Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-06-2018, 09:08   #250
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Shavri wyprostował się przy stole, kiedy upewnił się, że wszyscy już są. Martwił się. Krwią na szatach Toriki, pewnie nawet nie mniej niż Joris. Był mocno zły na siebie, że nieświadomie wystawił ją na takie niebezpieczeństwo. Pomyślał, że gdyby Trzewik z nią poszedł, byłaby może bezpieczniejsza. Potem dopiero przypomniał sobie, ile dziwnych przygód zdarza się niziołkowi. Był też trochę zawiedziony, że Torika zabrała księgi do Przymierza, a nie do kapłanów Oghmy, choć w sumie może dobrze się stało. Szlag wie, czy oghmianie byliby w stanie sprostać wyzwaniu, jakie wniosła w tych okładkach do ich świątyni.
- No dobrze. Dzień był cholernie długi i proponuję, żebyśmy się podzielili ustaleniami. Zacznę od Marduka. Część z was może go już zna, dla pozostałych pragnę nadmienić, że to efl, którego przywiezienie głowy wraz pierścieniem po Koście zażyczyli sobie nasi zleceniodawcy. I my im co do litery przywieziemy i głowę i pierścień i całą resztę szanownego Marduka całą i zdrową. Sądzę, że Marduk jest nam w stanie pomóc się z nimi rozmówić. Bo obawiam się, że to nie będzie przyjemna rozmowa - stwierdził triopiciel i zrobił coś, czego chyba nawet jego druhowie z poprzedniej drużyny najemniczej nie widzieli - uśmiechnął się krzywo. - Nie będę was okłamywał. Z rzeczy, jakie powinniśmy im przywieźć, brakuje tylko skradzionego diademu, ale obawiam się, że i tak dojdzie do konfrontacji. Odbyliśmy też z Jorisem dzisiaj pożyteczny spacer. Nie znaleźlismy Orlina w Nev, więc kwestią lusterka i klątwy zajmiemy się jak tylko uprzątniemy Phandalin, czyli… za 4 dni. Za to udało się nam zdobyć ciekawy papier.
I Shavri zachęcił Jorisa, żeby nie kusząc postronnych uszu, po prostu pokazał spreparowany dokument.
- Rozumiem, że wszyscy wracamy do Phandalin pojutrze?
- Wciąż nie wiemy czym są te symbole z kopalni...
- spróbował Stimy - ...poza tym mam świetną okazję na interes. Jest ktoś kto zapłaciłby nam za przetłumaczenie słowo w słowo ksiąg. - pokiwał twierdząco z powagą, jakby samemu ze sobą się zgadzając.
- Radbym… wszyscy zapewne radbyśmy usłyszeć, kogo macie na myśli, mości Stimy, chyba że to wiedza której tylko ja nie posiadam - odezwał się siedzący dotąd cicho, za to pilnie nasłuchujący Marduk. Popatrzył wokoło. - Gwoli jasności - jak imć Shavri wspomniał, część z was mnie nie zna, część zna. Ci którzy mnie znają, wiedzą na co mnie stać w boju i nie tylko. Jeśli ktoś ma wątpliwości, zapytajcie ich - stwierdził, nie dbając czy zabrzmi to arogancko czy nie. - Chwilowo nie mam lepszego zajęcia, za dobrych ludzi z Phandalin czuję się odpowiedzialny, a z waszej drużyny ubyły dwie osoby. Jeśli chcecie, dołączę do was na takich samych prawach jak każdy z was, łupów nie wyłączając - rozejrzał się znowu. Gdy nikt nie zaprotestował, z satysfakcją skinął głową.
- Możliwe że i ja będę miał dla was pewną propozycję na przyszłość, ale to dopiero gdy ogarniemy sprawy które już macie na głowach, a jest ich sporo. Ten cały… Omar? dobrze pamiętam? więc ten cały Omar domaga się mojej głowy i pierścienia. Potraktujmy moją osobę jak asa w rękawie - nim spotkałem Jorisa, pannę Przeborkę i imć Shavriego natknąłem się na mości Hallwintera i zadeklarowałem że wraz z nim pojadę do miasteczka, pilnując wozów. Są z nim i imć Dawdem ludzie tego Omara i reszty, więc pogadam z panem Slidarem, rzeknę że nie mogę jednak jechać, że mam problemy, cokolwiek. W dzień-dwa mam nadzieję dowiedzieć się co z pierścieniem Kosta, jeśli go dostanę przekażę go wam byście mogli go okazać czarodziejowi, wraz z jakimiś dowodami że mnie dopadliście - wyciągnął i położył na stole kukri, jedną z niewielu rzeczy elfiego wyrobu, które jeszcze mu pozostały. - Ja sam spróbuję dostać się do miasteczka i pozostać nierozpoznanym, by we właściwym momencie przyłożyć ręki, skoro jesteście przekonani że dojdzie do kłopotów. Oczywiście, należy dbać o to by nie doszło do walki - jakimś cudem słonecznemu elfowi udało się to wypowiedzieć, choć słowa paliły go jak kwas - i by mieszkańcom nie stała się krzywda. Gdy przybędziecie na miejsce, uczyńcie dyskretnie magiczny zwiad, by wywiedzieć się o magikach i ich sile jak najwięcej.
- Jak to dwie osoby?
- zdumiał się Shavri, rozglądając po obecnych. - Kto nie wraca do Phandalin? Stimy, możemy iść tam we dwoje. Jeśli to nie kapłan Oghmy, to też jestem ciekaw, kto się podjął tłumaczenia. Na całość nam chyba czasu nie starczy, więc chociaż te fragmenty z symbolami, które nas intetesują. Jeśli ta sprawa z Omarem szcześliwie końca dojdzie, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wrócić i dać do przetłumaczenia całość. Szerzenie wiedzy zawsze jest dobre, zwłaszcza, jeśli uzbraja człowieka w możliwość walki ze złem - dodał górnolotnie, acz szczerze. Po czym zwrócił się do Marduka.
- W Twoim założeniu są tylko dwa szkopuły - rzekł spokojnie, pragnąc jak najklarowniej wyłożyć sprawę. -Po pierwsze, nie mamy dwóch dni, chyba, że znasz jakąś magię bram i po prostu nas dogonisz przed samym Phandalin, ale wiedz, że to ryzykowne, i nie tylko dla mnie. Poza tym nie możemy mu wmówić, że cię usiekliśmy, ponieważ potrafi przeczytać prawdę z umysłu jak góral pogodę z nieba. Nie da się go okłamać. Widzaiłem to na własne oczy, jak wywleka z człowieka prawdę. Nie wyglądało na przyjemne. Szczerze mówiąc wyglądało na tortury. Dowie się, że to podstęp i wtedy dopiero szambo wybije… - dodał spokojnie. -Dlatego obawiam się, że żeby uniknąć ofiar w postronnych, musielibyśmy prosto z traktu udać się do dworu, poinformować jego ludzi, że wróciliśmy i tam na niego czekać. O ile rzecz jasna, ruszy swój perfumowany zad, żeby się z taką bezczelnością spotkać...
- Hmmm…
- zamyślony Marduk postukał w blat opuszkami palców i sięgnął po kukri. Starannie kontrolował swe myśli i gesty, by nie zdradzić jak budzi się w nim żądza zabicia Omara yn Jozin yn Abdul el Esperal.
- Jeśli tak jest, może i lepiej będzie poniechać szukania pierścienia i zamiast tego skupić się na przygotowaniach do - uchowajcie bogowie - walki. A przynajmniej konfrontacji. Jakich zaklęć używał tenże Południowiec, których byliście świadkami?
- Sam widziałem, jak używa zaklęcia stosowanego do czytania w myślach.
- wtrącił niziołek - To chyba… trzeci poziom wtajemniczenia. Prawdopodobnie klątwy nałożone na przedmioty to także jego sprawka, lub kogoś z otoczenia. Demoniczny strażnik, zamiana w kamień, klątwa pozbawiająca umiejętności magicznych, no i te tortury, ale kompletnie nie wiem co to za zaklęcie. - Trzewiczek poprosił o wgląd do księgi o portalach i rozpoczął przekartkowywanie szukając interesującego go symbolu.

- A może go weźmy po prostu pod sąd? - odezwała się Torikha, która opanowała sztukę ulatywania innym z pamięci, jeśli tylko dostatecznie długo się nie poruszała i nie odzywała. Jak przed chwilą.
- Wiemy o tym, że kłamią z powodu swojego pochodzenia, wiemy co zawierają księgi, wiemy o wątpliwej reputacji czarach jakimi się posługuje Omar, oraz, że w lesie grasuje zaraza, która pojawiła się w tym samym czasie co on i jego księgi. Mamy chyba dostatecznie dowodów, by mieszkańcy poszli za naszym głosem. Nawet złoto ich nie przekupi, ani obietnice, jeśli dowiedzą się o chorobie i demonach… Trzeba to tylko dobrze ubrać w słowa, by nie dać mu okazji do wykreowania wizerunku “wybawiciela” przed piekielnymi plagami i chyba powinno się udać, prawda?
- Sama widziałaś, że o sąd nie będzie łatwo za szybko. - stwierdził młodszy tropiciel, zerkając spokojnie, jak Trzewik wertuje tomiszcza. Wiedział, że pójdzie z Trzewikiem gdziekolwiek niziołek postanowi je tłumaczyć. I już nie spuści z oczu ksiąg ani na chwile. - A też wątpię, żeby mieszkańcy chwycili za widły jeśli Omar zacznie smagać czarami na lewo i prawo. Już dał popis swoich możliwości - westchnął Shavri. W innych okolicznościach sam przystałby na radę kapłanki. Instytucja sądów zawsze cieszyła się u niego szacunkiem.
- Może i będzie trudno… ale nie z takimi problemami się uporaliśmy z Jorisem, Turmi i resztą… jeśli będą stawiać czynny opór… my też możemy - stwierdziła łagodnie selunitka, wzruszając ramionami.
- Pierścień dyslokacyjny Bott’a… - Stimy na chwilę zatrzymał się na jednym z rysunków zawartych w księdze, popukał palcem w stronice i w nieobecnym zamyśleniu zapytał słonecznego elfa - ...ten pierścień Kosta. Wiesz jakie ma właściwości magiczne? Jeśli jakieś w ogóle ma. Mógłbym go przeanalizować, bo rozumiem że masz go przy sobie?
- Pierścień być może uda mi się odnaleźć w dzień lub dwa - rozbawiony Marduk odpowiedział uprzejmie niziołkowi. - Radziłbym też wziąć pod uwagę, że niekoniecznie musi mieć właściwości magiczne, z takich czy innych powodów - odczekał chwilę po czym odezwał się poważniejszym tonem. - Proponowałbym skupić się na kwestii oddania Południowcom skradzionych przedmiotów, a sprawę pierścienia odłożyć na później - niech moja obecność w Phandalin będzie zaskoczeniem dla wszystkich, zwłaszcza gdyby doszło do walki. Imć Omar zażyczył sobie mojej głowy a ja chętnie podniosę z nim ten temat we właściwym momencie... - wycedził, walcząc ze sprawiedliwą żądzą zabijania.
Półelfka patrzyła koso na brata w służbie bóstwom, starając się ocenić jak i na ile zdążył się zmienić przez te kilka dekadni samotnego podróżowania. Jeśli chodziło o jego porywczość, wcale się jej nie obawiała, może nawet potajemnie liczyła, że złotowłosy nie powstrzyma się, gdy Omar zacznie nim pomiatać na lewo i prawo i cała ta sytuacja skończy się na ostrzu noża.
Smuciła ją jednak myśl, że nie potrafiła przez tyle czasu wymyślić czegoś mniej inwazyjnego od brutalnego pokazu siły. Miała wrażenie, że w pewien sposób zawodzi oczekiwania swojej Pani, która ceniła sobie intelekt, sprawiedliwość i pokój.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline