Raf
Lekarz zrobił co mógł, usunął kule, oczyścił i pozszywał ranę. Trochę z ukosa patrzył oskarżycielsko na Kabala. Najwyraźniej przemknęła mu myśl na temat brutalności policji. Kabal zaś patrzył z miną mówiącą “jak go znalazłem już taki był”.
W końcu łapiduch zabrał się mówiąc, że nie trzeba hospitalizować pacjenta.
- Szpitalny wikt i opierunek przeszedł ci koło nosa - powiedział Kabal -
Zbieraj się, wracamy na komendę.
Szli właśnie korytarzem gdy z korytarza gdzie zabrali rannego Lin Kuei usłyszał krzyk kobiety. Gwałtownie urwany.
John
Ostrożnie przeszedł po żebrowaniu pod sufitem hali, cicho teleportował się za strażnika i mało nie zaklął. W pomieszczeniu na kupie zalegało co najmniej dwadzieścia ciał. Jak nie więcej. Większość miała rany postrzałowe. Niektórzy ubrani byli w garnitury podobne do tych, jakie nosili ochroniarze w klubie. John starał się dojrzeć czy nie znajduje się tam Enzo, ale te kilka twarzy, które widział były obce. Musiał by przerzucać trupy by sprawdzić pozostałe, a to strażnik raczej usłyszy.
Czas było się zbierać. Jedynym wyjściem na zewnątrz były drzwi magazynu, przez które wcześniej szturmowali policjanci. Pilnowało ich dwóch gliniarzy.