Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2018, 19:09   #388
Rodryg
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Elphira mogła przyznać trochę racji Nys choć z drugiej strony było mało prawdopodobne by sytuacją rozwinęła sie inaczej, zresztą narazie próbowała się nie martwić stojącą obok włochatą i warczącą Sisi. Tego czego się nie spodziewała był pokaz umiejętności tanecznych Ramiel i nie tylko, wiedziała że elfka lubi taniec i była w tym dobra ale w tym co robiła teraz było coś więcej niż standardowa gracja i rytm. W końcu zwykły taniec nie podziałał by na stwory w ten sposób, jednak nie było czasu na rozmyślanie oraz pytania jako że “wódz” zgrai ruszył do ataku. Nie wiedziała czy miała to być próba jej zastraszenia czy pokaz jego wyimaginowanej potęgi ale wyraźnie nie przejmował się że upiekł na chrupko jednego ze swoich. W odpowiedzi wypowiedziała prostą inkantację posyłając w jego stronę trzy fioletowe pociski magicznej energii, być może jeśli uda się go wyeliminować to reszta się rozpierzchnie nawet nie miała wyrzutów sumienia po jego “popisie”.
Po brawurowej akcji Airyda I Grzmota, ci udali się w pobliże oblężonego mężczyzny. Tymczasem Słudzy Geriona we trzech rzucili się na przywódcę potworków wsparci przez przywoływaczkę i Vermitraxa lecz bez większych rezultatów, dopiero wsparcie Sabriny i Sisi (do której Codd puścił oko), sprawiło, że potwór odniósł rany, Więc spojrzał z nienawiścią w Elphirę i ta już czuła, że jej ciało spowiła piekące płomienie, gdy nagle Pyke wraz z Vermitraxem zranili go tak, że ten stracił zdolność czarowania.
- HaHa śmieszny ludziku, ty nic nie warty GOBLINIE! Jak umrzesz, czarty zrobią z ciebie Wykałaczkę. - zaśmiała się Nys.
Eryk i Czwarty sługa Lorda kontyuowali natarcie, a Asmonita w karczmie nawet powalił…
A Ramiel tańczyła...

- “Ah wyszedłem z wprawy… “- pomyślał Airyd, gdy udało mu się dobić tylko jednego goblina. Ponowił atak na niedobitka. Lepiej gdy podąży za Grzmotozadem, żeby żaden wróg na nich nie dybał z tyłu. Zaiste to wstyd byłby dla łotrzyka dostać w plecy…
- Jeszcze nie świętuj zwycięstwa. - rzuciła w stronę przywoływaczki, sama powtórzyła gesty i magiczna formułę oposyłając kolejną salwę magicznej energii w stwora. Wyglądało na to że to wystarczyło by poważnie go zranić choć pytanie czy reszta rzuci się do ucieczki czy nie zważając na porażkę swego wodza będą walczyć do końca.

Połączone natarcie Grzmotozada i Airyda dało podobne efekty co atak Eryka i jednego z żelaznych ludzi, doprowadziło do ukatrupienia dwóch kolejnych potworów. Jednak pokrakowy wódz uniknął mimo ciężkiego stanu zdrowia ataku całej zgrai, aż w końcu Sabrina złożyła ręce do czaru i cisnęła magiczne pociski, które go powaliły.
- Zamordowałam go! - koboldka skryła twarz w dłoniach. Dwa potwory usiłowały uciekać, lecz Gregan i Grzmot je powalili, reszta zbiegła z piskiem.
Rachenys krzyknęła.
- Wszystko Moje! - pobiegła do wielkiego impa rozganiając swoich ludzi, a Vermitrax szykował się do uczty.
- Łał, to był mój najlepszy występ! - zawołała Raimiel.
- Witajcie wędrowcy zacni a mądrzy. Jam jest Gregan, sługa jego pekielnej piekłowatości władającej piekła Asmodeuszowi. Jestem wam winny ogromnie dzięki za urotowanie rzyci przed tymi potworami brzydkimi i w ogóle strasznymi, co nie powinny istnieć i są zbitym i posiekanym dowodem na to, a że magi winny być kontrolowane, aby ich ekskrementy nie narobiły szkód wielkich, co jeno uradowałoby nikczemników służących w towarzystwach ub-ez-pieczeniowych, którzy to nikczemnicy czerpią korzyści na zdarzeniach nieprawych i kradną zyski dobrych towarzystw, co są własnością jej piekielnego majestatu cesarzowej Abrogail, która nam bezlitośnie… Eee no dzień chwalebny!
Krasnoludzki jubiler nic z tego wywodu nie rozumiał, toteż gdy upewnił się, że już żadna potwora nie dybie na jego zacną i godną podziwu brodę, przeszedł do przeszukiwania świnostworów z nadziei, że znajdzie trochę złota, które przetopi sobie na piękną biżuterię, którą sprzeda z zyskiem.
- Facet nie czuje jak rymuje... - skomentował lisowaty łotrzyk idąc za przykładem Grzmotozada i zaczął przeszukiwać pobojowisko. W poszukiwaniu łupów i niedobitków: - Grzmot, zostaw coś i dla mnie.
- Chyba jeszcze dycha… - Elphira rzuciła w stronę koboldki uspokajającym głosem, po czym skierowała się w stronę zebranych nad pokonanym.
- Jak żyje to nie dobijajcie chciałabym się dowiedzieć o co chodziło w całym tym cyrku co widzieliśmy. - entuzjazmu Nys co do grabienia pokonanych wolała nie komentować za to spojrzała się na Ramiel wyraźnie zadowoloną z siebie.
- No wcześniej tak nie tańczyłaś a na pewno nie z takim efektem że widzowie stali jak wryci. Czemu nigdy się nie chwaliłaś że potrafisz tak tańczyć? Nie spodziewałam po tobie takiego popisu… No i rozbierania też nie. Oj bo będę zazdrosna...
-HA! Kto pierwszy ten lepszy! - odpowiedział krasnolud lisołakowi, wyraźnie zadowolony z “towarzystwa” w poszukiwaniach.
Zdeprymowani i lekko nauczeni nie narażać się pani więc się odsunęli. Do tego przyłączył się Eryk, który chciał ratować imoluda, co nie było łatwe, ale się udało, choć zakończyło się zszyciem rękawa szaty Nys i spodni Pyka, co dało krasnoludowi ogromną przewagę. Zdarł z potwora wyraźnie krasnoludzki hełm i to z rogami, mithrilową koszulkę kolczą, dwie różdżki zatknięte za drogocenny gnomi pas, gnomi pas i woreczek klejnotów.
Rudobrody pomrukiwał w zadowoleniu przyglądając się swoim łupom, niektóre wyglądały iście… dostojnie, jak choćby złoty pierścień ze srebrnym fallusem, znaleziony w worku z kosztownościami. Jubiler podejrzewał, że w tych rejonach takie motywy w biżuterii są bardzo modne i już zaczął obmyślać całą serię kolczyków i kolii z miniaturowymi przyrodzeniami. Para różdżek jawiła się dla niego czarną magią, ale szczęściem podróżował z magiczkami, natomiast hełm po starannym doszorowaniu będzie idealnie zwieńczał jego wspaniałą, magiczną zbroję.
- HA HAAA i jak tam panie Airydzie, znalazł pan coś ciekawego?! - spytał ciekawsko, upychając nogą graty w swoim ekwipunku co by znalazło się miejsce na nowe. Zapowiadał się wspaniały dzień i równie wspaniała wyprawa na smoka!
- Chyba nic lepszego już tutaj nie będzie. - zniechęcony łotrzyk przestał przeszukiwać truchło - Przynajmniej klejnoty można by spieniężyć. Albo… no to zostawiam twojej inwencji jako jubilerowi. Ale jak dla czegoś nie znajdziesz zastosowania to sprzedamy, co ty na to?
-Pfff… po moim trupie! Klejnoty wykorzystam do swoich, nowych i dalekosiężnych projektów! - burknął gniewnie krasnal, tuląc do siebie wypchany zdobyczami plecak. Jasnym było, że nie zamierzał się dzielić skarbami, zwłaszcza tymi świecącymi i drogocennymi jak oszlifowane kamienie szlachetne i kryształy.
- Ale, że jak to żeś nic nie znalazł? Toś ty łotrzyk, no nie? Czy ty nie umiesz jakiegoś fiku-miku dzięki któremu znajdujesz kosztowności? - Grzmot zafrasował się wyraźnie. Zmarszczył czoło, nieco posmutniał i widać było, że patrzył jakoś tak litościwie na swojego kolegę w kolorze włosów.
Pomruczał coś pod nosem, gładząc się po dostojnej brodzie, pokiwał głową, podumał i w końcu odpiął wieko plecaka.
- Tylko nie mów reszcie, że ci pomogłem… jakby co sam znalazłeś. Masz. Przyda ci się troche ochrony, boś chudy i wątły jak ludzkie dziecię. Jest z mithrillu, to lekki i bardzo wytrzymały metal. O. O… a ten pas jest całkiem ładny, będzie pasować ci do… do… do czego tam sobie założysz. Umiem poznać mistrzowską rękę. Kto wie, może jest nawet magiczny, ha?! Spytaj się Elphiry… tylko nie pozwól jej się zagadać na śmierć… ta baba zdecydowanie za dużo kracze… - Po tych jakże podniosłych słowach, wojownik wręczył lisołakowi koszulkę z mithrillu oraz pas z faktycznie mistrzowsko wykonaną klamrą w kształcie niedźwiedzia..
- Wierz mi złoto nie pachnie, a sprawdzałem nie raz…. A na pewno nie jest to zapach wyczuwalny na większą odległość. Smród krwi i zwłok skutecznie zadusza inne. Nie wiem, czy metalowa zbroja nadaje się do mojego zawodu. Z drugiej strony to mitrill! Niedźwiedź… Może to symbol siły?

Eryk zadowolony z udanej walki i udanego ratowania przeciwnika wstał otrzepał się z kurzu następnie podszedł do nowo poznanego kolegi po fachu odmiennego wyznania - Witaj mi nieświęty sługo piekieł w potrzebie! Jam jest Eryk Świętobliwy Prostaczek błędny rycerz Paladyn w służbie Lady Hope Raven i trzech bogiń z czego jednej ci niechętnej lecz pewno powiedziałaby że zostawianie człeka w potrzebie jest nierycerskie a Świetlista współracowała z twym patronem więc i my możemy żyć w zgodzie i się nawzajem wspomagać ku prmocji prawości w świecie!- Zakończył przydługie przedstawienie wyciągnięciem dłoni do uścisku po czym, dodał - Chciałbym z tobą porozmawiać o niegodziwym łamiącym prawo strażniku więziennym… Miałem się tą sprawą zająć sam lecz widzę teraz że wola sił wyższych wstrzymywała mnie przed tym gdyż jest to zadanie bliższe domenie twego patrona.
Airyd po wysłuchaniu przemowy Eryka zaczął bić brawo. Trzeba przyznać, że rycerz zawsze dawał niezłe przedstawienie.


- Jaśniepanienko Nys z pewnością dostanie wasza szlachetność należną wam oraz waszym sługom część łupu ale nie będzie to z pewnością wszystko gdyż WSZYSCY dołożyliśmy się do walki. A teraz wybaczcie idę nakarmić nasze mięsożerne koniki skoro mamy trochę demonicznej wieprzowiny na ciepło. - Oznajmił Eryk odkrojwszy sobie zacny połać świniogoblinodemona włożył go w usta i ruszył po ich wóz aby Węgielek i jego przyjaciele mogli zjeść trochę cieplutkiej padliny.
Airyd postanowił przy okazji pomóc paladynowi, bo inaczej kto wie co ten wrzuci tym razem do gara.
- Ja nic nie znalazłem, ten rudy złodziej też, prawda? Prawda? niczym nie będziemy się dzielić, bo nic nie mamy. - burczał pod nosem krasnal, klepiąc łotrzyka w zadek, aż huknęło, po czym jak gdyby nigdy nic, wyciągnął lusterko z kieszonki plecaka, by obejrzeć swoje odbicie w nowym hełmie.
- Wolę określenie “łotrzyk”... Hej Elphiro! Pomogłabyś mi zbadać czy coś jest z tym pasem? -zawołał czarodziejkę.
Eryk spojrzał na Grzmota z błyskiem świętego oburzenia w oczach - Panie Grzmotozad to co powiedziałem do JaśniePani tyczy się i was! Nie pozwolę NIKOMU oszukiwać na łupach! Dobrze nam się współpracuje na polu walki oraz w kuźni, ale nie pozwolę na łamanie praw zwyczajowych przy podziale łupu. Bo Papcio nauczył mnie, że od tego to za często zwycięska ekipa mordowała się wzajemnie tylko po to żeby ten co się obłowił zdechł ze złotem bo go rabusie czy potworaki dopadły samego po zabiciu towarzyszy! - Przestrzegł wojownika paladyn - Wrócimy do tego za chwile, bo trzeba oporządzić koniki! Prawy rycerz musi dbać o własność suwerenny.
- Ble, ble, ble… - burczał nabzdyczony jak ropucha krasnolud, krzyżując ręce na szerokiej piersi.
Elphira pomagała w zebraniu rozrzuconych przez elfkę ubrań tak więc nie przykładała uwagi do poczynań paladyna, dopiero gdy Airyd zwrócił jej uwagę oraz jak zauważyła czym chce się posilać postanowiła zareagować. Wpierw zamierzała zrugać go jak dziecko, które wkłada do ust coś czego nie powinno. Ale wpierw spojrzała w niebo na którym nie dostrzegła żadnego zwiastuna świętego gromu z nieba, słupa ognia czy też zastępów anielskich niosących karę i pouczenie co do odpowiedniego żywienia. Westchnęła więc ciężko i z pewnym zrezygnowaniem się odezwała się do Eryka.
- Może tego lepiej nie jedz, nie wiesz co to za stwory ani z jakiej nory wylazły jeszcze się pochorujesz, a razem z tobą konie i co wtedy ? Jesteśmy w dziczy to jeszcze będzie trzeba je ubić lub kurować bez odpowiednich środków. - licząc że to przemówi paladynowi do rozsądku przeniosła wzrok na resztę chętnych do grabieży.
Eryk spojrzał się na czarującą koleżankę przeżuł kawałek skwierczącego demonicznego boczku i rzekł- Droga Elpihro wychowałaś się we karczmie to pewno nigdy nie przymierałaś głodem… Ja żem często głodował jak się nam z papą i Płaszczami zlecenie nie udało więc nie będę marnował dobrego jedzenia póki mi boginki moje cudowne patronki dają zdrowie to nie widzę problemu. A koniki same są z diablej krwi to im nieco więcej piekielnika nie zaszkodzi. - Wypowiedział się paladyn.

- Tak jak Eryk mówi nie ma sensu kłócić się o łupy i po prostu dogadać się jak cywilizowani ludzie niż siać ferment i zachowywać się jak obrażone dzieci. - tutaj spojrzała na Grzmota fochającego się jak małe dziecko.
- Przynajmniej będzie większa szansa, żeby wzmocnić drużynę poprzez artefakty.- zauważył kitsune.
- Zobaczmy co ty tu masz… - rzekła przyjmując od Airyda pas i po wypowiedzeniu krótkiej formuły przystąpiła do oględzin zdobyczy i jej aury.
- Podobna magia co w moim. - klepnęła w sprzączkę pasa który nosiła i osobiście zaklęła. - Wzmacnia ciało noszącego i jego ogólną odporność na nieprzyjemności zwłaszcza takie jakie napotkasz przy naszym obecnym zajęciu.
- Brzmi nieźle, a rzuciłabyś okiem też na mithrilową zbroję?
- Hmm. niestety nie wyczuwam tutaj żadnej magii…
- Oczywiście, że tylko mi się należy, wszelkie rany zadane w tej bitwie zostały zadane przez moje minionki, wy tylko rzucaliście absolutnie bezwartościowe czary, robiliście chałas w krzakach i paradowaliście niekompletnie ubrani. - piekliła się Nys - Daje ci jednak szanse, mogę ci ofiarować moje skarby, jeśli zgodzisz… zapłacić poprzez pracę - rzekła Rachenys De Leona choć w istocie nosząca inne nazwisko.
- Hej, ja nie paraduje, ja po prostu poczułam natchnienie, jakby jakaś cudowna muza - popatrzyła znacząco na Elphirę - Natchnęła mnie do tego tańca.
Sisi wróciła do ludzkiej postaci i sprawdziła czy Przywódca pokrakulców dycha.
- Sabciu, on żyje bo dzielny pan Eryk go uratował. - zawołała kelnerka.
Koboldka otarła łzy.
- Cieszę się, zawsze uważałam, że zabijanie jest złe, obiecałam sobie, że nigdy nie zchańbię się odebraniem życia istocie żywej, a czującej - smarknęła.
- Ale pan Eryk i Pan Airyd zabijają złydnie i chyba się źle nie czują. A Pani Elphi bardzo dużo im pomaga, I pan Grzmot też. - tłumaczyła Sisi.
- Wbijam sztylet w plecy, by pilnować waszych pleców. - zauważył kąśliwie Airyd. Nie pierwszy raz jako łotrzyk zostawał poddawana pod wątpliwości jego wkład w walce.
Tekst o muzie był chyba jednym z najbardziej banalnych jakie zazwyczaj dało się usłyszeć od podpitych ale też bardziej elokwentnych “adoratorów” zwłaszcza wszelkich bardów i innych artystów, ale w ustach Ramiel miało wyjątkowe miłe brzmienie.
- Głównie to próbuje unieszkodliwić tych groźniejszych, chociaż czasem nie dają wyboru. - sama rozumiała Sabrinę wspominając starcie w lesie przy zbrukanej kapliczce - No i ten tutaj nie miał oporów przed spaleniem jednego ze swoich byle by nas dopaść. Zresztą jest teraz już nieszkodliwy.
Gregan wyszedł z ruin karczmy i pokłonił się towarzyszom w pas - Miło mi słyszeć. Jednak nie wiem czy mogę przyjąć twą propozycję paladynie lubo albowiem otrzymywałem listy od mojego przyjaciela ze studiów Mordechaja, który twierdzi, że tu jakowaś straszna jaskinia zła się rozrosła i chyba też coś z Ravenami… Ja tam zawsze myślałem, że znowu coś sobie ubzdurał, jak na przykład to, że nasza dziekan jest sukubem, a ona była tylko wampirem. No, ale te pokraki jakie napastują prawych wędrowców i dokonują ślubów bezprawnych i nienaturalnych, bowiem wymuszonych a tak po za tym to jeszcze miałem trudne przejścia i postanowiłem przybyć. - nie dokończył.
- Czyżby Szanowny kolega Inkwizytor mówił o Whitcrowie ? Ależ znam go toż to przebrzydły kłamca który łamie prawa dziedziczenia zaraził chorobą swego brata i próbuje okraść mą Panią.- Wyjaśnił Eryk.
- A kogo obchodzą twoje problemy? Przesłuchujecie pokraka? Bo Vermitrax ma ochotę na jego wnętrzości. - rzekła Nys.
- Nikt nie zginął ani nie został ciężko ranny. Uznajmy to za zasługę wszystkich i cieszmy się może dniem? -stwierdził Airyd.
Elphira mogła się zastanawiać czy Eryk nie zrozumiał inkwizytora i dlatego mówił o Whitecrowie czy też umyślnie odwracał uwagę od dworku rzekomego “siedliska zła” dla mieszkańców Dreadwood i nakierował go na bardziej istotny dla okolicy problem. Jednak nie było czasu na takie rozwarzanie jako że Nys była niepokojąca skora do patroszenia.
- A moglibyśmy się obejść bez tego ? I tak chętnie bym się dowiedziała o co był ten cały cyrk i co za szalony Imp pałęta się po okolicy i rozsyła swoich by gnębili wędrowców.
Jubiler nie słuchał tej zbędnej paplaniny, mając swoje zdanie za najważniejsze, a brzmiało ono mniej więcej tak: “Wszystkie skarby należą się jemu do czasu wycenienia i określenia ich wartości oraz przydatności do przerobienia na biżuterię, którą sprzeda z zyskiem zarabiając na swoją wymarzona kuźnię ze sklepikiem.”
Dlatego warka ze skarbami nie zamierzał nikomu oddawać, ani nawet pokazywać, a hełm był krasnoludzki, więc nie godziło się, by nosił go ktoś inny!
Dziwne patyczki, które przy okazji zebrał i które pewnikiem były magicznymi rózgami, czy tam różdżkami, może da… a może nie da, to wszystko będzie zależało od tego ile będzie musiał się nasłuchać trukania Elphiry, która jak gębę otwierała to była gorsza w swoim słowotoku od Eryka!
Wojownik nie zamierzał usychać podczas jej monotonnych i nudnych tyrad i po prostu udał się w krzaki, niby to za potrzebą, choć tak naprawdę byle dalej od rozgadanego towarzystwa.
 
Rodryg jest offline