Świadomość Dai wracała powoli.
"Czy ja umarłam? Czemu nic nie rozumiem?"
Zaskoczenie sprawiło, że raptownie otworzyła oczy.
Z ulgą stwierdziła, że jednak nadal przebywa na padole łez a trudności ze zrozumieniem czegokolwiek spowodowane było rozmową między krasnoludami.
Duraka Dai potrafiła zrozumieć najwyraźniej. Wypowiedziom zebranych jednak nie przysłuchiwała się jakoś szczególnie uważnie. Usiadła ostrożnie na podłodze i zaczęła obmacywać swą pierś.
Koszula lepka była od zasychającej krwi. Wsunęła palec przez otwór w materiale, ostrożnie macając opatrunek. Bolało ją i coś rzęziło w środku, sprawiając, że nabieranie oddechu stało się obecnie przykrą koniecznością.
Kręciło się jej w głowie. Mrugając, rozejrzała się po pomieszczeniu a usta uformowały się w krąglutkie 'O'. Spojrzeniem szukała Karla, Dietricha, Lilou i Leliany.
Chciała wstać by wesprzeć Duraka, ale podłoga wydawała się tak doskonale wygodna. Chwila rozmyślań nad wygodą drewnianych klepek okazała się przełomową. Powoli i ostrożnie - całkiem jak babcia Margaritli - niziołczyca podniosła się najpierw na czworaka by następnie stanąć niepewnie na nogach. Dłoń oparła na ramieniu Duraka, żeby, rzecz jasna, to jemu dodać animuszu. Ze skupioną minką przysłuchiwała się rozmowie.