Berdych skończył z toporną szermierką i wziął się do magii. Pocisk skondensowanej energii uderzył w pierś napastnika. Ten padł na plecy gubiąc miecz i czepiając się skrzynek by ustać na nogach. Niestety. Śmiertelna magia położyła kres jego jakże ciekawego i pełnego zwrotów akcji żywota. Drugi widząc co się stało błyskawicznie wykorzystał okazję i zniknął we wnętrzu magazyny wrzeszcząc:
- Mają maga!
W środku:
Cień wlokąc tubę kluczył między nogami dokerów podziwiając okute czuby roboczych butów. Szczęśliwie udało mu się uniknąć demonstracji owego obuwia w praktyce. Widząc otwarte wrota nie fatygował się do okna, którym wyskoczyła R. Na zewnątrz w glorii i chwale czekali na nich Vince i Wróbel.
Tymczasem od frontu:
- Albo możecie skończyć jak on - dodał Wróbel.
Trafiony w pierś spojrzał na nóż i zbladł ze zgrozy. Czerwień rozlała się po brudnej szarości jego koszuli. Do nosa Kapitana doszła woń malin i spirytusu.
- Ty skurwysynu - wrzasnął jeden z pozostałych. -
To była nalewka jego babki, recepturę zabrała ze sobą do grobu.
Czara goryczy została przelana.
Ponaglani rozkazami swego herszta jak i chęcią pomsty za zniszczenie pamiątki po babci dokerzy zaatakowali. Kuba mało nie stracił kapelusza już w pierwszym staci. Vince osłonił wycofującego się Eldreda. Trup ścielił się gęsto, prawie każdego padłego dokera okupowali raną. W końcu ledwo trzymając się na nogach doczekali odsieczy, Berdych i Iladaboda wypadli z magazynu i zaatakowali od tyłu. Szyki dokerów zostały złamane… no dobra co wam będę kłamał, bezładna kupa otaczajaca naszych bohaterow rozsypała się i każdy zaczął uciekać w swoją stronę.
Herst także wziął nogi za pas, sadził wielkimi susami, o które trudno by podejrzewać kogoś jego postury. A w barach był szeroki jak szafa.
Z magazynu zaś zaczynał wydobywać się dym, przewrócona w ferworze walki lampa naftowa stała się źródłem o wiele większego światła, a także źródła ciepła...
Ostatnio edytowane przez Mike : 20-06-2018 o 12:44.