Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-06-2018, 00:54   #626
Czarna
 
Czarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Czarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputację
Stan zawieszenia między jawą, a śmiercią trwał… za krótko. Żywi mówili na to sen, San Marino wolała inną nazwę - czuwanie. Czas gdy ciało odpoczywało, a duch trwał w gotowości słuchając i czekając na inne zbłąkane dusze. Tym razem też jedna się znalazła, połączona ze światem materialnym za pomocą zniszczonego portfela ze zdjęciem i dokumentami, chociaż akurat ten umarły nie należał do zbyt zaborczych. Nie pchał się Mówcy na siłę w spektrum postrzegania, błąkając się na obrzeżach, wyczuwalny nie bardziej niż czyjś czujny wzrok zza winkla, gdy czasem idzie dostrzec poruszenie samym krańcem oka. Tuż przy zewnętrznym kąciku.
Zimno. Wilgoć. Czerń. Oddech zmieniający się w parę, zapach zbutwiałego drewna i bagna, wdzierające się przez nos aż do samego wnętrza czaszki. Niewygodna, twarda podłoga pod ciałem i drugie ciało tuż obok: ciepłe, żywe, oddychające miarowo pod szorstkim kocem barwy zgniłej zieleni. Albo brązu. Albo mieszanki obu tych kolorów. Pod nim dwoje ludzi z Krukiem pośrodku, przycupniętym na wysokości ich piersi i łypiącym smolistymi oczodołami na Więź, która nie miała prawa powstać. Ale powstała i miała się dobrze.
Wraz z powrotem świadomości pojawiło się znużenie, ból obitych mięśni i ten inny. Rozrywający umysł od środka - pokłosie zbyt długiego przebywania w świecie Popiołu. Gdzieś w dalszej perspektywie szamanka słyszała szum ulewy. W bliższej zaś poruszenie, przyciszone głosy i skrzypienie starego materaca. Głos Plamy, która mówiła… co nie było żadną nowością. Głos Diabła, odpowiadającego sennie, a potem z rozbawioną uwagą.
W jeszcze bliższej perspektywie, tej znajdującej się na wyciągnięcie ręki też zachodziły zmiany. Miarowy oddech łaskoczący czubek głowy zmienił się w serię krótkich sapnięć i westchnienie. Pomruk budzącego się do życia Żywego.
- Udajmy że przekroczyliśmy Barierę i zamieszkaliśmy wśród Popiołów - wyszeptała nie otwierając oczu, za to przyciskając się do Pazura na przekór konieczności wzięcia się za robotę.

- A trzeba do tego wstawać? - zapytał Nix sennym głosem i przecierając oczy wolną ręką. Westchnął gdy pewnie do niego też dotarł już ból egzystencjalny i cała przegniła, zimna i mokra rzeczywistość do jakiej powracali. Widocznie też wolałby się budzić w innej scenerii i okolicznościach. Po omacku jednak poprawił swój chwyt przyciągając trzymaną kobietę nieco bliżej o siebie.

- Właśnie nie trzeba - odmruczała, wciskając twarz pod koce i narzuty - Zostajemy i udajemy martwych aż zrobi się cieplej. Wstanie słońce, przestanie padać, a widma odejdą. Dopisze nam szczęście to nas nie zakopią, tylko zostawią w cholerę. Albo… może kamuflaż? Znasz się na kamuflażu? Zamaskuj nas… udamy że się zgubiliśmy…

Nix półprzytomnie prychnął z rozbawienia wciąż nie otwierając oczu.
- No pewnie, że nas tu nie zakopią. - powiedział uśmiechając się cicho. Jedna jego dłoń przyciskała do siebie kibić swojej żony. Druga wylądowała gdzieś w jej włosach przeczesując je leniwymi ruchami. - Tu jest tyle wody, że nic się nie da zakopać. - dodał po chwili jakby zdradzał jej wielki sekret.

- Nie bój się Śliczny - Otero ułożyła się wygodniej, nadstawiając głowę na głaskanie jak duża, oczaszkowana wersja cmentarnego kota - Co ma wisieć nie utonie, a co spłonąć wnet dziś spłonie… ale to nie nasz dzień na dołączenie do korowodu Duchów. - objęła go jeszcze mocniej, na granicy przyduszania w pasie. - Myślisz że Plama wystawi nam… - zamilkła, słuchając szeptów przy uchu - … lewe zwolnienie? Kiedyś… tak się robiło. Jak się nie chciało iść do roboty. A wy co robiliście w jednostce jak pogoda była chujowa i nie chcieliście świechtać poligonu?

- Lewe zwolnenie?
- Nix otworzył jedno oko by łypnąć nim na żonę. Znowu chyba go to rozbawiło. Nieco przemodelował ich pozycję tak, że przesunął ją bardziej na siebie tak, że teraz właściwie bardziej leżała na nim niż obok niego. - U nas nie było lewizn. Pokazywali bramę do świata zewnętrznego i cały czas się darli nam na uchem, że nie musimy tutaj być. Że tam jest fajniej, lepiej, nikt się nie drze, nie polewają cię wodą ze szlaucha, nie robisz nieskończoność pompek, nie przeciągają cię po błocie pod drutami i w ogóle takie tam. I ludzie korzystali z tego wyproszenia. Aż zostali tylko ci których nic na świecie nie mogło zatrzymać by zostali Pazurami. Szóstka. Z naszej grupy została nas na końcu szóstka. Z 83. - podłożył sobie ramię pod głowę i chyba trochę odpłynął w głąb własnych wspomnień. Chwilę gdy to mówił uśmiechał się łagodnie ale wzrok gdzieś błądził mu w mroku przegniłego sufitu. Dłoń przesuwająca się przez włosy po skórze głowy San Marino też zdawała się zwalniać i poruszać bardziej samowolnie bez udziału świadomej woli właściciela.

Nożowniczka wzdrygnęła się w pewnym momencie opowieści, otwierając wreszcie oczy i wpatrując się w twarz najemnika z bliskiej odległości niecałej dłoni. Gładziła go po włosach i patrzyła, też zaczynając się uśmiechać. Moze i było zimno, może i mieli przejebane. Może nawet nie dożyją do następnej północy, ale mimo tego Pete wciąż potrafił rozczulać, gdy się tak lampił gdzieś w przeszłość, zostawiając ciało na zimnej podłodze.
- Polewali was wodą - powtórzyła ironicznie, mrużąc oczy - Ze szlaucha - doprecyzowała żeby nie zostawiać niedomówień, ani niejasności - Ile wypadków miała wasza kadra tak średnio w roku? Chyba… zabiłabym takiego gnojka który spróbowałby podobnej sztuczki. Był taki jeden, ale… - zacięła się, dobry humor i czar chwili prysły. Wzruszyła zbywająco ramionami - Używał wiadra. W końcu go zarżnęłam. Kiedy… odechciało mu się heheszków.

- Och, nie wątpię.
- Pazur roześmiał się i pocałował żonę w usta. Przesunął palcami po jej policzku po czym znów powrócił głowa do swojego ramienia a drugą dłonią zawędrował na jej grzbiet. Palce mężczyzny zaczęły bawić się przesuwając się nieśpiesznie po okrytym kawałku skóry między kurtką a spodniami. - Ale wiesz co? - najemnik znowu podniósł nieco głowę by spojrzeć na twarz szamanki. - To już za nami. - skrzywił nieco wargi co pewnie miało znaczyć, że to przeszłość którą nie powinni się teraz obciążać.

Czarnowłosa głowa przekrzywiła się na bok, gdy San Marino łapała lepszą perspektywę. Kiwała potakująco w rytm słów swojego Żywego aż nagle zrobiła ironiczną minę, pochylając się aż zetknęli się nosami.
- Nie ma mowy - stwierdziła gładko i prawie bez złośliwej radości - Znajdę kawałek węża i zrobię ci odpowiednią pobudkę, kiedy nie będziesz się spodziewał. Żebyś z wprawy bojowej nie wyszedł, o szkoleniu pamiętał i innych plakatowych sprawach. Skoro już na mnie poleciałeś i cię wyrwałam… wiesz, jakby trzeba było ostudzić zapał, coś wymyślimy - zagryzła wargi aby się nie roześmiać.

- Taakk? - Peter uniósł brwi, potem pokiwał w zamyśleniu głową, wykrzywił jeszcze do tego wargi i w ogóle całościowo dawał znaki i świetlne i dymne, że się nad czymś poważnie zastanawia. W końcu widocznie się zastanowił wystarczająco poważnie bo się odezwał coś jeszcze. - Kurde a mnie się zawsze wydawało, że małżeństwo to wiesz, żona przynosi swojemu mężowi bambosze i piwo do ręki a on siedzi w fotelu przed telewizorem cholera nie mam telewizora, wiesz kochanie, musimy skombinować jakiś telewizor. - najemnik jak zaczął mówić to mówił płynnie, i monotonnie, i prawie niezmiennym tempem tak, że łatwo i gładko szło odruchowo łyknąć różne tematy i detale jakie poruszał jakby były jednolitym ciągiem myślowym. Na końcu spojrzał na twarz żony i pokiwał głową by podkreślić jakie ważne jest zdobycie tego telewizora do szczęśliwego pożycia małżeńskiego.

Szamanka westchnęła ciężko, przybierając zawiedzioną minę i nawet jej to zgrabnie wyszło.
- Kto ci takich głupot naopowiadał? Bambosze? Telewizor? I co byś tam oglądał? - wyprostowała się nagle, siadając na nim okrakiem, a głowę obróciła gdzieś w bok i ciemność w kącie pokoju. Chwilę z nią mamrotała, marszcząc czoło i krzywiąc usta, aż kiwnęła jej głową i wróciła do leżenia.
- Ligę superbowl ? Puchar Europy? Olimpiadę? Cokolwiek to jest, ale nie martw się. Po to masz mnie, żebym ci prostowała światopogląd. Na tym polega małżeństwo - westchnęła i zaczęła tłumaczyć bardzo powoli, aby odpowiednie fakty dotarły pod pazurową kopułkę, tak dotąd nieoświeconą i niedoinformowaną.
- Widzisz… wyrwałam cię dlatego, że mundury są idealnymi kandydatami na mężów. Umieją słuchać i wykonywać rozkazy. Do tego przywykli do paskudnej kuchni… albo sami gotują, więc żona w spokoju może zająć się ważnymi sprawami - mówiła łagodnie, głaszcząc lekko zarośnięty policzek męża kciukiem - Na przykład zajmować się zgrają kotów, czyścić broń… rozmawiać z Duchami.Iść na wódkę z kumplami z pracy. I telewizor? Nie potrzebujesz telewizora kochanie, lepszy laptop. - wyjaśniła i tą niejasność, uśmiechając się czule - Ogarniemy laptopa… widzisz? Jak to milo i szybko pyka, jak to nasza wspólna decyzja?

- Hmm… laptop?
- Peter zmrużył oczy i zmarszczył brwi z zastanowieniem jakby na poważnie zastanawiając się nad tym co mówiła. Ponieważ siadła na nim okrakiem wychodząc poza zasięg jego dłoni to jego dłoń i palce zaczęły się przesuwać po tej części jej anatomii do jakich sięgnęła w tym wypadku było to jej udo.
- No, może, może… Ale wiesz, telewizor to taka klasyka. Amerykańska tradycja i styl życia. - przeniósł wzrok z uda Emi na jej twarz by podkreślić swoje racje chociaż dłonią nie przestawał się bawić jej udem.
- I mundurowi słuchają rozkazów i sami gotują? A żona może iść na wódkę? Z kumplami? - zmrużył oczy sprawdzając czy dobrze zrozumiał sens wypowiedzi małżonki. - Hmm… Ale to jak mundurowi są tacy zajebiści to właściwie po co im żona? Jak i tak wszystko robią sami? - popatrzył z przekorą w oczach i drwiącym uśmieszkiem na czarnowłosą szamankę jaka na nim siedziała.
- I mówisz, że to ty mnie wyrwałaś? Tak? Hmm… No wiesz, ja to jakoś inaczej pamiętam. Wiesz, takie rozmaślone spojrzenia, wpadanie w ramiona i takie tam ochy i achy… no tak, tak, tak jakoś to było… - pokiwał głową jakby przypomniał sobie wydarzenia z ostatniej nocy i wieczoru. - O jakoś tak właśnie. - powiedział gdy nagle popchnął kolanem w jej tyłek tak, że opadła na niego. A on wtedy złapał ją przytrzymując przy sobie. - Dokładnie tak. W same ramiona. - pokiwał głową w zadowoleniu i z ciepłym uśmiechem i na ustach i w oczach patrząc na twarz jaka znowu była w zasięgu jego twarzy.

- Po co żona? - kobieta zaśmiała się krótko na manewr zmiany pozycji. Chętnie dała się położyć, objąć i ledwo padła na klatę w mundurze, zostawiła pocałunek na środku czoła Petera.
- Jak to po co? - wróciła gładko do prostowania światopoglądu, udając że wcale nie ma z tego masy radochy. - Żona jest po to, żebyś mógł się chwalić przed kumplami, że jakaś w końcu cię chciała… i wspaniałomyślnie adoptowała, aby użerać się w obu światach. - westchnęła rozdzierająco dając znak jak jej z tym faktem ciężko. Chciała dodać coś jeszcze, ale z posłania obok rozległo się nagle rytmiczne stękanie, przetykane odgłosami ciamkania i mokrego ssania. Szamanka odwróciła twarz w tamtym kierunku i zaśmiała się cicho, wskazując mężowi głową drugi rozentuzjazmowany barłóg.
- Poza tym za coś takiego żonie nie musisz płacić - wyszczerzyła się, przechodząc na szept i zawisając mu nad twarzą - Ani płakać, ani prosić. Poza tym możesz mieć ten mundur i być zajebisty, ale dzieciaka sam sobie nie zrobisz - teraz już szczerzyła się bezczelnie od ucha do ucha - Koledzy też ci nie pomogą… no chyba że masz żonę. A koledzy są niezgorsi, ona się czuje zaniedbana i takie tam historie, wiadomo jak bywa…. i co? Jakie maślące wzdychania, jakie lecenie… co ty brałeś że takie zwidy załapałeś - popatrzyła na niego w parodii groźnej miny - I najważniejsze. Dlaczego się nie podzieliłeś ze swoim Mówcą?

- Hmmm…
- tym razem z ust leżącego najemnika rozeszło się dłuższe westchnienie gdy w myślach obrabiał to co powiedziała leżąca na nim żona. Też na chwilę odwrócił wzrok by zerknąć na drugą parkę, tą zajmującą i zajmującą się sobą na kanapie. Wrócił jednak spojrzeniem z powrotem do twarzy przed sobą. Palcami zaczął znowu poprawiać i odgarniać czarne loki spadające z głowy na twarz szamanki.
- I nie muszę płacić za takie coś i jest pod ręką tak? Hmm... - pokiwał głową obracając w głowie ten pomysł. - No… No okey, niezłe… - zgodził się w końcu kiwając głową i pacnął palcem czubek nosa szamanki. - I mówię o tych maślących spojrzeniach jakie miałaś wcześniej. Widocznie nie widziałaś samej siebie. Ale możesz zaufać swojemu mężowi. I uwierzyć mu jak było. - Pazur pokiwał głową z przekonaniem by przekonać do tych słów i leżącą na nim kobietę. - Właściwie… To teraz też masz te rozmaślone spojrzenie… - doprecyzował trochę odsuwając głowę na ile mógł by spojrzeć na twarz kobiety z ciut lepszej perspektywy. - I miałbym z tobą podzielić się z tobą tym towarem? Ehh, no dobra, niech będzie… czekaj, czekaj, jak to szło… - Nix zmarszczył brwi i wolną dłonią przesunął palcami po krawędzi szczęki San Marino. Potem przesunął ją ku jej brodzie, ustom i w końcu podrażnił przez chwilę jej wargi delikatnym dotykiem jakby próbował coś tam wymacać, znaleźć czy namierzyć.
- Aaa… już chyba wiem jak to szło… - pokiwał głową ucieszony i po chwili jego palce przy ustach Emily zostały zastąpione przez jego wargi.

- To jest ironia, nie rozmaślenie. Jak laska tak na ciebie patrzy nie znaczy, że jej miękną kolana… - nożowniczka zdążyła wymruczeć zanim nie została zamknięta skuteczniej niż przez odpowiednią ripostę. Ledwo ich usta się zetknęły przez zimne, blade ciało przeszedł prąd. Złapała twarz poniżej w dłonie, unieruchamiając ją i przypuszczając własny atak językiem w głąb wrogiego terytorium. Całowała mocno, długo, aż nawet jej zaczęło brakować tchu, chociaż w nieoddychaniu miała całkiem niezłą praktykę, jako ktoś nie do końca żywy. Zabierała na zapas to co jej dawał, korzystała z tak chętnie i wdzięcznie podstawionej podpuchy już nie udając że cała scena nie robi na niej żadnego wrażenia.
- Tym razem nie mamy kamery - parsknęła gdy wreszcie musiała się od niego oderwać, co wykorzystała inaczej. Puściła jego głowę, zamiast niej chwytając bluzę munduru, a konkretniej guziki. Najchętniej by je zerwała, byle szybciej… no ale potem będą potrzebne. Szkoda.

- Ooo… to jak laska się we mnie wślepia to to nie jest maślenie? O cholera a już myślałem, że tyle lasek na mnie leci… - Peter całkiem udanie udał zmartwionego tym swoim odkryciem jakiego dokonał dzięki oświeceniu przez swoją małżonkę. Przez chwilę dał się biernie rozbierać ale w końcu dobra passa San Marino się skończyła. - Tyy, czekaj, czekaj… coś mi tu nie gra… - powiedział gdy podniósł nieco głowę i popatrzył na już rozpięty przez czarnowłosą kobietę mundur i jej dłonie myszkujące już po jego podkoszulce i tuż po. Facet wydawał się promieniować żywym ciepłem jak jakiś żywy grzejnik. - A już wiem! No źle się do tego zabierasz. - powiedział kręcąc głową i nieco podnosząc wzrok ku twarzy właścicielki tych dłoni. Znowu ją złapał, tym razem za ramiona i pociągnął do siebie, że znowu wylądowała na nim. Ale na tym nie skończył. Obrócił ją jeszcze wzdłuż osi tak, że nadal na nim leżała ale tym razem plecami.
- O, i teraz tak jeszcze tylko trochę tutaj… - wymruczał mężczyzna i teraz jego dłonie zaczęły błądzić po torsie kobiety swobodniej rozpinając i rozsuwając to co miała na sobie by dostać się do tego co miała pod spodem.

- Jakoś… będziesz musiał z tym żyć. Myślenie… nie zawsze wychodzi, nie dygaj. Każdy tak ma - mruczała ospale, przymykając oczy. Bez szemrania dała się wyłuskać z koszuli i płaszcza, a potem podkoszulki i stanika, korzystając z okazji aby w najlepsze i za całkowitą darmochę grzać plecy o jego pierś. W międzyczasie zajęła dłonie rozpinaniem spodni. Najpierw swoich, bo miała bliżej, wygodniej i nie trzeba było do tego odklejać się od termofora pod spodem.
- Nie gadaj że tego też cię panowie w mundurach uczyli. Szkolenie na Pazura, gdzieś w zimnym, obskurnym rowie. Indywidualne, dogłębne… numer lekcji 69 - zaśmiała się, ulegając podszeptom otaczających ich widmowych postaci, które widziała tylko ona. - I co, dużo takich do ciebie wzdychało? Ten mundur, ta buźka z plakatu - westchnęła, wciągając na siebie koc i nakrywając ich oboje - Będę musiała ogarnąć noże. Dużo noży. trucizny… na wypadek jakby jakaś się przypałętała i mi się nie spodobała. Nie lubię blondynek, nie jarają mnie, więc takiej na trzecią nie zaprosimy.

- Nie lubisz blondynek?
- Nix też chyba podłapał ten żar dyskusji, tematów i czynności jakie właśnie przerabiali i to nawet ze sporym zaangażowaniem. Oddech znacznie mu przyśpieszył i dłonie też chciwie wędrowały po coraz bardziej odkrytym a wreszcie całkiem odkrytym ciele żony. Przytrzymywały za jej boki, przesuwały się ku jej brzuchowi, niżej, tam w te wrażliwe miejsce między udami, i wyżej, ku jej piersiom, i jeszcze wyżej ku szyi, twarzy i ustom. - I mówisz na weźmiemy jakąś na trzecią? - Pazur mówił już trochę jakby miał problemy z koncentracją bo czynności ruchowe jakie właśnie przerabiali znacznie bardziej przykuwały jego uwagę.
- Okey, okey… - pokiwał głową i przesunął się ustami bliżej ucha, potem policzka i przesunął go drugą dłonią w swoją stronę tak by się mogli swobodniej pocałować. - Zawsze wiedziałem, że jesteś zajebista! - zamruczał cicho w przerwie między pocałunkami. - Ale wiesz, chwilowo tej trzeciej nie mamy… - pokiwał głową przerywając pocałunki i zgarnął kosmyki czarnych włosów jakie przykleiły się do twarzy Emily. - Ale wydaje mi się, że możemy przerobić tą lekcję 69. Nie jestem pewny czy wszystko pamiętam ale… - wyszeptał do jej ucha po czym zaczął całować jej kark. - Zostań tu na chwilę co? - zaproponował nieco unosząc ją tak, że musiała opierać się na własnych kończynach. W tym czasie on z ustami i dłońmi zaczął przesuwać się pod nią i jej plecami schodząc do coraz niższych partii jej ciała.

- Oczywiście że jestem zajebista. I niesamowita. - San Marino zgodziła się z mężem, skoro wreszcie przynajmniej ten punkt szkolenia opanował. Pozostałe szły mu nieźle, ale zabierał się za nie od złej strony. Mimo tego wykazywał takie zaangażowanie, że przerwanie mu odpadało. Nożownika wygięła tułów w łuk ku górze, ułatwiając mu zejście do parteru i tego co tam sobie wymodził pod kopułką.
- Trochę nie w te mańkę, ale i tak może być - wymruczała łaskawie, zamykając oczy z nieobecnym uśmiechem. - Na początek może być - dodała zaraz, przekrzywiając kark aby rzucić okiem co tam się pod nią wyprawia.

- Rzeczywiście chyba coś pochrzaniłem. Coś mało zawinięte wyszło te 69. - powiedział w końcu Nix coś jakoś specjalnie jednak nie zdziwiony. Zdążył w międzyczasie zejść do strategicznie ważnych rejonów anatomii czarnowłosej kobiety. I zabawił tam dłuższą chwilę odrabiając tam zarówno prace ręczne jak i egzamin ustny. Ale w końcu widać zorientował się, że jego samego w tej nie do końca udanej 69 ma kto obrabiać. Pokiwał więc głową i wyciągnął rękę w stronę żony by ta mogła mu ją podać. Potem trochę ją pociągnął i teraz ta klasycznie odwrócona pozycja była już bardziej klasyczna właśnie.
- Teraz chyba powinno być lepiej. A nie się tam gdzieś opieprzasz na wysokościach jak twój mężczyzna tak ciężko pracuje w pocie czoła. - dopowiedział z satysfakcją wracając do przerwanych na chwilę manewrów tylko w nieco innej pozycji.

- Opieprzam? - szamanka prychnęła poprawiając się wygodnie na materacu i pokręciła głową gdzieś między jego udami - Mam cię po palcu prowadzić co, gdzie i jak? Sama sobie zrobić dobrze, zanim ogarniesz w którą stronę co się robi? Nawet zacząłeś z dupy strony - rzuciła tonem skargi, całując porośnięte włosami podbrzusze - Ale dobrze, niech będzie. Żebyś potem nie gadał że cię żona niczego przydatnego nie nauczyła i pozwoliła chodzić takiemu nieogarowi - zgodziła się wreszcie na rozpoczęcie lekcji, zabierając się za to samo, co niedawno widziała na posłaniu obok. Czarnowłosa głowa poruszała się rytmicznie w górę i w dół, dzieląc uwagę, siłę i pieszczoty z drugim ciałem, tym poniżej. Sól i zapach mężczyzny wypełniły jej nozdrza, tak jak ciepłe ciało usta, drażniąc zmysły. Pracowała pilnie, z zaangażowaniem, pokazując jak poprawnie brać się za właściwą część zabawy.

Gdzieś tam od strony podbrzusza i ud kobiety doszło ją zadowolone westchnienie mężczyzny. Nix na chwilę przerwał swoje manewry ciesząc się przyjemnością serwowaną przez Emily.
- Oj, nie marudź. - powiedział w końcu a jego dłonie zawędrowały z powrotem do jej wypiętych pośladków. Jego dłonie wydawały się w porównaniu ze skórą z jaką się stykały kontrastująco gorące. - Jakoś coś nie narzekałaś jak było od tej dupy strony. - powiedział zaczepnie przesuwając dłońmi po tych samych rejonach po jakich przed chwilą wędrował dłońmi i ustami tylko w odwrotnej pozycji. Podrażnił się z żoną przesuwając znowu po samym, głębokim centrum jej pośladków. A w końcu zaczął się znowu rewanżować przyjemnością z tej bardziej tradycyjnej strony.

Pełne usta stłumiły pierwsze jęki, ruchy nożowniczki stawały się pospieszne, niecierpliwie.
- Nie narzekałam, bo musiałam przyciąć komara - oderwała się żeby mruknąć mało składnie i wrócić zaraz do zabawy w lizanie, ssanie i prace ręczne. Nadstawiała się też z drugiej strony, głośnym stęknięciem reagując na każdy dotyk i oddaną pieszczotę. Koc zleciał na ziemię, chyba żadnemu z nich to nie przeszkadzało. Nie zamierzali też przerywać szkolenia, gdy ciśnienie rosło, nadając ruchom nerwowości i wyczekiwania.

- Przyciąć komara? Czy ja cię nudzę? - Nix jak na złość przerwał swoje manewry pozostawiając w miejsce rozgrzane i zawilgocone po manewrach swoich dłoni, ust i języka tylko chłodny powiew płynący gdzieś od strony mrocznych bagien. - Może chcesz coś na pobudzenie? - zapytał po chwili irytującego czekania i przesunął dłonią po wypiętym pośladku szamanki. A potem trzepnął go otwartą dłonią aż rozległ się charakterystyczny, klaszczący odgłos.

- Co… taki jesteś cwany i twardy? - nożówniczka też przerwała zabawę, rzucając pełne pretensji spojrzenie za plecy - Ledwo dzień temu się ohajtaliśmy i już chcesz żonę bić? Może zamiast tego telewizora ci ogarnę koszulkę na ramiączka - prychnęła i dodała złośliwie zaciskając mocno rękę na śliskim od śliny penisie aby przypomnieć że też może przypadkowo coś mu zrobić - Żonobijkę. A dla siebie chłopobijkę. Bo jak na razie nie pokonałeś mnie w walce, Śliczny.

- Au.
- Nix syknął cicho gdy dłoń żony zacisnęła się na jego wrażliwym miejscu. Potem jednak z wesołym błyskiem w oku spojrzał na małżonkę. - Ależ Emi. - westchnął z wyrzutem patrząc poważnie w oczy żony. Przy tym przybliżył twarz do jej pośladków i pocałował miejsce które przed chwilą uderzył.
- Ja cię nie biję. - powiedział jakby to wyjaśniało wszelkie sprawy i wątpliwości. - Ja jedynie cię instruuję i pobudzam. Dla twojego dobra. Tak z miłości. - powiedział przez ten czas zahaczając o wciąż wypięte pośladki a to ustami, a to zębami, a to językiem. - Ale wiesz co? - powiedział nieco odsuwając się od Emily i gładząc znowu dłonią jej pośladki. - Jak ci tak na tym zależy to więcej cię nie będę pobudzał i instruował. Powiedz tylko słowo. - popatrzył na nią z wyczekującą radością.

- Widać że nie masz doświadczenia i trzeba ci pokazywać po palcu co i jak. - gangerka sapnęła zrezygnowana, wychyliła tułów do tyłu, praktycznie siadając na gadającej twarzy Pazura - Przestań marudzić - stęknęła, samej też wracając do zabawiania jego, siebie i dla wspólnej przyjemności.

- No to pokazuj, pokazuj, zobaczymy co z tego wyjdzie. - odparł i wrócił do swojej doli dzielenia się przyjemnością. Z zaangażowaniem wczuwał się w obrabianie i ręczne i ustne dolnych uroków swojej żony. Zabawiali się tak jeszcze nawzajem przez chwilę ale Pazurowi widocznie to już nie starczało.
- Wiesz co? Teraz chodź, ja ci coś pokażę. - Pazur trochę popchnął a trochę pociągnął San Marino tak, że najpierw trochę jakby z niego zleciała a potem jego ręce nakierowały ją z powrotem twarzą do niego. - Taka surwiwalowa sztuczka. Nadziewanie na patyk. - wysapał już porządnie rozochocony i dyszący z podniecenia. Po czym zaczął nakierowywać Emily by połączyć te ich dwie części które dotąd z takim uczuciem i zapałem wzajemnie sobie obrabiali.

- A czy ja ci padlinę przypominam? - ofukała go podczas przekręcania, jakoś specjalnie nie protestując - Przecież się myłam. Wczoraj - dodała z pretensją, ładując mu się na kolana i sam moment gdy w nią wszedł kwitując głośnym jękiem.
- Nie rób siary, tylko bierz się do działania. Co tak siedzisz jakby ci nigdy żadna kobieta nie wlazła na kolana. Jesteś chyba Pazurem, a nie jakąś popierdółką, co?

- O. Taka mocna jesteś? Taka pyskata? No to zobaczymy.
- powiedział Nix z prowokującym uśmieszkiem. Zaczęli podskoki w pulsującym rytmie gdy kobieta co chwilę podskakiwała na leżącym mężczyźnie. On sam albo trzymał ją za boki, biodra albo błądził co jakiś czas dłońmi po jej ciele. Ale jakoś piersi w magiczny prawie sposób zdawały się przykuwać jego uwagę i zainteresowanie. W końcu rozgrzane wcześniejszymi zabawami ciała zaczęły zbliżać się do punktu kulminacyjnego. Pazur wyczuwając, że ten kluczowy moment jest tuż, tuż wygiął się w łuk ale prawie w ostatnim momencie przewalił skoncentrowaną na przeżywanej przyjemności żonę na bok i zaraz potem władował się na nią przygniatając ją swoim ciężarem. Jeszcze kilka ostatnich prawie niekontrolowanych ruchów i mężczyzna wygiął się w łuk nad kobietą w jęku przyjemności i ulgi. Chwilę tak pulsował wyprostowany nad nią aż wreszcie zziajany opadł na nią. Pocałował ją jeszcze gdy zaczynał łapać oddech a w końcu ciężko przewalił się obok niej.
- Noo Emi… Jesteś niesamowita… - wymruczał z zadowoleniem.

- Mówiłam - nożowniczka wysapała, leżąc na plecach i łapiąc spazmatycznie oddech. Gapiła się ze szczęśliwą miną w dziurawy, popękany sufit, przyciągając do siebie Pazura i obejmując go czule. Jak niby miała się z nim rozstać na parę miesięcy? Puścić gdzieś samego na tak długo? Wytrzymać bez tej rozbrajającej gęby, dotyku. Obecności i ciepła. Durnego optymizmu przeganiającego trupią melancholię daleko poza horyzont.
- Nie chcę żebyś wyjeżdżał. Nie wytrzymam bez ciebie - powiedziała cicho, patrząc mu w twarz z bliska. Część o zbliżającej się zaraz walce ominęła. Wolała o tym nawet nie pamiętać.

- Ciii Emi. Będzie dobrze. Jakoś się z tego wszystkiego wygrzebiemy. - Pete uspokajająco szepnął do Emily i przyciągnął ją do siebie. Pocałował ją w usta. Tym razem czule i delikatnie jakby się pierwszy raz całowali na jakiejś starodawnej potańcówce albo jakby bał się ją spłoszyć czy zrobić krzywdę. Potem przytulił ją do siebie obejmując ramieniem i pozwalając by jej głowa opadła na jego pierś.

- Chcesz ten telewizor to ci go znajdę. Jakoś skołuję - gangerka chętnie z tego skorzystała, ciesząc się jeszcze paroma chwilami spokoju, normalności i szczęścia - Poszukam frajera z takim gamblem i go skroję… coś wymyślę. A tego browara to ty mi wisisz, nie myśl że zapomniałam - uśmiechnęła się, po omacku szukając jego dłoni - Tylko się nie roztyj i nie sflaczej od tego tv i piwa. No i prąd. Będzie potrzebny prąd żeby to łaziło.

- Ja ci wiszę piwo?
- Nix spojrzał na kobiecą twarz tuż przed swoją twarzą jakby doszukiwał się jakiejś próby żartu czy ściemy. Ale w końcu na poważnie czy nie machnął wolną ręką bo drugą splótł palce z dłonią Emily. - No ale jak tak mówisz Emi to pewnie masz rację. Jak tylko będzie okazja to postawię ci je. - powiedział pogodnie przystawiając sobie jej dłoń do ust i składając na niej krótki pocałunek. - A z tym telewizorem daj spokój, jaja sobie robiłem. Po co komu taki ciężki złom? - roześmiał się ironicznie. - Ten twój laptop to o wiele praktyczniejszy i lżejszy. Wpakuje się w plecak i jest. A takie krówkso na pół ściany? No nawet w samochód by było ciężko. - powiedział niefrasobliwym tonem.

- Widzisz? Mówiłam że potrzebujemy laptopa - kobieta uśmiechnęła się zębato, przeczesując krótkie włosy najemnika - I dobrze, że to widzisz. Jednak dobrze podejmować wspólne decyzje, no nie? Od razu się kręci… a piwo. Ciągle mi wisisz piwo - pokiwała głową z namaszczeniem. i udała zastanowienie - Ty mi wisisz tego browara odkąd wleźliśmy do tego płonącego pierdolnika po starego Plamy. Za to, że ci kryłam dupkę… i jeszcze własną piersią chroniłam przed tamtym złamasem co go za długo na wędzarni trzymali - zamrugała sprzedając odpowiednią wersję i nie zapominając o Hektorze - A ten tv… może kiedyś, jak się zadekujemy gdzieś na jednym adresie. - wzruszyła ramionami żeby nie było że neguje wszystko co maż powie.

- Mhm. Dobrze mówiłaś Emi. - Nix uśmiechnął się zgodnie i pogodnie po czym pocałował żonę w skroń. - Z piwem widzę jak najprędzej musimy zawinąć do jakiegoś baru bo jak tak dalej pójdzie w tym tempie to się tego na skrzynkę uzbiera albo dwie. - roześmiał się rozbawiony tym swoim rosnącym, piwnym długiem. - Tv może kiedyś. Jak się gdzieś zadekujemy. - uśmiechnął się znowu i znowu wrócił spojrzeniem do oczu żony. Pacnął ją lekko palcem w czubek nosa. - A jak jest okazja i tak sobie planistycznie gadamy to masz jeszcze jakieś pomysły na przyszłość? - zapytał patrząc na Emily zaciekawionym wzrokiem.

- Jak się skończy ten burdel i wrócisz tu na stałe - zamyśliła się, uciekając w te pogodniejsze rejony Żywych bez wojny nad karkiem i zobowiązań wobec kompanii albo gangu. - Pojedziemy do twoich starych się pokazać. Niech im gul stanie, a co tam… Mówca nawet się umyje. Znowu - westchnęła dając jasny sygnał do jakich poświęceń jest gotowa - Zobaczą taką prawilną dupę w mundurze, do tego oficera Pazurów. I jeszcze z taką zajebistą żoną obok. Gały im wypadną, a jak twój stary będzie się sadził to mu obiję mordę. Z przyjemnością. Nie dam ci zrobić krzywdy, nikt więcej nie będzie cię gnoił. Mówca daje słowo. Przysięga na Popiół - teraz już szczerzyła się ewidentnie, głaszcząc go po policzku - I nie wiem jak to zrobisz, ale Mówca chce mieć dom. Na ziemi. Z ogrodem. Płyty nagrobne i dzwonki z kości sama zorganizuje. I piwnicę. Tylko będziesz musiał się przyzwyczaić do spadających rzeczy. Kroków na korytarzu, gdy nikogo na nim nie widzisz… Duchy potrafią być męczące dla Żywych, zwłaszcza gdy coś chcą… a ciągle chcą. Ale tym sobie tej ślicznej główki nie zawracaj - pocałowała go w czoło.- No i bimbrownia w piwnicy. Dla tej pary złamasów, żeby jak już przylezą w goście mieli gdzie się zamelinować i nie wkurwiali na piętrze.

- Ci dwaj?
- Nix skrzywił się jakby akurat “o tych” dwóch wolał sobie zbyt często nie przypominać. Chwilę międlił gulę w ustach zanim odezwał się dalej. - Gorzelnia w piwnicy? Może w jakiejś szopie? Obok domu. Wiesz tak na wszelki wypadek. A ci dwaj to często by musieli przyłazić? Są wkurzający. - Pazur którego na chwilę myśli o gorzelni trochę odwiodły od Bliźniaków nagle znowu jakby sobie o nich przypomniał. Spojrzał pytająco na żonę jakby chciał sprawdzić czy może jednak nie żartuje przypadkiem.
- A dom spoko. Pełno tu domów. Zresztą wszędzie. Coś sobie wybierzemy. I z ogrodem i w ogóle. - z tą częścią ciemny i krótko ostrzyżony brinet chyba zdawał się zgadzać bez zastrzeżeń. Przyciągnął do siebie żonę mocniej i wpatrywał się gdzieś w mrok sufitu jakby tam szukał natchnienia albo coś myślał w tym temacie. - Pogadam z szeryfem. On jest miejscowy i wydaje się w porządku. Może coś mi podeśle za namiar. - mąż zwierzył się żonie ze swojego pomysłu. Znowu chwilę błądził gdzieś w tej sufitowej ciemności ze swoimi myślami. I chyba coś mu się przypomniało.
-Z moimi starymi no tak. Chciałbym tam pojechać i pokazać się. I z tym. - pokazał na leżący obok mundur na którym nawet w półmroku widać było nieco jaśniejsze oznaczenia oficera na kołnierzyku. - No i taką niesamowitą dziewczyną co mnie zechciała. - powiedział patrząc w drugą stronę na swoją żonę i przeczesując palcami jej czarne włosy. - Ale nie no bić czy co… Co jak co ale to jednak moi starzy. Mimo wszystko. A jak stary będzie się jednak sądził to chyba jestem już na tyle duży, że sam go trzasnę. Ale myślę, że ich zamuruję na nasz widok. Zobaczysz jak rozdziawią gęby ze zdziwienia. Wszyscy. - roześmiał się cicho z mściwą satysfakcją w głosie. - A ty? Chciałabyś gdzieś pojechać? Albo coś innego? - zapytał zerkając ciekawie na czarnowłosą kobietę leżącą obok.

- Szopa powiadasz… - nożowniczka zamyśliła się, rozważając ten wariant i kiwnęła na zgodę - Pasi, jak będą drzeć mordy albo coś odwalać to się im rzuci granat bez obawy że coś przebije się do części mieszkalnej - wyszczerzyła się złośliwie na myśl o dwójce złamasów i skrzywiła się - Ale flashganga, nie odłamkowy. Jesteśmy teraz z jednej krwi, siara tak jakbym ich zajebała. Jeszcze się przydadzą, no i… wkurwiają, ale to moi bracia. Masz szwagrów jak marzenie - zarechotała i ułożyła się wygodniej na jego piersi, patrząc mu w twarz - Pogadam z Diabłem. No… jakoś zagadam. Pozwoli mi iść gdzieś niedaleko… albo gdzieś na wyspie coś znajdziemy. Ale znajdziemy - zapewniła nie widząc opcji aby miało być inaczej - Widzisz? Ta wycieczka do twoich starych to zajebisty pomysł. Skrzykniemy chłopaków, damy po parę flaszek za fatygę to nas kopną gdzie trzeba. Lenin jest wkurwiający jak gada o tej swojej rewolucji, ale ma łeb na karku i często jest w trasie. A jak on to i Tweety. I tam jeszcze ktoś, żeby nie było nudno i po drodze żaden debil nas nie wziął za łatwy łup - szybko dołożyła własne spostrzeżenia i puściła mu oko. Wzięła oddech i spoważniała - “Co cię zechciała”? Kurwa Pete… tobie też mam pierdolnąć mowę motywacyjną? To raczej ty chciałeś mnie. Pazur i wiedźma. - skrzywiła się, dmuchając mu z premedytacją w szyję - Kto normalny brałby Mówcę pod swój dach? Widziałeś… - zamilkła na chwilę i nawijała dalej - Widziałeś co potrafię. Jak pojedziemy do twoich starych ten punkt pominiemy, co? Żeby nie robić… kłopotów. No i czy chciałabym gdzieś jechać? - tu się zamyśliła, skubiąc dolna wargę zębami - Chyba… chyba tak. Nie wiem, czy jest sens. Może wystarczy kartka i zdjęcie. Znak, że żyje i… wreszcie chyba… coś zrobiłam dobrze.

- Lenin i Tweety? To ci od furgonetki?
- Nix zmrużył oczy chyba niepewny czy dobrze kojarzy osoby o jakich wspomniała Emily. W końcu kiwnął głową. - No tak, oni mogą być no i mają brykę. Ale wiesz, jakby co to na pewno znajdziemy inny transport. - dodał szybko chyba po to by się nie przejmować jeśli by ta opcja nie wypaliła. - A z tym chceniem. - uśmiechnął się i znowu przewalił żonę tak by bardziej leżała na nim niż obok niego. Złączył swoje dłonie gdzieś na pograniczu jej krzyża i pośladków zupełnie jakby tańczyli jakiś powolny taniec - przytulaniec. Tylko, że leżąc nieruchomo na starym zatęchłym materacu.
- Może pójdźmy na ugodę i powiedzmy, że oboje się chcieliśmy tak samo by żadne nie było poszkodowane. - powiedział uśmiechając się do jej oblicza. Na chwilę puścił jedną dłoń i znowu poprawił niesforne, czarne loki w opiekuńczym geście. - No powiedz. Gdzie byś chciała wysłać tą kartkę. Albo pojechać. - zapytał ciszej i łagodniej.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead.
Czarna jest offline