20-06-2018, 19:36
|
#681 |
| Loftus Ritter w myślach błagał o pojawienie się trzeciej i czwartej dziesiątki o której wspominał blefując. Jedną mógłby zapewnić Bert idący mu na odsiecz, a drugą Gustaw lądujący w pobliżu.
Dźwięk rogu rozbrzmiał z okolic północnego muru, mag wiedział, że coś poszło nie tak. Bert nie zatrzymał wieży, a co gorsza sam znalazł się w opałach. Na całe szczęście Baron przybył w sukurs i wróg zaczął składać broń. Loftus odetchnął w duchu i zaczął wydawać kolejne polecenia, nim wróg ponownie zacznie coś kombinować. Nie wznosił jednak okrzyku radości, jeszcze wiele rzeczy mogło pójść nie tak jak trzeba. Szczególnie, że jeden z posłańców nie wrócił. Cholernie by się teraz przydał… - Goniec stój! – Odwoła, a raczej minimalnie zmienił wcześniejsze przesłanie. - Biegnij do krasnoludów w skarbnicy. Przekaż im, że prowadzimy do nich prawie pół setki jeńców. Możliwe, że brodacze mają swoje "oczy" w mieście, ale to tylko powinno pomóc. - Karl czekaj! – powstrzymał zwiadowcę Sala od eskortowania części sił wroga. - Reszta rozbroić ich i całość ustawić do przemarszu! - Chwilę później rozbrzmiał olbrzymi huk, wiatry magii się rozszalały. Loftus zmrużył oczy i skulił się w sobie. To chyba potężna manifestacja chaosu, na wszystkich bogów, czegoś takiego nigdy nie widział. Pewnie w promieniu paru dni drogi osoby obdarzone darem wyczują te zawirowania. Co ten mag uczynił. Czy ja wtedy na polanie nie prosiłem się o coś podobnego.
Loftus zagryzł wargi, cholera jak do tego podejdą obrońcy, uchodźcy i mieszczanie. Jeśli wybuchnie panika, będą zgubieni. Mag starał się szybko coś wymyślić, dwie dziesiątki które jemu przydzielono raczej zachowają ład. Zapewne po pojmaniu silnego oddziału poczuli się pewniej i to ich nie złamie, ale co z resztą? I gdzie do cholery jest ten posłaniec i jakiś sygnalista? Jego ludzie ogarniali jakoś granicznych, Loftus w tym czasie powoli i starannie sięgnął po wiatry magii. Miał pewne obawy, ale nie widział innego wyjścia. - Procidat deceptionem audiunt canetis – Czar odgłos, krótki fanfary miały rozbrzmieć z miejsca w którym się znajduje. Dodać otuchy oddziałom w mieście i dać im znać, że nie wymaga już pomocy, a nawet, że pokonał wroga. Przynajmniej, tym którzy nie ogłuchli po tej eksplozji na drugi końcu miasta.
Mag złapał też Gustawa ze zmęczenia, napięcia i ponudzenia może i zachował się mało formalnie, ale nie przyszło mu do głowy jakoś specjalnie się zapowiadać. Poruczniku? Sierżancie? Nie miał do tego głowy, zaczął więc po prostu od jego imienia. Pamiętaj jedynie o tym, żeby jego wypowiedź nie zabrzmiała jako rozkaz, a raczej jak pytanie/sugestia. - Gustawie zdążyłeś?!, tutaj bez strat, ale z muru północnego proszą o wsparcie. Przydadzą się im doświadczeni żołnierze. – Zaakcentował dość dobitnie, ale wykiwał dowódcę tych najemników i też obawiał się zemsty. Wysłanie ich do boju, odsuwało to zagrożenie.– W garnizonie jakiś pożar, ledwo pchnąłem tam posłańca z ostrzeżeniem. Chłopak do tej pory nie wrócił. Dlatego ja za Waszą sugestią przemaszeruje ulicami z jeńcami do siedziby krasnoludów. Posłaniec już pobiegł. – zaznaczył, specjalnie. To był fakt dokonany i Gustaw musiał być tego świadomy. - Pokaz siły uspokoi mieszkańców przed wychodzeniem z domów i szerzeniem paniki. Ewentualnie kilku ludzi zostawię, aby pilnowała tych łodzi, czy dołączyła do sił na barykadzie. Czy takie są Baronie Twoje rozkazy?
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
| |