Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-06-2018, 08:59   #154
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Mężczyna czekał na nią tam, gdzie poleciła. Doskonale pamiętała ów przestraszony, lecz jednocześnie uzłużny, szyk. Spojrzenie wbtite poroste we framugę, byle tylko nie spojrzeć na nią. Obawę przebijającą się przez pot, którego zapach dał się intensywnie poczuć. Ubrany był nieco lepiej niżeli poprzednio, gdy wysłała go na specjalne przeszpiegi. Kiedy tylko weszła padł przed nią na kolana kłaniając się głeboko.
- Wasza jasność - odezwał się - twój wierny podnóżek przyszedł przynosząc pewne informacje, które mogłyby cię, najwspanialsza, zainteresować.
- Wspaniale.
- Agnese uśmiechnęła się. - Czegoż ciekawego udało ci się dowiedzieć?
- Twoja wycieraczka, Toudi, odnalazł osoby, które zachęcały do ataku na ten pałac, o najwspanialsza ze wspaniałych.
- Oh… To rzeczywiście rewelacyjne wieści.
- Po chwili dodała lekko żartobliwie. - Pewnie ich tu nie przyprowadziłeś?
- Tylko jkednego, cudowna gwiazdo. Twój najniższy ze sług nie był w stanie przytargać innych. Ten leży pod pałacem w wozie Toudiego przykryty gów … przykryty śmierdzącym materiałem
- poprawił się.
- Dobrze się spisałeś. - Agnese zwróciła się do Borso. - Daj temu człowiekowi denara i weźcie z kilkoma wiadrami wiadra z zimną wodą. Ocućcice jegomościa, którego przywiózł Toudi i zamknijcie w jednym z pustych magazynków.
Z uśmiechem obróciła się w stronę Toudiego.
- Chcę byś informował mnie gdy ktoś będzie namawiał ludzi do ataku na mój pałac. Zapłacę za te informacje.
- Najwspanialszy promieniu słońca, Toudi wykona co tylko chcesz, ale jak wspomniałem, przytargałem jednego, lecz wiem, gdzie są dwaj pozostali. Toudi udał bowiem, iż ledwo uszedł z pałacu, gdzie zginął jego brat oraz pragnie zemsty. Stąd właśnie dalej już poszło jak po sznurku. Owa dwójka ukrywa się w piwnicach domu piekarza, który dawniej należał do możnego pana Paxiego, Pizziego, jakoś tak brzmi jego nazwisko. Wiem, że ów pan wyjechał i jest gdzieś przy Rzymie, bo jeden spośród tych ludzi był ranny i Toudi pomógł mu dostarczając butelkę mocnej starki
- wyjaśnił szybko jej najniższy podnóżek.
- Czy ów dom ma jakieś straże? - Zainteresowała się Agnese.
- Nie pani, ale jest młynarz, jego rodzina oraz trzynaścioro synów. Podobno starają się mieć choć jedną córkę. Ta trzynastka to chłopy na schwał - przyznał Toudi.
- Byłbyś mi w stanie opisać gdzie dokładnie w pałacu przesiadują tamci ludzie?
- Oni nie są w pałacu najjaśniesza Perło. Gdzież tam im do pałaców? Wcześniej ten Picci miał dom czynszowy, nieduży. To kiedy musiał wyjechać oddał go w użytkowanie młynarzowi, który nieopodal ze swoim szwagrem młyn ma taki na wiatr. Właśnie oni mieszkają w tym domu, zaś od zadka, znaczy tylca są takie drzwi tylko przymkniętem gdzie bluszcz się wije oraz duże krzaki, gdzie młodzi młynaqrczykowie kobity obracają. Tymi drzwiami łod podwórza trza wejść no i tam jest kilka piwniczek na jakieś tam rzeczy i w tej na lewo jest takie dwa worki wypchane słomą dla tych wiesz. Ten terzeci, tutaj, co go mam, miał ruszyć do tego za miastem, ale jak odszedł, to mu powiedziałem że podwiozę go wozem, jak siem zgodził, dostał obuszkiem po głowie. Padł niczym trusia. Tamci mają dzień czy dwa czy trzy czekać na niego
- opisywał Toudi.
- Dziękuję. - Agnese obróciła się. - Borso zapłać temu mężczyźnie i wykonaj moje polecenia. Widziałeś może Alessio?
Toudi dziękując sto pięćdziesiąt razy oraz wymyślając kolejne komplementy wycofał się z komnaqtty, zaś Borso skinął.
- Nie widziałem, ale słyszałem. Właściwie chłop upodobał sobie taki magazyn obok pokoju pralnego. Kiedy słychać stamtąd odpowiednie odgłosy, wtedy jest. Skoro słychać prawie zawsze, jest prawie zawsze. Idąc na twoje rozkazy także słyszałem.
- Jak to dobrze, że ma tyle sił.
- Zażartowała Agnese. - Dziękuję Borso. Zajmiesz się proszę tym gościem z wozu? - Wampirzyca obserwowała swego ghula. Trochę go ostatnio zaniedbywała i chyba czas najwyższy odrobinę uporządkować swój czas.
- Oczywiście signora. Jeśli mógłbym zaproponować, umyć go można, ale oprócz zamknięcia proponuję dobre więzy. Rozumiem bowiem, że chcesz go przesłuchać. Ponadto może warto pośpieszyć się z resztą? Lepiej załatwić się z nimi, póki nie nabiorą jakichkolwiek podejrzeń.
- Dlatego chcę porozmawiać z Alessio.
- Agnese uśmiechnęła się do swego ghula. - A pana z wozu pozostawiam tobie. Jak dla mnie możesz go nawet powiesić głową w dół, jeśli będzie możliwość.
- Rzekłaś signora
- Borso wyszedł, zaś po kilku minutach wszedł wesoły Alessio. Dopinał ubranie, uśmiechał się radośnie mrucząc pod nosem jakąś miejscową pioseneczkę opisującą miłość dwóch jaskółek.
- Witaj Agnese - uśmiechnął się do wampirzycy, która była młodziutka względem niego. - Czego florencka piękność oczekuje od swojego starego kompana? - zachowywał się całkowicie swobodnie. Oprócz markiza właściwie był jedyną osobą równą jej stanem, niezależną, która słuchała tylko wtedy, kiedy miała ochotę słuchać oraz uznawała słuszność decyzji Agnese.
- Ah wiesz… miałam na ciebie ochotę. - Zażartowała Agnese.
- Niestety wiesz, ja lubię bardziej, nie gniewaj się, takie panie przy kości, mające więcej zaokrągleń tutaj oraz ówdzie, jednym słowem słodkie, pucułowate służki bardziej mi jednak odpowiadają. Ale jeśli naprawdę chcesz, mogę rozesłać wici, że kogoś takiego potrzebujesz słodziutka - parsknął wesołym śmiechem.
- Cóż ja wolę panów którzy są w stanie dobić mi się do tylnej ścianki. - Mrugnęła do niego, podtrzymując rozbawiony ton. - Tak naprawdę to chciałam się ciebie poradzić.
- Zazwyczaj dobijam, ale nie każda jest tak długa w środku
- przyznał - jednak poradzić, hm dobra, co się stało? - jego ton nagle spoważniał.
Agnese oparła się o ścianę.
- Mamy jednego z ludzi, którzy namawiali innych do ataku na pałac i wiem gdzie jest dwóch pozostałych. Zastanawiam się czy się po nich nie pofatygować. - Wpatrywała się w faerie z założonymi na piersi rękami.
- Przy takich sytuacjach jestem za szybkim działaniem - przyznał Alessio. - Jeśli wiesz gdzie są to poszedłbym po tamtych, chyba że to gdzieś daleko. Właściwie, to lepiej zgarnąć wszystkich, których się da, potem zaś wypytać co nieco. Istnieją sposoby, ażeby powiedzieli nawet więcej, niżeli wiedzą. Dodatkowo bez użycia przemocy - uśmiechnął się do niej.
- Nie wiem czemu nie chcesz używać przemocy, ostatnio groźba kastracji była nawet skuteczna. - Agnese zamyśliła się wpatrując się w siedzącego naprzeciwko mężczyznę. - Pójdziesz tam ze mną? Załatwilibyśmy to szybko. Zgarnęłabym jeszcze naszego gangrelka.
- Jeśli chcesz kogoś utłuc, gangrel będzie idealny. Jeśli chcesz kogoś przechwycić po cichu, weź po prostu mnie oraz jakiś powóz. Dobry byłby Kowalski, ale on musi pilnować domu. Tak na wszelki wypadek. Mówiłaś, że masz dwóch dodatkowych. A czy to wszyscy, czy jest jakaś reszta?
- W budynku jest młynarz i rzesze jego synów. Wiesz to trochę jakbyś miał syna z każdą służką tutaj.
- Uśmiechnęła się do niego. - Więc rzeczywiście najlepiej byłoby tam po cichu wejść i wyjść. Może Kowalski użyczy mi kogoś do powożenia.
- Załatwię to. Jeśli to teren Rzymu, uwiniemy się spokojnie przed świtem. Hm, czy młynarz i reszta są wtajemniczeni?

- Jeszcze z nim nie rozmawiałam. Ale skoro mieszka w tym budynku pod nieobecność gospodarza… jest spora szansa. - Odpowiedziała spokojnie Agnese. - Będziesz musiał mnie lekko pilnować. Na samym czubku tego gówna siedzi Pazzi i najchętniej wypaliłabym ten dom aukcyjny do fundamentów.
- Chyba przyjaciółko, aukcyjny dom nie mieści się w domu młynarza
- stwierdził Alessio. - Raczej chłop po prostu musi coś robić pod rozkazem patrona. Jednak jeśli rzeczywiście za młynarzem stoi Pazzi, obawiam się, że jeśli znikniue tamta dwójka, młynarz zawiadomi Pazziego natychmiast, że zabierasz się ostro do niego.
- No to zajmiemy się też młynarzem. Co ty na to?
- Owszem, ale w innym stylu. Wiadomo, że młynarz zdecydowałby, czy wysłać kogoś do Pazziego, czy nie. Może też tylko przekazać mu wiadomość. Jeśli tak, musi wiedzieć, gdzie Pazzi się ukrywa, albo przynajmniej, jaki jest punkt kontaktowy, gdzie zostawić wieści. Jednak stawiałbym na osobiste spotkanie, bowiem wątpliwie, żeby był jakoś piśmienny. Można dlatego spytać go od razu zadając wiadomo jakie pytanie oraz delikatnie wtłoczyć mu do główki, żeby zachgowywał się, jakby nigdy nic.
- Pomożesz mi tam wejść, a sprawię, że najchętniej będzie działał razem ze mną.
- Agnese przeciągnęła się. - Chcesz pójść do Kowalskiego czy ja mam to zrobić? Chciałabym przebrać się w coś czego nie szkoda mi będzie zakrwawić.
- Pewnie, że pójdę. Takie wyprawy dorównują niemal dobremu seksowi, albo przynajmniej stanowią świetne uzupełnienie. Załatwię wszystko, zaś ty staw się za pół godziny przy bramie. Dasz radę?
- O ile mój narzeczony mnie nie dopadnie… na pewno.
- Mrugnęła do Alessio i opuściła pokój.
 
Aiko jest offline