Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-06-2018, 16:36   #153
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
- A mogę kilka razy? - dosłownie na momencik przestał zabawiać się jej cycuszkami. - Wziąć cię tylko raz to stanowczo zbyt mało - mówił gorączkowo. Nie uwodzicielsko, tylko tak bardzo dobitnie. Bez jakichś specjalnych minek, tonowania głosu czy innych takich. Autentycznie, chciał ją wziąć, posiąść tak, żeby krzyczała z przyjemności wraz z nim, potem zaś powtórzyć wszystko, potem jeszcze raz, póki nie padną.
- Ile tylko razy chcesz i jak chcesz. - Markiz poczuł, że wampirzyca mówiąc to sama zadrżała na myśl o czekającej ją rozkoszy. - Ale może rozwiążemy twoje nóżki?
Zaczęła się unosić chcąc zejść z niego i zabrać się za zdjęcie węzłów.
- Tak, tak. Najpierw chcę cię wziąć tak po prostu, potem w usta potem … nieważne. Błagam, zdejmij szybko, tak bardzo cię pragnę - cóż, potencja ghula przydała się. Bywała doskonała nie tylko podczas walki, ale także przy innych potrzebach.

Cudownie piękna Agnese wstała i gdy już Alessandro był pewny, że zejdzie z łóżka by zająć się jego węzłami, ona przyklęknęła między jego nogami, lekko wypinając pośladki w jego stronę i zaczęła powoli rozwiązywać węzły. Jednak Agnese to była Agnese musiała go kusić, musiała go doprowadzać do szaleństwa. Po minutce pierwsza noga była wolna i wampirzyca zabrała się za drugą. Lekko kręcąc pośladkami i nucąc melodię, którą gwizdał dla niej gdy się rozbierała. Rozbudziła potwora i miała za swoje. Ledwo noga druga została odwiązana, po prostu chwycił ją i ułożył na plecach. Ułożył? Raczej rzucił ją, a potem rzucił się na nią. Jej nóżki po chwili były już rozwarte i uniesione mocno, biodra wypięta, zaś słodki kwiat wystawiony na jego brutalnego, chwiejącego się pręta. Stanowczo nie czekał, nie chciał czekać. Trzymając ją mocno wbił się w jej pochwę swoim mieczem, jakby od tego zależał cały los Rzymu alboli nawet całej Italii. Przeszył ją gwałtownie dochodząc aż do końca, do tylnej ścianki, zaś jego jajeczka uderzyły niemal jej delikatne, rozdęte teraz płateczki. Chciał ją, pragnął, brał gwałtownie. Wycofał się, żeby później ruszyć jeszcze mocniej. Raz za razem. Dosłownie ani chwili zatrzymania. Agnese zacisnęła pięści na pościeli. Na początku uderzenie było bolesne nawet dla niej, jednak już po chwili po tym uczuciu nie było nawet śladu, oddała mu się krzycząc, wijąc się pod nim na pościeli, czując jak jej myśli są całkowicie przytłoczone przez gorąc, który atakował jej wnętrze. Czuła jak jego pulsowanie, jak bicie jego serca niemal ją ogłusza, tak że na chwilę zniknął nawet jej własny krzyk. Doszła po zaledwie kilku ruchach niemal podskakując na materacu, jednak jej ciało było gotowe na więcej, pragnęło więcej. Więcej także dostało. On bowiem jeszcze nie doszedł, jeszcze nie wystrzelił. Dlatego w tej gorącej, rozgrzanej podnieceniem pochwie poruszał się ciągle jego miecz. Szczególnie teraz, po wrażliwym ciele wampirzycy przesuwała się główka penisa podrażniając mocno raz za razem, prawie boleśnie, ale to prawie robiła szaloną różnicę podtrzymując ciągle jej stan orgazmu o, który unosił ją coraz mocniej. Tak długo, że pokój zaczął wirować, kiedy jakąś cząstką świadomości odczuła, że wybucha w niej lawa jego gorącego nasienia. Wampirzyca wydała z siebie głośniejszy okrzyk rozkoszy, dochodząc jednocześnie. To było wspaniałe… gdyby tylko mogli tak całą noc.
- Alessandro błagam… weźmiesz mnie w tylny ... - Ruch markiza przerwał jej wywołując kolejny okrzyk - … w tylny otworek? - Skończyła drżącym głosem. - Błagam od razu … - Wpatrywała się w niego proszącym wzrokiem. Doprowadził ją do szaleństwa i chciała w tym szaleństwie utonąć. Miała dość zabaw na dziś, chciała być tylko rżnięta na każdy sposób jaki przyjdzie im teraz do głowy.
Nie wiedziała, co usłyszał z jej prośby, ale ją spełnił natychmiast. Kochał ją oraz sam był podniecony, zaś wsparty wampirzą krwią członek nie musiał odczekać na ponowne powstanie.
- Kocham cię - wysapał łapiąc kobietę za biodra i przestawiając ją na kolana, do pozycji na pieska. Mocno docisnął dłonią jej barki tak, że wtuliła twarz ku kołderce, zaś pupa wypięła się mocno ku górze. Bacik, który wcześniej był w cipce Gilli wbił się teraz w jej jamkę aż po rękojeść. Tak po prostu. Agnese krzyknęła czując w sobie ten chłód, ale już po chwili jej biodra poruszały się wołając o więcej. Czuła jak przymierza się dosłownie mgnienie oka, jak jego mokra od ich wspólnych soczków żołądź dotyka jej tylnego otworka. Potem zaś pchnął nie bacząc na nic. Gwałtownie, mocno, aż do samego końca wsadzając jej całego swojego fiuta w tą cudowną pupcię. Agnese krzyknęła. Odruchowo chciała uciec, ale markiz ją trzymał. Krzyknęła z bólu, ale krzyk ten powoli zaczął się zmieniać w jęk rozkoszy. Wampirzyca była niemal pewna, że nie wytrzyma tak gwałtownego ataku. Jej narzeczony rozdzierał ją, rozpychał. Jednak już po chwili zaczęła jęczęć.
- Ach Alessandro, mocniej.. chcę cię całego. - Czuła jak bacik drży w jej szparce, jak ślizga się w jej mokrym wnętrzu. Zaś markiz brał ją tak, jakby nigdy wcześniej się z nią nie kochał. Był coraz szybszy i brutalniejszy, taki gwałtowny, że czuła jak jej pupa po prostu rozdyma się, jak jego męskość przewierca ją do samego wnętrza. Chyba zdarł sobie skórkę, delikatną powierzchnię swojego penisa, która przetarła się gdzieniegdzie. Może nawet popłynęła tam jakaś kropelka krwi, ale póki co nie było to ważne, tylko ważne, by każdym ruchem dać wyraz uczuciu oraz pożądaniu.
- Ach! - krzyknął wręcz zalewając swoim kleistym nasieniem wnętrze pupy ukochanej dziewczyny.

Seksownie obłędna Agnese czuła jak i jej skóra pęka, jak zaczyna krwawić. Jednak to nie było istotne. Krzyczała z rozkoszy. Chciała markiza bardziej, mocniej choćby miał ją rozerwać. Dochodziła razem z nim, niemal rwąc pościel. Chwilę potem po prostu padła na brzuch, na pościel. Mężczyzna zaś padł na jej piękne plecy. Przez moment tak leżeli. Jego męskość wypadła z niej. Bardzo malutka. Jednakże chwilę później obejmował ją mocno dobierając się do jej słodkich cycuszków. Wampirzyca czuła jak z jej rozciągniętej pupy wypłynęło trochę krwi. Zaleczyła rany. W jej szparce nadal tkwił bacik, który przy każdym ruchu Alessandra drażnił jej wnętrze. Czuła jak pływa w jej sokach. Uniosła się lekko na rękach ułatwiając markizowi zabawę swymi piersiami.
- Cudowne … jesteś cudowny. - wymruczała. Lekki aromat krwi o czymś je przypomniał. - Nic ci się nie stało?
- Trochę piecze
- przyznał. Jego skóra była pęknięta w kilku miejscach. - Mogłabyś się tym zająć, kochana moja? - spytał tak wyjątkowo perwersyjnym tonem.
- Klękniesz przy łóżku?
Gdy markiz zajął pozycję, Agnese ułożyła się tak, że jej głowa zwisała w dół idealnie na wprost zmalałej męskości markiza. Jej piersi były wyeksponowane.
Delikatnie zaczęła zalizywać ranki na penisku. Była bardzo ostrożna, czuła.
- Nie boli zbyt bardzo? - powiedziała delikatnie całując jego czubek.

Stukanie przeszkodziło dalszej zabawie. Agnese poznała głos Borso.
- Signora - powiedział przez drzwi - jest jakiś człowiek do ciebie. Powiedział tutaj, że zleciłaś mu zadanie oraz poleciłaś przyjść natychmiast, kiedy czegoś się dowie.
- Niech zaczeka chwilę na dole. Przyjdę niebawem. - Odpowiedziała, wypuszczając na chwilę markiza z ust. Gdy usłyszała że Borso odchodzi zalizała tych kilka ostatnich ranek.
- Chyba… będziemy musieli zrobić tu przerwę mój drogi. - Ucałowała czubek penisa.
- Chyba tak – markiz wydał się jej nagle jakiś padnięty, kompletnie wymęczony. Upadł na łóżko ciężko oddychając niczym po ciężkiej pracy. Właściwie dziwne byłoby, gdyby było odwrotnie. Był wszak bardzo aktywny oraz był bardzo młodym ghulem, który dopiero rozpoznawał pewne umiejętności. Kiedy będzie miał wiek Gilli zapewne będą mogli figlować kilka nocy pod rząd, ale to dopiero mogło nastąpić. Dobrze się więc stało, że ktoś im przerwał. Oczywiście byłby miło jeszcze trochę, jednak skoro obowiązek wzywał, trzeba było pójść. Ale najpierw ubrać się.

Agnese nie przyszła tu w ubraniu, ale rozejrzała się, czy może Gilla jej coś przyniosła na tą noc. Była to klasyczna sukienka oraz komplet bielizny i bucików. Sukienka ładna lecz niewątpliwie domowa. Taka właśnie, jaką bogata dama ubiera na przechadzkę po własnym pałacu. Agnese założyła ją, pozostawiając bieliznę na miejscu. Trzeba się trzymać swoich postanowień. Wsunęła nogi w buciki i ruszyła na spotkanie z informatorem.
 
Kelly jest offline