Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-06-2018, 11:34   #36
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Danpa udał się na niższy poziom, żeby zajrzeć do silnika. W pierwszej kolejności musiał go wyłączyć, co zapewne pilotujący statek Marlon odczuł bardzo szybko. Nie powinno to jednak przeszkodzić w utrzymywaniu promu w powietrzu. Powierzchowna analiza wykazała, że silnik numer dwa jest w bardzo dobrym stanie, przynajmniej jak na swój wiek i stopień konserwacji. Danpa szybko bowiem odkrył, że imperialni mechanicy musieli mieć ważniejsze rzeczy do roboty niż dbanie o stan techniczny tego pojazdu.

Naprawę rozpoczął od sprawdzenia systemu wtryskowego i chociaż nie wyglądało mu to na główną przyczynę spadku mocy, postanowił wymienić przewód paliwowy, który okazał się być w złym stanie. Dopiero potem odkrył, że nieciekawie wygląda również turbina, która w najlepszym razie powinna zostać wymieniona z miesiąc temu. Jej zużycie było już na takim poziomie, że całkowity spadek mocy silnika był tylko kwestią czasu.

Niestety na pokładzie próżno było szukać zapasowej turbiny. Wymiana tak istotnej części odbywa się zawsze w hangarze. Imperialne regulaminy nie dopuszczają myśli, że do akcji można wysłać statek z tak poważnym uszkodzeniem. W zasadzie nawet bez regulaminu, kierując się tylko zdrowym rozsądkiem, łatwo było dojść do wniosku, że jest to bardzo zły pomysł.

Na szczęście Danpa był wprawionym mechanikiem i łatwo się nie poddawał. Naznosił do maszynowni mnóstwo znalezionych w szafkach części zapasowych i uznał, że za ich pomocą powinno mu się udać doprowadzić turbinę do stanu używalności. Była to jednak żmudna praca, która szacunkowo potrwa kilkanaście godzin nieustannej pracy, a jej efekt był niepewny. Czy warto było próbować?


Sahn Lox wpatrywał się w wyłączony holoprojektor. Musiał przyznać sam przed sobą, że spanikował. Nagłe przerwanie transmisji nie było dobrym pomysłem, ale nie mógł pozwolić, żeby ten cały Jeron Sar powiedział coś więcej. IBB prowadzi rejestr połączeń ze stacji i do stacji, jeśli ktoś podsłuchał ich rozmowę...

Nie mógł ryzykować, musiał o tym zameldować majorowi i to zaraz. Potem spróbuje nawiązać kontakt z Rebeliantami, bo teraz stało się jasne kim są ci, którzy porwali imperialny prom, używając szyfrowanego połączenia. Miał tylko cichą nadzieję, że nie zrobią czegoś głupiego i w przypływie paniki lub zdenerwowania nie zlikwidują Lydii i tych pilotów.

Powoli wstał i skierował się do wyjścia. Idąc korytarzem zastanawiał się, jak powinien przedstawić sytuację swojemu przełożonemu.


Kara przystanęła w przedziale pasażerskim i zastanawiała się nad zaistniałą sytuacją. Nagle doznała niepokojącego uczucia, jak gdyby stało się coś złego. Zerknęła w prawo, w stronę gdzie leżał Wulf. Oczy miał zamknięte, wyglądał bardzo spokojnie. Z tego samego kierunku podszedł do niej Jayltre, minę miał zatroskaną.

- Wulf... - wydobył z siebie, gdy stanął obok niej. - Szukałem w komputerze jakichś instrukcji dotyczących pierwszej pomocy, kiedy poczułem coś w Mocy. Podszedłem żeby sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku, ale... - pokręcił ze smutkiem głową. - Nie ma pulsu.

Lang rzuciła się w stronę przyjaciela, ale odkryła jedynie, że Jayltre mówił prawdę. Wulf leżał spokojnie, bez ruchu. Niczego nie można już było dla niego zrobić. Może gdyby mieli w drużynie lekarza, albo sanitariusza. Dlaczego ten głupieć o to nie zadbał? Najwyraźniej dla niego najważniejsza była misja, nie ich życia. Potrafił bowiem zadbać o wybór swojego następcy, nawet jeśli nie wierzył, że coś może mu się stać.

Ta myśl uświadomiła Karę, że ona również musi kogoś takiego znaleźć. Pomyślała o członkach grupy, której teraz została nie tylko faktycznym, ale i oficjalnym przywódcą. Po paru minutach wiedziała już kogo zrobi swoim drugim. Poprosiła Jayltre'a, żeby zajął się ciałem Wulfa, co w praktyce oznaczało czuwanie nad nimi, bo przecież nie pogrzebią go na pokładzie, ani nie wyrzucą na piach pustyni.

Podeszła do drzwi pokoju, w którym znajdowali się ich więźniowie. Dotykając panelu otworzyła drzwi i zajrzała do środka.

- Jeron - zagadnęła pilota. - Mogę cię prosić na słówko w cztery oczy?


BX został sam na sam z więźniami. Jego obecność wydawała mu się bezcelowa, więźniowie byli skrępowani i bezbronni. Nawet gdyby zdołali oswobodzić ręce, wydostanie się z zamkniętego od zewnątrz schowka bez odpowiednich narzędzi było nierealne. Poza tym droid nadal nie rozumiał po co im żywe klony. Oprogramowanie co chwila sugerowało mu likwidację więźniów, ale wyższy stopień ważności miał bezpośredni rozkaz dowódcy.

Nie znajdując sobie lepszego zajęcia BX rozpoczął diagnostykę systemów po ostatnich wydarzeniach. Odkrył, ku swojemu zdziwieniu, że staw kolanowy w prawej nodze jest lekko uszkodzony, chociaż nie zarejestrował żadnego trafienia w to miejsce. Po powrocie do bazy będzie się musiał zgłosić do warsztatu w celu naprawy.

Czujniki BX zarejestrowały, że jeden z więźniów stanął na nogi. Droid, zajęty diagnostyką, nie zareagował. I to był błąd. Więzień rzucił się bowiem na niego i pomimo związanych z tyłu rąk obalił i przycisnął do ściany, a po chwili z pomocą przyszedł mu jego kolega. We dwóch byli w stanie zablokować jego ramiona i uniemożliwić mu sięgnięcie po broń. W tym samym czasie trzeci więzień, kobieta, starała się sięgnąć po wibroostrze.


Marlon odnosił wrażenie, że o nim zapomniano. Nawet Jeron pojawił się w kabinie pilotów tylko raz, pogrzebał w komputerze i wyszedł. Na chwilę pojawił się też Jayltre, ale przebywał tu jeszcze krócej, poza tym nie odezwał się ani słowem. Sar oddawał się więc podziwianiu widoków, jednakże przed nim rozpościerał się monotonny krajobraz pustynny.

I wówczas usłyszał ciche pikanie. Szybko zorientował się, że te dźwięki wydaje radar, niestety ze swojego miejsca nie był w stanie dojrzeć co się na nim wyświetla. Potrzebował drugiego pilota! Wkrótce jednak wiedział już wszystko i to bez korzystania z radaru. Od godziny jedenastej nadlatywały dwa niewielkie statki, najpewniej myśliwce. Nie znał statków tego typu. Z pewnością nie były to myśliwce Imperium. Nie były to też myśliwce Rebelii, czy wojsk Gerrery...
 
Col Frost jest offline