Gabrysia popsuła kolorowy pokaz Wróbla zimnym, beznamiętnym biciem kuszników i innych najemników od pewnego typa od zleceń zamachów na pewne ważne osobistości. Weszła na scenę i odebrała mu resztę „splendoru”. Szczęśliwie teatr jednego aktora właśnie się kończył skokiem wiary magika przez okno w pomieszczeniu, więc Gabrysia-Rysia mogła włączyć się jawniej do akcji.
Cień przed zabraniem interesujących pergaminów z wiele większym zainteresowaniem rozrywał gardło szpakowatemu. Tymczasem Wróbel podwinął papiury, a Gabrysia w pięknym śmiercionośnym stylu korzystając z zamieszania cięła oponentów w gardła i inne delikatniejsze punkty witalne. Po drodze, jak leciało.
Tak więc Cień nie odebrał drogocennej makulatury, natomiast zdołał namierzyć jej „kradzieja”. I oderwał łepetynę „czarownisiowi”, po czym cisnął nią w pierwszego lepszego chłoptasia. Nie miał zamiaru poprzestać mordowania na jednym typku, chciał dalej zabijać kolejnych drabów.
Zaś Gabrysia zamierzała rzucić okiem na dół i tam też coś podziałać. Ale okazało się, że nie ma tam nic interesującego. Więc zostałaby ucieczka z pomieszczenia tą samą drogą, którą obrał pirat. A Cień... chciał się zabawić po swojemu. Do czasu, jak R. nie opuści pomieszczenia, wówczas ten miał zamiar wrócić na swoje zwyczajne miejsce.
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.
Na emeryturze od grania.