Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-06-2018, 17:30   #33
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://i1.wp.com/palmsatforestlakes.com/wp-content/uploads/2015/10/plams-homepage-small-web.jpg[/MEDIA]


Znajomość golfa była wymagana w tym mieście. W golfa grała elita, zarówno finansowa jak i urzędnicza. Grał i Caine… z obowiązku. Z gier używających kija preferował bowiem bilard. Zjawił się przed czasem na polu golfowym, by mieć pewność, że się nie spóźni. I czekał na swojego “przeciwnika”. Zrezygnował z usług caddies i liczył że McGee postąpi podobnie. Bądź co bądź lepiej samemu ciągnąć wózek, niż mieć za plecami dwa gumowe ucha.

- Caine. Nie będę Cię czarował. Poszedłem do Podwiązki i Emanuelle, aby uwiarygodnić się u ciebie. Wiem, że się z nią przyjaźnisz z nią podobne jak ja. Mamy więcej wspólnych spraw niż myślisz, że mamy. Ale widzę po twojej minie, że nadal nie ufasz koledze z branży. Mam rację? - McGee uśmiechnął się ironicznie.
- Alicja pewnie nadal mi robi złą opinię. - dodał biorąc kije na ramię.
- I przypuszczam, że ma rację. - odwzajemnił szczerość James ustawiając piłeczkę na wbitej w trawie podstawce. - Ja pierwszy. Doświadczenie przed młodością.
Zamach, uderzenie. Piłeczka pofrunęła po łuku, schodząc nieco na bok. Na szczęście nie napotkała po upadku pułapki piaskowej.
- Na szczęście wspólnota interesów nie wymaga osobistych sympatii. - odparł ironicznie Caine. - A ja potrafię docenić inicjatywę. Poza tym nasze interesy się splatają.
Po czym spytał.- Emanuelle twierdziła, że potrafisz być dobry w zdobywaniu informacji. Więc pewnie wiesz czemu Perkins jest już spalony?
McGee brał zamach, gdy padło pytanie. Piłeczka uderzona została czysto i poleciała daleko.
- Oczywiście wiem. Powód nie jest trywialny, same szczegóły nie są tak istotne. Ale chodzi o jego kłopoty rodzinne. Podobno jest zamieszany w śmierć swoich teściów, jego żoneczka chce rozwodu, a dzieci paplają prasie o tym jakim skurwielem jest ich ojciec. Sam rozumiesz dla prasy to jest ciąg tematów do wałkowania. On nie tylko jest spalony jak kandydat na miejsce po Andersonie. Ale wątpię, by ktoś ze starych klientów mu zaufał i powierzył jakiekolwiek zlecenie.
- Wyczułeś więc skąd wiatr wieje i uznałeś, że w twoim interesie jest zostać moim protegowanym. Ja zaś jestem skłonny przystać na taki sojusz, acz… sam rozumiesz, musisz się sprawdzić. W ramach testu, mam już dla ciebie zadanie. - rzekł starszy adwokat ruszając w kierunku w którym poleciały piłeczki. - Niedawno samobójstwo popełnił niejaki Andrew Morozow. Chciałbym żebyś dowiedział się wszystkiego co się da w tej sprawie. I przekazał mi te informacje.
Przy słowie “protegowany" McGee uśmiechnął się delikatnie jakby potwierdzał intuicje James’a.
- Tak czułego nosa nie mam, ale informacje to jak zapewne słyszałeś moja specjalność. Potrzebuję dwu dni, aby dowiedzieć się o tym nieszczęsnym samobójcy. To znajomy, klient, dlaczego interesujesz się tym zgonem? - nagle McGee wstrzymał się z dalszym ciągiem pytań. - Jeśli oczywiście mogę wiedzieć? To ułatwiłoby mi pracę. Czy po prostu przynieść cokolwiek znajdę bez kontekstów i powiązań. Zapewne o nic nie pytać?
- Nie mam z nim żadnych powiązań. Nigdy go nie widziałem. Uznaj to za test.- Caine podał mu gazetę. - Znalazłem jego nazwisko w prasie. Ustal jak najwięcej, bo tak dowiedziesz jak wartościowym partnerem możesz być.
- Samobójców ostatnio coraz więcej. - podsumował Erik. - Dobra zrobię to dla Ciebie. A nie szkoda Ci czasu na takie zabawy z słuchaniem o przypadkowych samobójcach z gazety? Może bardziej interesowałoby Cię to co już wiem. Liczyłem, że zapytasz, co mówią o Tobie. -
- Co piszą w gazetach? Nie bardzo…- stwierdził ironicznie adwokat. - Owszem, nazwisko w prasie przynosi sławę. Ale na samej sławie daleko nie zajedziesz. Renomę zdobywa się wygrywając procesy. Skuteczność przyciąga bardziej zyskowne nazwiska niż sama rozpoznawalność.
- Tak. Skuteczność. - przytaknął młody adwokat i po chwili powtórzył. - Skuteczność i dyskrecja. A wracając do tego czy mogę być przydatny to powiem Ci, że musisz na siebie uważać. - powiedział McGee z kamienną miną. - Teraz kiedy jesteś kandydatem na schedę po Andersonie pewnie zaczną Cię śledzić. W zasadzie już pewnie zaczęli. To stanowisko jest niezwykle istotne. Wielu chciałoby tam widzieć swojego kandydata. Mówię Ci to jako przyjaciel. To powinno Cię bardziej zajmować i niż obcy ludzie z gazet.
- Nie jestem kryształowym człowiekiem. Wiedziano to już wtedy, gdy mnie brano pod uwagę jako kandydata.- zamyślił się Caine. Wzruszył ramionami.- Udawanie takiego… raczej nie ma już sensu. A podrzucanie kontrolowanych skandali pismakom będzie lepszą strategią niż nerwowe tuszowanie każdej wpadki.-
Spojrzał na McGee i dodał ironicznie.- To jakie już brudy prasa wyciągnęła? Moje wizyty u House of Pink Garter? Cóż… przynajmniej znajdę się w dobrym towarzystwie. Przychodzi tam wiele osób z śmietanki towarzyskiej miasta.
McGee pokiwał tylko głową z uznaniem na pomysł podrzucenia prasie materiału.
- W naszych czasach nikt nie jest kryształowy. A poza tym kryształ łatwo się tłucze. - Erik poprawił torbę z kijami na ramieniu.

- Prasa? No pewnie zacznie szukać jak awansujesz. Dziennikarze raczej wolą teraz twojego pryncypała Blackwooda. - uśmiechnął się McGee. - jeszcze jeden dołek i z tamtego wzniesienia będzie widać jego dom. Często tu ostatnio grywam. Jest tu klub golfowy “Silver” słyszałaś o nim?
- Nie. Nie słyszałem. - stwierdził lakonicznie Caine, nieco rozczarowany określeniem “pryncypał”. Nie pasowało ono do Blackwooda, który był bardziej klientem adwokata. Zresztą mało znaczącym, bo przed swoją śmiercią milioner rzadko pakował się w kłopoty wymagające usług Jamesa.
- To klub skupiający wpływowych ludzi z nowoorleańskiej elity. Czyli jeszcze nie dostałeś zaproszenia do klubu ważniaków.
- Jeszcze nie.- uśmiechnął się ironicznie Caine, który jakoś nie miał aż takiego parcia na stołki. Osiągnął wiele i lubił bardziej wygodę niż władzę.
- A jak tam Blackwood i jego rodzinka? Czy wyznajesz zasadę że o pracy nie rozmawiasz na spotkaniach towarzyskich?
- Tyle że to nie jest spotkanie towarzyskie. A skoro znalazłeś dojście do mnie, to i z dojściem do wdowy po nim sobie poradzisz. Czy córki. - stwierdził ironicznie Caine, któremu przyszło do głowy, że McGee może nie tylko jemu przekazywać uzyskane informacje. Więc ambitny młodzik jakoś nie potrafił wzbudzić zaufania Jamesa. - Więc zbieraj u źródła ploteczki o Blackwoodach.

Uważny i mało wylewny Caine wydawał się niedostępny dla młodego adwokata. Punktował ironicznie jego wypowiedzi i unikał niewygodnych pytań. Wieloletnia praktyka prowadzenia rozmów przed sądem widocznie uczyniła go trudnym partnerem do konwersacji. McGee skupił się na grze i zamiast nawiązywać tematy czekał na to co powie Caine. Nie zamierzał ustawiać mu już piłeczki, a zobaczyć czy on sam będzie miał chęć do zadawania pytań. A i sam adwokat nie zamierzał nic więcej nie mówić ciekawskiemu McGee. Czas by ów mężczyzna wykazał się użytecznością przed swoim potencjalnym “promotorem”. James skupił się więc na grze w golfa, tym bardziej że musiał poćwiczyć tą dyscyplinę sportu. Wszak jeśli sprawy potoczą się dla niego dobrze, to wkrótce przyjdzie mu spędzać więcej czasu na wędrówce od dołka do dołka.


Czerwony Packard adwokata ruszył od razu. James skierował się do swojego biura, by odebrać od swojej sekretarki ewentualne powiadomienia o telefonach jakich nie miał okazji odebrać. Musiał też zadzwonić do Gordona Butlera i jakoś wytłumaczyć czemu tak długo go ignorował. W końcu dyrektor więzienia Parish Prison nie jest osobą którą warto traktować protekcjonalnie. No i … relaks. Zamierzał odwiedzić Różową Podwiązkę, a jeśli zostanie zauważony przez jakichś pismaków, to cóż… im szybciej rozminuje tą petardkę tym lepiej. W końcu najmniej szkodzą przebrzmiałe skandale.


W biurze James miał wystarczająco dużo czasu by się odprężyć. Alice nie zasypała go informacjami o telefonach i kontaktach. Był to spokojny dzień, więc Caine mógł spokojnie zrealizować swój plan. I zadzwonił do Butlera. Oczywiście zaczął od przeprosin, że dzwoni dopiero teraz. Wyjaśnił to napiętym terminarzem w związku ze zgonem Blackwooda. Co prawda nie była to prawda. Ale James chciał zachować dobre stosunki z naczelnikiem więzienia.
I wyglądało na to, że mógł zdobyć także i dług wdzięczności. Gordon Butler chciał go prosić o reprezentowanie w sądzie brata. Ale w tym momencie sprawa się przeciągała, bo jego brat zaginął. I obecnie jest poszukiwany. Niemniej dyrektorowi więzienia nadal zależało na prowadzeniu sprawy przez Caine’a. Przy okazji adwokat dowiedział się, że w sprawie Blackwooda został aresztowany Luigi Giordano.
Niestety Caine obecnie nie bardzo mógł pomóc w tej sprawie. Był adwokatem i dopóki brat Butlera nie został aresztowany niewiele mógł pomóc. Poradził za to wynajęcie jakiegoś detektywa, który znalazłby i krewnego naczelnika więzienia i dowody na jego niewinność. Obiecał jednak Gordonowi, że będzie reprezentował jego brata, gdy już stanie przed sądem. No i zaproponował spotkanie, by omówić tą sprawę w cztery oczy. Gordon zgodził się na spotkanie jutro około godziny dwunastej, w swoim gabinecie, w Parish Prison.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 25-08-2018 o 21:13.
abishai jest offline