz dowódcy na czas wojny. To normalne. Czujesz się zagubiony. Jednak naszym celem jest ową wojnę zakończyć. Owszem, siostra Anna nie jest wojownikiem, jak ja, Walter, czy... - na moment zawahał się, bo nie był pewien, czy może w ten sposób określić Czerwonego brata. W końcu urwał przechodząc do kolejnej kwestii.
- Omnes unum Simus! Wykorzystajmy to! Postarajmy się współpracować. Bądźmy jak mur tarcz szykujący się do walki. Niech każdy z nas uzupełnia słabości innych. Sam rzekłeś, że Francisca imponuje talentem do przemawiania. Niechże więc przemawia. Ty zaś potrafisz przerazić do szpiku kości naszych wrogów. Tym musimy się stać. Ostrzem Pana wykutym w walce ze złem i zahartowanym wspólnie rozwiązanymi sprawami. Niech Piotr, ci dwaj martwi mężczyźni i chłopiec będą przestrogą. Wyciągnijmy z nich naukę. Czy gdyby Michal otwarcie uprzedziła nas o swych zamiarach pozwolilibyśmy jej na to? Czy bylibyśmy w stanie przekonać ją, że czyni źle? A może to my czyniliśmy źle chcąc go oszczędzić? Czyż Pan nie nagradza nas za eliminowanie istot nocy?
Gerge milczał wyzywająco, jakby chciał dyskutować ze wszystkimi w obronie siostry Anny. Co ciekawe w tej wypowiedzi padło z jego ust niemal tyle słów co na wszystkich poprzednich spotkaniach. W końcu usiadł, a głos zabrał Walter.
- Jest jeszcze jedna sprawa. Więcej inkwizytorów. O ile dobrze zrozumiałem list od jednego z nich, to podróżują do Broku. Jest z nimi mój serdeczny przyjaciel Eberhard Czerwony. Jestem przekonany, że z chęcią przyjrzy się nurtującym nas problemom - paladyn nie wyjaśnił co dokładnie ma na myśli.

- Widać konklawe przemówiło. Założę, że taka wola boża - wycofał się Fyodor ze swojej propozycji - Mam nadzieję, że miłosierdzie teraz rzeczywiście okażą skuteczniejszą bronią w walce ze Złym.
Starał się jak mógł aby nie dać po sobie poznać że jak naiwne uważa to stwierdzenie. On już dawno nie wierzył w jakiekolwiek zakończenie tej wojny. Ona miała trwać aż do dnia sądu ostatecznego i staremu umysłowi już ciężko było zmienić myślenie... ale liczył, że przynajmniej uda się teraz załagodzić sytuację i nie sprowokować kolejnych spięć w zespole. Ich i tak było zbyt dużo.
Anna odetchnęła, miała dość tej rozmowy. Nie chciała być przywódcą jakiejkolwiek jednostki, nie czuła się najodpowiedniejszą osobą do tego. Cieszyła się jednak, że Gerge w nią wierzy.

- Trzeba by wejść w jakiś kontakt z tymi inkwizytorami. Dowiedzieć się jakie mają rozkazy, czy będziemy współpracować czy działać obok siebie. Uzupełniać się, czy jedynie starać się nie wchodzić sobie w drogę. Najpewniej są tu z tego samego powodu co my, ale trzeba będzie to potwierdzić.
- Czy nie dotarły do nas żadne wieści? - Anna spojrzała na Waltera. - Wydawało mi się, że mieli podążać do Płocka.
- Eberhard najpierw ruszył na dwór księcia. Tam przedstawili im nasze problemy. Spędzili tam tydzień, gdyby nie to, to już wcześniej byliby tutaj. Na dworze była jeszcze czwórka Inkwizytorów. Pisze też, że obecność w Płocku przedstawiciela rodziny Reznov skłoniła księcia do działania. Wysyła nam zbrojnych. Możliwe, że ta decyzja pociągnie za sobą konsekwencje polityczne dla nas jako inkwizycji, a może też dla rodziny brata Fyodora.
Walter spojrzał ponownie w kartkę jaką otrzymał tuż po powrocie.
- Piszą też, że doszły ich słuchy o czarownicy w mieście Brok. I postanowili udać się tam w pierwszej kolejności. Uważają, że śledztwo nie zajmie im więcej niż dzień, po czym ruszą do Płocka. Może to dobry pomysł, żebyśmy też załatwili sprawy w okolicy, a później mając zbrojnych przetrząśniemy las i zabijem bestie.
- Powinniśmy móc spokojnie dotrzeć do Suchodołu, sprawdzić poszlaki i wrócić to przed nimi. - Anna ucieszyła się na te dobre wieści. Może… w grupie, która do nich podąża jest ktoś bardziej odpowiedni od niej.
- Walterowi nie chodziło o to by nie ruszać tam bez wsparcia i dopiero ze zbrojnymi się tym zająć. Kwestia. Jest w tym rozsądek, ale myślę także, że to najbardziej naglący z problemów, więc poprę ruszenie tam od razu.
Anna spojrzała zaskoczona najpierw na Fyodora, a potem na Waltera.
- Do sprawdzenia poszlak i zobaczenia, kto doniósł o bestii chyba nie potrzebny nam zbrojny oddział, prawda?
Walter wzruszył ramionami, a jego kolczuga zazgrzytała.
- Jak na razie Michal sprowadziła do pomocy cyganów i ludzi księcia. Cyganie nas opuścili z nawiedzonymi dziećmi, a ludzie księcia zginęli rozszarpani przez bestyję. Może faktycznie lepiej ruszyć tam samemu.
- A co jeśli wróg rośnie w siłę? Co jeśli nas napadnie bestia? Ze zbrojnymi będzie łatwiej - wtrącił Gerge.
- Jedziemy z trójką zbrojnych kanonika… choć nie jestem ich pewna. - Anna westchnęła. - Problem w tym, że nie wiemy ile nam przyjdzie czekać na naszych towarzyszy.
 
Arvelus jest offline