Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-06-2018, 03:12   #29
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 4 - Wilk zły

Podziemia metra, chłodnawo, światło świec



- Wróciły nasze zagubione owieczki. - stalker skomentował powrót trzech hibernatusów bez zbędnej radość. Ich przybycie było trudne do przegapienia. Odgłosy kojarzące się z upadkiem ciała o podłogę, tupot butów, stuki ekwipunku o ściany i posadzki, kasłanie, ciężki oddech jak po ukończeniu biegu długodystansowego i wreszcie ludzkie głosy. Wszystko to nie tylko stalkerów uprzedziło o trójce hibernatusów którzy zjawili się brudni i wymęczeni jak każdy kto się przeczołgał przez tą cholerną rurę. Tylko tej części grupki odrodzonych której udało się dotrzeć do stalkerowej kryjówki wcześniej już zdążyli odpocząć, nawet się przespać więc w porównaniu do trójki spóźnialskich wyglądali i czuli się całkiem nieźle.

Para stalkerów podniosła się do pionu jeszcze zanim pierwszy z trójki mężczyzn wydobył się z dymu. Nick patrzył w dym jaki zasłaniał sanitariat z cierpkim wzrokiem. Abi wydawała się być zaniepokojona albo zdenerwowana. Zerkała to w ścianę dymu z której dobiegały odgłosy trójki przeciskających się przez ostatni odcinek drogi ludzi to na partnera który z kolei swoim zwyczajem wpatrywał się w swoje wahadełko z kawałka pogiętego drutu. Wreszcie trójka mężczyzn wypadła z kłębiącego się dymu na co stalker pokręcił z niezadowoleniem głową.

- I przywiodły wilka złego do reszty stada. - Nick skrzywił wargi w ironicznym grymasie rozkładając do tego ręce. Znowu zaczął się bawić swoim medalikiem przewracając druciane serce między palcami. Tak, czuli to. Zwłaszcza Marian, Michael i Joe. Było tuż za nimi! Nie mieli pojęcia co ale jakiś instynkt wyczuwał to gdzieś w trzewiach serca i duszy. Tak jak zając rozpoznawał bezbłędnie węszenie wilka za plecami. Temperatura spadła a przez mokre od wysiłku plecy owiało coś chłodnego zupełnie jakby byli na goły grzbiet. Jakby przesunął się tam jakiś oddech albo nie do końca materialna dłoń. Tak, coś ruszyło ich tropem. Ostatnie kroki, w tym dymie trzeba było pokonać biegiem. Wypadli w jakimś oświetlonym świecami pomieszczeniu z nieruchomymi panelami kontrolnymi z ich czasów. Tylko teraz wyglądały na porzucone i nie działające od lat.

Reszta też wyczuwała zmianę. Płomień świeczek zaczął się szamotać jakby powiał jakiś wyczuwalny tylko dla nich wiatr. Dym również zaczął się kłębić mocniej wokół tej niewidzialnej kopuły jaka roztaczała się nad kryjówką zamiast wypełnić ją dymem jak to powinno się stać z każdym, porządnym dymem. I dźwięk. Chyba to był dźwięk. Coś było. Tam, po drugiej stronie bariery złożonej ze świeczek i dymu. Coś co wywołało gęsią skórkę i migotanie bariery która według stalkerów była maskująca a nie ochronna. To coś wywoływało nacisk na bębenki w uszach przez co wydawało się, że coś słychać na pograniczu słyszalności. Jakiś pomruk. Węszenie. Oddech. Sapanie. Coś czego nie powinno tutaj być i nie powinno się tak zachowywać. Coś czego nie było na tym świecie w jakim zasypiali.

Marian czuł wyraźnie jak nowe krople potu spływają mu po skroni i kręgosłupie. Tym razem nie z wysiłku. Tam, za tym dymem coś było. Było tutaj po to by go dorwać. Teraz, gdy był wymęczony po tej ciężkiej przeprawie którą prawie cudem przetrwał. Zdezorientowany dziurami w pamięci odkąd się wybudził w nowoczesnej kriotrumnie. Osłabiony zbyt długim snem. Teraz gdy był głodny, wykończony i zmęczony, gdy miał ochotę się położyć, zasnąć, odpocząć. To coś tu było. Coś obcego. Czego instynkt każdej żywej komórki krzyczał by tego unikać, zwiewać i skryć się jak najdalej. Jego tunelowy partner też czuł podobnego.

Wielgachny Joe też był oszołomiony ostatnimi wydarzeniami, zagubiony w tym nowym świecie. Też czuł, że coś tutaj jest. Coś czego nie powinno być. Ani tutaj ani w ogóle w tym świecie. Coś co ich wytropiło w tunelach i przyszło za nimi. Coś czego rozsądne było się obawiać.

David i Sigrun czuli wyraźny niepokój. W tym dymie coś było. Albo tuż za nim. Mogło uderzyć z każdej strony bo przecież wszędzie był ten cholerny dym! Trzeba było mieć się na baczności. Niepokój wysuszał podniebienia i języki, rosił niedawno zaschnięte czoło nowymi kroplami potu.

Michael był zmęczony podwójną przeprawą przez rurę tak samo jak Marian i Joe i cała reszta wcześniej. Tylko ci co przybyli tutaj wcześniej mieli okazję odpocząć po tym wysiłku a ich trójka wciąż brudna, spocona i ciężko robiła bokami po tej przeprawie. Ale mimo zmęczenia dostrzegł, że Australijczyk i Szwedka wodzą zaniepokojonymi spojrzeniami po wirującym coraz gwałtowniej dymie. A jego dwaj niedawni towarzysze mrocznej niedoli zdradzali objawy zdenerwowania, zwłaszcza ten Polak.

- Myślisz, że co to jest? Szakal? Hellhound? Wir? - Abi zapytała niedogolonego faceta w czarnej czapce. Wyglądała na spiętą. Starszy stalker zastanawiał się chyba na tą sytuacją.

- Może. Właściwie żadna różnica. Przywlekli to ze sobą i teraz węszy. Wie, że gdzieś tu są. - Nick wzruszył obojętnie ramionami wskazując kciukiem na trójkę spóźnialskich. W zastanowieniu pocierał paznokciem kciuka o górne zęby.

- Myślisz, że znajdzie? - Abi popatrzyła na trójkę mężczyzn zaniepokojonym wzrokiem.

- Na pewno. Zgasili światło na końcu korytarza ale już sam korytarz mu pokazali który. To kwestia czasu aż trafi na odpowiednie drzwi. A, że jest burza to raczej szybciej niż później. - mężczyzna w czarnej czapce dalej z uwagą wpatrywał się w poruszający się gwałtownie dym wokół kryjówki.

- Cholera… - Abi potarła dłonią brudne i na nowo spocone czoło. Wyglądało jakby walczyła by się opanować i nie denerwować się na całego.

- A w dodatku jest podjarany. - Nick pokiwał w zamyśleniu głową. Stalkerka przestała trzeć czoło i spojrzała na niego pytająco.

- Czyli ściągnie inne? - zapytała rozkładając ręce i domagając się odpowiedzi.

- Samotny hellhound? W trakcie burzy? Który zwęszył nową dostawę w mięsnym? I miałby być dyskretny? - Nick zrewanżował jej się ironicznym spojrzeniem z nutką rozbawienia na twarzy.

- No to super! Bo jeden duch to mało! - partnerka stalkera była wyraźnie zdenerwowana tymi wnioskami Nortona. Zrobiła kilka kroków w jedną stronę po czym wróciła z powrotem. - To co robimy? - zapytała składając ręce na biodrach.

- Spróbujemy wziąć go w dwa ognie. - powiedział w końcu stalker i wrócił do swojego legowiska w którym do niedawna spał.

- Chcesz wyjść? - stalkerka popatrzyła niepewnie na stalkera zwijającego swój śpiwór.

- Nie. Chcę pospać aż się burza skończy. - Norton odpowiedział całkiem poważnie i na poważnie mocował śpiwór do niewielkiego plecaka.

- Oj no Nick no… - Abi westchnęła widząc, że mężczyzną idzie się dogadać łatwo jak zwykle.

- No co? Chcesz tu sprawdzać czy najpierw wpadnie jeden a potem reszta czy od razu wpadnie cała paczka? Może jakiś zakład? - Nick spojrzał na nią trocząc śpiwór do plecaka. Abi przygryzła wargę zastanawiając się nad tym co proponuje. - Za późno. Zły wilk jest już przed domem trzech świnek. I w końcu go zdmuchnie. - stalker wstał kładąc plecak na biurku przy jakim spał i wskazał gestem na “ściany” z kłębiącego się dymu. - Jedyna szansa to dać mu inne zajęcie. Czyli wziąć go w dwa ognie. - starszy stalker przedstawił swój tok rozumowania i dziewczyna w końcu pokiwała głową na zgodę. - Lubisz się bawić w dobrego Samarytanina to z nimi gadaj. Bo jak zwykle należą im się wyjaśnienia co jest grane. I oczywiście mamy posprzątać w tym obskurnym lokalu skoro narobiliśmy syfu. Przecież wcześniej nikt nic nie mówił, że będzie ciasno, ciemno i ciężko. I że trzeba utrzymać tempo zanim hieny się do promocji w mięsnym zlecą. I by nie brać plecaków i innych gratów bo spowalniają i hałasują. Nie, wcale a wcale o tym nic nie było. - stalker wyjął z kieszeni kurtki pudełko wyglądające jak z pastą do butów. Otworzył je i zaczął widoczną tam masę energicznie wcierać sobie w twarz, szyję i dłonie. Nawet wyglądało podobnie jakby czernił skórę zwykłą pastą do butów. Czynność ta nie przeszkadzała mu w zrzędliwym monologu. Abi pokiwała głową i westchnęła cicho słysząc monolog partnera. Popatrzyła na zebrane dookoła twarze.

- Duch jest za blisko. Znajdzie nas. Podczas burzy są silniejsze. Spróbujemy z Nickiem go odciągnąć. Zanim nas znajdzie albo przyciągnie inne. Wy zostańcie tutaj. Jak opuścicie kryjówkę to ściągnięcie nie tylko tego jednego. Zwłaszcza wy dwaj świecie jak stroboskopy. U was się wyciszyło i teraz nie świecie bardziej niż oni. - stalkerka przedstawiła hibernatusom sytuację z poważnym głosem i miną. Przy uwagach o świeceniu wskazała na wymęczonych właśnie zakończoną przeprawa Mariana i Joe. Za to u Leili i Koichi sytuacja miała się unormować do hibernatusowego standardu. Wskazani mężczyźni nadal odczuwali dezorientację i zmęczenie, non stop od czasu wybudzenia w schronie. Na co jeszcze nałożyło się wyczerpujące psychicznie i fizycznie błądzenie w ciemnościach. Czarnowłosa Ormianka zaś po odpoczynku w kryjówce rzeczywiście czuła się lepiej niż przed.

- Nie dajcie zgasnąć świeczkom. Ani przerwać linii. Jak tu mimo to coś wpadnie to spieprzajcie. Może się komuś uda. Jesteśmy już w metrze. W pobliżu stacji “Elephant & Castle”. Na południe od rzeki. Znaczy tak to by pewnie wyglądało w waszych czasach i mapach. - Nick popatrzył na zebranych bez tym samym ponurym wzrokiem i głosem jaki zwykle widocznie raczył swoich rozmówców odkąd mogli go słyszeć i widzieć po dojściu do siebie z kriosnu.

- Tu są drzwi. - wskazał na poruszający się dym w kierunku przeciwnym niż wszyscy przyszli po przeczołganiu się przez rurę. Nic nie wskazywało by ten fragment dymu skrywał w sobie coś innego niż inne fragmenty dymu dookoła. - Dalej jest kawałek korytarza i w końcu dochodzi się do metra. W lewo powinna być “Elephant” w prawo “Kennington”. Jeśli to komuś coś mówi. I wedle mojego planu mieliśmy przekroczyć rzekę i udać się na zachód na Heathrow. Tam mamy samochód. Chociaż za cholerę nie wiem jak mielibyśmy w niego wcisnąć takie stado owieczek. - stalker pokręcił uczernioną twarzą która zdawała się trochę mienić jakby w tą czarną pastę był wgnieciony jakiś brokat albo coś podobnego. Abi szykowała się do wyjścia w podobny sposób czerniąc swoją twarz, szyję i dłonie tak samo jak jej partner przed chwilą.

- Nie polecam wyłazić na powierzchnię póki burza trwa. - stalker tłumaczył dalej swoje gdy pakująca się stalkera wtrąciła się niespodziewanie.

- Zrobiłam im dwa gwizdki jak spałeś. - rzuciła wyjmując z kieszeni dwa obronione kawałki plastikowej rurki w jakich generała wcześniej tak zawzięcie scyzorykiem.

- No to znów zawaliłaś. Teraz będą meczeć o kolejne gadżety. - westchnął starszy stalker. Chyba był gotowy do wyjścia, Abi też kończyła bo oboje kończyli się szykować stojąc już przed tym miejscem gdzie przed chwilą Nick mówił, że są drzwi.

Plastikowe kawałi rurki które Abi zmajstrowała podczas rozmowy miały teraz Keira i Sigrun. Wedle stalkerki były to gwizdki. Na upartego rzeczywiście trochę podobne. Chociaż jak się gwizdnęło to raczej świszczały niewyraźnie niż działały jak klasyczne gwizdki. A jednak właśnie te dwa małe przedmioty miały działać trochę podobnie jak wisiorek jej partnera. Przynajmniej na tyle by ostrzec czy poinformować o tym, że burza się skończy. Lub zbliżają się do jakiegoś “jądra” lub innego centrum zakłóceń. Gdyby teraz z tymi gwizdkami skierowały się ku powierzchni to im bliżej tym wyraźniej powinny one świszczeć. Zupełnie jakby ktoś w nie dmuchał właśnie. Zostawało stalkerce wierzyć albo nie na słowo bo te “gwizdki” w tej chwili nadal wyglądały jak kawałki pokrojonej i podziurawionej scyzorykiem rurki zapchane z jednej strony jakimś kitem czy inną gumą.

Szwedka z irokezem zaś całkiem dobrze orientowała się gdzie znajdują się stacje metra wspomniane przez Nortona. Lotnisko Heathrow też. Było mniej więcej jak mówił. Musieli się znajdować w samym centrum City. Względnie niedaleko Big Bena i tego typu klasycznych, turystycznych atrakcji. Na lotnisko Heathrow było przyzwoite połączenie z albo do centrum. No ale z buta to jednak był kawałek do przejścia. Pewnie z kilka godzin. Znaczy kiedyś w świecie i Londynie jaki ona pamiętała. Jeśli mieli nie wychodzić na powierzchnię póki burza trwała to jeszcze nie było źle o ile dałoby się podróżować metrem. A czy z “Kennington” czy z “Elephant” były tunele na drugą stronę rzeki.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline