20-06-2018, 00:54
|
#121 |
| Najchętniej to Klara by się po prostu nie wtrącała, ale zapobieganie rozlewowi krwi wydawało się równie ważne, co kuracja po takim zdarzeniu. Przecież nie będzie biernie czekała, aż się posiekają i poskłada tych, którym udało się przeżyć. Mężczyźni jednak lubili tak rozwiązywać różnice poglądów, a prezencja kobiety nie zdawała się robić na nich wrażenia, więc trzeba było wszystkich po prostu przegadać... jakoś, może... - Opuśćcie broń, zanim komuś stanie się krzywda... - Klara wydusiła, stawiając niepewnie kilka kroków w stronę grupy - Może przykazanie każe mi nieść pomoc, ale jeżeli się wcześniej pozabijacie, niewiele będę w stanie zrobić. Zresztą równie ważnym jest pilnowanie, by dusza gotowa do odejścia nie zostawała niepotrzebnie trzymana na padole, a wy chyba podjęliście już decyzję, że życie wam niemiłe... - nie chciała, by zabrzmiało to jak groźba - Szkoda żywot utracić przez głupią sprzeczkę... a jeżeli zielarzowi coś się stało, lepiej przepuśćcie mnie, jeśli wciąż da się coś zrobić. Okolicy zagraża wybuch epidemii...
W tej chwili wpadła na genialny plan. Na ten moment przynajmniej taki się wydawał. Zakryła usta i zakasłała, po czym przetarła czoło jakby z potu, podchodząc bliżej. - Widziałam i tego mężczyznę - wskazała na Oswalda - niedawno w Felberg. Trzymałabym się na waszym miejscu z daleka, bo coś blado wygląda. Muszę skontaktować się z zielarzem, zanim to choróbsko rozejdzie się. Już jednego tego ranka Morr prawie trzymał w objęciach.
Mieszanie blefu z prawdą było najlepszą formą kłamstwa. Byle tylko zbiry okazały się mało znać na medycynie i wystraszyły się potencjalnemu zarażeniu. |
| |