Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-06-2018, 18:51   #755
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
- Czuję coś dziwnego...
- Oh my, wiesz, może to dlatego, że nie powinieneś jeść elfów w zbroi na surowo?;3
- Wiesz, demonie, co mam na myśli!...
- Well... zawsze wiem, co ktoś inny ma na myśli, znam wasze myśli!;3 To wcale nie znaczy, że was rozumiem!;3 Wręcz przeciwnie, im bardziej znam wasze myśli, tym mniej was rozumiem!!!;3 Czasem mam wrażenie... znam wasze myśli, nie znam... to pewnie byłoby bez znaczenia! Myślicie co innego, robicie co innego...!;3 Jak żyć? Tak przy okazji, wiesz, że zabiłem Lavendera?;3
Verion, zduszony w uścisku łapy Timewalkera, drgnął, po tym, jak elficka strzała wbiła się w jego wystający tyłek.
- Oh my, te ich cholerne, długie uszy!;3
- Nie igraj ze mną, demonie, znam wasze sztuczki!!! Wiem, że ukryliście mojego...!
- Dlaczego nie mogliby walczyć toporami, hm? Wyobrażasz sobie tego samego, patykowatego elfa, który próbuje z grzbietu swojego smoka cisnąć toporem w mój tyłek z takiej odległości?!;3 To by było dobre! Łukiem to żadna sztuka...
- Nie dajecie mi spokoju, więc znajdę go i...!
- Istoty inteligentniejsze cierpią. Wiesz?;3 Koncepcja self-love i miłości, szacunku do siebie nie działa zbyt dobrze na inteligentne istoty. Dlaczego? Ponieważ one wiedzą, że samoakceptacja i chwalenie samego siebie jest mało wiarygodne. Debil narysuje coś brzydkiego i zadowolony z siebie mówi „ale jestem dobry!”, idzie świętować ;3 Inteligentna istota narysuje arcydzieło i oczekuje od otoczenia pochwały, podziwu. Cierpi. Z jednej strony wie o tej całej self-love i samoocenie, ale kiedy w duchu mówi sobie „pięknie rysuję!”, patrzy na debila, który przed chwilą mówił to samo, sam o sobie, i widzi, że to przecież bzdura! To, co myślimy i mówimy o samych sobie, jest niewiarygodne. Dla inteligentnych to oczywiste, że egoiści mówią o sobie dobrze, jak inaczej? A to oznacza, że wszystko dobre, co o sobie myślimy czy powiemy, jest niewiarygodne. Jak to zweryfikować? Kto naprawdę „poprawnie” wie, czy jesteśmy dobrzy, czy nie? Kto weryfikowalnie i wiarygodnie wie, jacy naprawdę jesteśmy? Z jednej strony oczekujemy wiecznie na pochwały od otoczenia – bo przecież nasze własne zdanie jest stronnicze i niewiarygodne. Z drugiej strony, czy zdanie otoczenia może być wiarygodne?;3 Czy słowa „pięknie rysujesz” z ust krytyka sztuki, to prawdziwy podziw, czy tylko wykalkulowana kwestia, aby kupić nasz obraz taniej? Czy „pięknie rysujesz” z ust istot, które znają nas najlepiej, matki, brata, przyjaciela... czy to „prawda”, czy raczej litość i komentarz wynikający z tego, że nie chcą nas urazić, lub nie mają czasu i ochoty użerać się z nami, uczyć nas rysować, czy dyskutować o rysowaniu? Jak zatem dowiedzieć się kim naprawdę i jacy jesteśmy, jak to zweryfikować? Gdzie są te istoty, które nas nie okłamią, nie będą litościwe, złośliwe, wyrachowane, zazdrosne, miłe dla własnego pożytku? Gdzie jest ta istota, która w końcu „prawdziwie i weryfikowalnie” powie nam, że jesteśmy dobrzy, piękni, kochani, godni, wartościowi, że potrafimy to i tamto, że warto nas kochać, lubić, że fajnie być przy nas…? Mówienie sobie samemu tych wszystkich rzeczy jest nieadekwatne, naiwne i głupie. Chaos o tym wie. Czy taka istota w ogóle istnieje? Każdy z was cierpi całe życie, poszukując „miłości” – czyli właśnie tej osoby, która „wiarygodnie nas pochwali i zaakceptuje”.
https://www.deviantart.com/art/Xelloss-96472263
Nie macie racji. Żaden organizm na tej planecie nie powstał to po to żeby być "szczęśliwym". Żaden kwiat nie rośnie po to żeby być szczęśliwym. Żadne zwierzę, w tym człowiek, smok, nikt nie żyje po to, żeby być szczęśliwym. Każdy organizm na tej planecie powstał z przypadkowego spotkania dwóch komórek rozrodczych, każdy według instynktu je, pije, śpi, żeby przetrwać i według instynktu się rozmnaża, a potem każdy umiera. "Szczęście" jest waszym wymysłem, wymyśliliście sobie szczęście, aby się wam w życiu nie nudziło!;3 Zapewniam, że jaskiniowcy nie znali "szczęścia". Byli głodni, to instynktownie jedli i czuli się syci, zadowoleni, "szczęśliwi". Zobaczyli samicę, to byli "zakochani". Nie mieli czasu na szczęście, musieli polować, walczyć, budować, przetrwać. Dziś ludzie nie muszą budować chat własnoręcznie przez pół życia, nie muszą migrować tygodniami, miesiącami i latami, obiad robi się w 15 minut, nie trzeba dniami tropić zwierzyny. Nudzi się wam i wymyśliliście "szczęście", by nadać sens życiu. Ale życie nie ma sensu;3 Nie ma szczęścia. Jak każdy organizm budzicie się, jecie, pijecie, sikacie, idziecie spać, aż kiedyś umrzecie. Wymyśliliście sobie szczęście, by wywyższyć się nad zwierzęta. Ale wasze ciała składają się z tych samych białek co ich ciała, tak samo się budzą, jedzą, piją i śpią. Szczęścia nie ma. Radości nie ma. Nudzi się wam i tyle, nie macie już czym się zająć to "szukacie szczęścia" i "pięknych chwil".
* * *
Dirith, Kiti:
Ej, znacie ten kawał? 4 krasnoludy, 4 hieny, tygrys i wilk spotkali się w jaskini... eeee, nie, zaraz, to chyba były 3 hieny...? Ymm, nie, moment... 4 krasnoludy, Xenomorf i hiena, spotkali się w...? Emm... Wizyta kontrolna kobiety przy nadziei u ginekologa:
- Ojciec będzie przy porodzie?
- Nie sadzę, nie przepada za moim mężem...
Taaak, więc co to ja... [liczy] 4 krasnoludy, 2 hieny, 1 hiena martwa, Tuti, a tak!...
Hieny jak to hieny; niby mocne w gębie i niby mają nacisk szczęki ileś tam ton, chichotają się ile wlezie i kiedy są z kumplami potrafią dla zabawy zaczepiać stadko lwic, ale kiedy tylko pojawi się lew, wszystkie rozbiegają się i uciekają gdzie pieprz rośnie. Widać było, że tragiczna i głośna śmierć jednej z hieny wywołała u jej towarzyszy bardziej odruch ucieczki, niż chęć zemsty. Mimo to, jeden z krasnoludów, powalony na ziemię, wydawał się być w ich garści i tylko dlatego jeszcze nie rzuciły się do ucieczki. Z kulawym zapałem [nie można tego było nazwać żądzą zemsty] nadal trwały na posterunku i nadal walczyły. Tylko jedna Tuti miała już stanowczo dosyć wszystkiego i czołgając się pomiędzy walczącymi, starając się uniknąć spotkania ze śmiercionośną bronią obu stron, próbowała przycisnąć się gdzieś w bezpieczne miejsce i w głąb tunelu.
- Dalej chłopcy, żwawiej!!! - krzyczał jeden z krasnoludów. – Pogońmy te zapchlone kundle tam, gdzie ich miejsce!!!
Ledwo jednak skończył to zdanie, z góry, na jego głowę, nastąpiła potężna, czarna łapa, która sprasowała go w ziemię swoim ciężarem.
- Co na moją brodę...?! – warknął kolega dwarfa, zasłaniając się obronie kilofem.
Otóż...
https://www.youtube.com/watch?v=GjoF5UhJUd4
Owy dwarf stał się natychmiast celem ataku, zarówno Xenomorphusa, jak i Diritha. Serio, da się stworzyć bardziej zabójczy duet?... Dwarf, ucząc się znów na błędach kolegów, przeszedł w tryb defensywy i próbował znaleźć osłonę przed Xenomorphusem, przyklejając się plecami do ściany tunelu. Zajęty obserwowaniem Xenomorphusa, nie zauważył, że gdy wycofywał się małymi kroczkami na swoich krótkich nóżkach, Dirith, na swoich zdecydowanie dłuższych nóżkach, zdążył zakraść się za jego plecy. Jak to mawiają elfy Almanakh, komu potrzebne skradanie i element zaskoczenia, skoro jesteś wielki, ciężki i masz podwójne szczęki?... [czy jakoś tak mawiają...]
https://www.youtube.com/watch?v=_CEKh3QwXMA
Zatem, dwarf nr 1 stał się jeszcze bardziej karłowaty po spotkaniu z miażdżącą nogą Xenomorphusa. Koleś leży na podłodze, w dziwnej pozie, coś na kształt zgniecionej puszki, ewidentnie połamany, jęczy pod nosem i wykonuje dziwne, konwulsyjne ruchy kończynami. Dwarf nr 4, któremu udało się zabić jedna z hien, nie świętował długo swojego zwycięstwa. Spotkał się ze szczękami Xenomorphusa oraz Dirithem. Enough said.
Dwarf nr 3, leżąc na ziemi, próbował pozbierać się i odgonić od siebie napastników.
- Won mi stąd, kudłacze, przeklęte!!! – wydzierał się, wymachując swoją bronią, na ile tylko pozycja i zasięg małych rączek mu pozwoliły. – Won, mówię!!!
Zdołał zrzucić z siebie Kiti i drugiego wilka, lekko ich poturbował. Dwie hieny były jednak większe i silniejsze niż wilki, jedna z nich rąbnęła dwarfa między oczy trzonkiem jego własnego kilofa. Kiedy dwarf dzięki temu nieco się „uspokoił”, z pomocą przybył mu jego kolega. Ranił kilofem jedną z hien, odganiając obie od leżącego kolegi, który chwilowo zaniemógł [o dziwo nie od trunku tym razem]. Dwarf szybko jednak spostrzegł, że spośród towarzyszy, pozostał jedynym zdolnym do walki.
- Przeklęte kudłacze, tfu!!! [splunięcie, grożenie dziarsko dzierżonym kilofem] – No chodź!!! No chodź, psie jeden, jeden z drugim, wywłoki jedne!!! [splunięcie].
W całą zabawę wkradł się pisk Tuti i wszyscy na moment kątem oka zerknęli tam gdzie stała, w głębi tunelu, z którego przybyliście. Tuti nie mogła wycofać się tunelem, z którego przyszliście. Na całej szerokości tunelu kołysały się teraz długie, mackowate srebrne liście podejrzanej trawy. Tuti cofnęła się, bojąc się ich dotknąć.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline