Grubas z tasakiem nie był tym co planował na wieczór właściciel butów z metalowymi czubami. Widząc, że sprawa robi się poważna wyjął miecz i ściął się z Vincem. Niestety zlekceważył go. Grubas zbił cięcie, przerzucił tasak do drugiej ręki i zaatakował podstępnym sztychem. Zbir zgiął się wpół i padł na kolana upuszczając broń.
Ciężki dylemat “dociąć czy zostawić” przerwał trzask nad wejściem. Przez nieduże okienko w chmurze trocin,i pajęczyn i gubionych kartek wypadł Wróbel. Zdawało się, że zaraz gruchnie o ziemię niczym wór kartofli. Wciąż trzymając kapelusz rzecz jasna. Ale niestety moi drodzy, niczym kocór obrócił się i wylądował na nogach. - Mogą mnie… - nie dokończył bo drzwi magazynu otworzyły się i wypadło z nich kilku drabów w roboczych ubraniach z narzędziami mordu w dłoniach. - Zabijcie go i przynieście papiery! - dobiegł ich ryk ze środka.
Berdych wspomagany milczącą obecnością Ialdabode zaatakował. Niestety wąski korytarzyk sprzyjał drabowi z mieczem. Już po chwili pierś i ramiona orka znaczyły płytkie draśnięcia. Bandzior stojący z tyłu zachęcał kompana do większego wysiłku samemu będąc zablokowanym z tyłu.
R tymczasem tańczyła, a partnerów miała do tańca wielu. Kilku już leżało w pyle podłogi, ale ilość robiła swoje. Ciosy spadały z każdej strony, R nie dała rady uniknąć wszystkich. Poharatana krwawiła z wielu ran. Cień skończywszy z szpakowatym rzucił się na innych. Rwał i szarpał, ale zbiry odgryzały się skutecznie. Zwłaszcza, że nie mieli skrupułów przed pacyfikowaniem Cienia siedzącego na ich kompanie. Poharatany równie jak właścicielka zaczynał rozumieć, że beztroska zabawa zmieniła się w walkę o życie. |