| Nawiedzony las - Tak, postradał zmysły, ale potem postradał je jeszcze bardziej. Dużo bardziej - mężczyzna zadrżał. - To było tak… dotarliśmy tutaj i wtedy zobaczyliśmy dwie osoby na plaży. Sprawiali wrażenie rozbitków, choć nie było żadnej tratwy lub wraku statku… W każdym razie, tam był chłopiec i kobieta.
Valter zmarszczył brwi i spojrzał na Lotte, jak gdyby zastanawiając się nad czymś intensywnie.
- To chyba byłaś ty - mruknął.
- I Ismo, czyli widziałeś nas i byliśmy razem? – Dopytywała o szczegóły. – Ale jak otworzyłam oczy, to nikogo nie widziałam, nikogo przy mnie nie było… Ale powiedz co było dalej?
- Chłopiec poruszył się i zaczął szarpać kobietą, to znaczy tobą. Chyba próbował cię obudzić i sprawdzić, czy wszystko z tobą w porządku. Zdawał się przestraszony. Jednak wtedy jeszcze nie miał powodu do strachu. Wszystko zmieniło w momencie, kiedy nasz szaleniec spojrzał na niego… i jakby w nim zawrzało. A potem skulił się… i już nie był sobą. Zmienił się. Jego cera stała się zielona, a uszy wydłużyły się w szpic. Natomiast twarz… to była twarz demona. Powiedział… “nagroda pocieszenia”, spoglądając na to dziecko, po czym skoczył… Skoczył na kilka długich metrów. A następnie biegł sprintem przez piasek prosto w stronę tego nieszczęsnego dziecka.
- Zrobiliście coś? – zapytała niepewnie, bez wyrzutu, zastanawiając się czy zwyciężył strach i zdziwienie czy może jednak wyuczone odruchy żołnierza. – Próbowaliście zatrzymać go?
- Tak. Ruszyliśmy błyskawicznie, jednak byliśmy znacznie bardziej powolni. Nasze buty zapadały się w piasku i w ogóle w porównaniu do tego potwora zdawaliśmy się okropnie ociążali. Demon złapał dziecko i byliśmy pewni, że go zabije, więc wyciagnąłem broń i miałem do niego strzelać… ale Edvin krzyknął, abym tego nie robił, bo trafię w chłopca, albo w ciebie. I rzeczywiście… nie sądzę, żebym mógł wyrządzić krzywdę temu czemuś zwykłymi kulami. Natomiast was mógłbym zabić… Ta istota ruszyła z powrotem przez plażę w kierunku lasu, biegnąc obok nas. A my nie mogliśmy nic uczynić… Ruszyliśmy w pościg i dotarliśmy aż do lasu. Wtedy ten potwór obrócił się i spojrzał na nas… Ale w taki sposób… W głowie mi się zakręciło i zacząłem słyszeć piski, krzyki, śmiechy, cały chór nieludzkich głosów… Trochę aniołów, a trochę diabłów. Poczułem ogromną chęć wydrapania sobie oczu… a następnie zemdlałem.
Visser pokiwała głową i przez chwilę zamyśliła się. To co jej się przydarzyło było wynikiem wejścia w portal, ale to co spotkało żołnierzy wpływu nadprzyrodzonych mocy. Istota która porwała Ismo musiała być łasa na Flux, a chłopiec był silniejszy od Lotte, więc dlatego go wybrał. Niepokoił ją też fakt, że znalazła się na jakiejś nowo powstałej wyspie na Bałtyku. Ostatnie wydarzenia związane z misją mogły mieć coś z tym wspólnego. Nie rozumiała czemu tutaj przenieśli się, ale nie była pewna czego właściwie spodziewała się. Na dodatek nie ma pojęcia jak ma zamknąć portal, bo w końcu po to tu przyszli.
- Rozumiem… choć to słowo trochę nie pasuje – odparła dosyć nagle, bez ostrzeżenia. – To gdzie twój kompan podział się? Musimy chyba wrócić i pójść w głąb lasu od miejsca gdzie padłeś. Może znajdziemy twojego kolegę i chłopca. Pójdziesz ze mną?
Valter bez chwili wahania skinął głową.
- Oczywiście - rzekł. - Jednak nie wiem, czy ty powinnaś iść ze mna… To na pewno będzie niebezpieczne. Ten las… jest dziwny. Ciężko powiedzieć, dlaczego. Drzewa rosnące w nim są normalne, podobnie jak krzewy i trawy, ptaki śpiewają w nim normalnie, a sarny posiadają wszystkie cztery nogi we właściwym miejscu… A jednak… jakby unosiło się w powietrzu… coś dziwnego. Nie chodzi tu o zapach. A przynajmniej nie taki fizyczny. A zresztą… sama zobaczysz. To znaczy, jeżeli zdecydujesz się na to, żeby ze mną iść. Bo chyba bezpieczniejsza byłabyś na plaży…
- Muszę iść… Zresztą lepiej będzie nie rozdzielać się, jak widzisz ciężko potem odnaleźć się. – Rzuciła z lekkim uśmiechem, po czym dodała spokojnie – poradzę sobie, o mnie się nie martw.
Mężczyzna skinął głową.
- Pamiętasz, co miało miejsce przed tym, jak rozbiliście się na plaży? Płynęliście rzeczywiście jakimś statkiem? - spojrzał na jej ubrania, jakby starając się wywnioskować po nich tak dużo o Lotte, jak to było tylko możliwe. Jednak jej odzienie nie mówiło o niej tak wiele, jak mundur Valtera o nim samym. - Nie zrozum mnie źle… ale nie chciałbym w pewnym momencie zobaczyć, jak twoja skóra zielenieje, a uszy się wydłużają… - westchnął.
Lotte podtrzymała go, kiedy na moment stracił równowagę. Wciąż nie doszedł do siebie i tak naprawdę nie mógłby zapuścić się w las bez niej. Szli w kierunku drzew, które już wyłaniały się z oddali.
- Nie pamiętam, ale patrząc na to, że byłam nieprzytomna jak ty, to chyba nie masz co się obawiać. – Wzięła głębszy wdech, jakby ze zmęczenia, albo braku wystarczającej ilości tlenu. – Właściwie to mało co pamiętam, ale wiem jedno, muszę znaleźć Ismo. Mam nadzieję, że nic mu nie jest…
Mężczyzna skinął głową. Znaleźli się już w miejscu, w którym Lotte napotkała go nieprzytomnego.
- Ismo… to łotewskie imię? - zapytał. - I właśnie uzmysłowiłem sobie, że nie zapytałem ciebie o twoje własne… - zawiesił głos.
- Lotte – odparła krótko z uśmiechem. Jednak szybko spoważniała i zapytała – to idziemy w głąb, tam? Nie pamiętasz czy twój kolega wyprzedził cię? Znalazłam tylko ciebie, nie widziałam nikogo więcej.
- Mam nadzieję, że nie umarł. Ale skoro nie zobaczyliśmy jego ciała… to chyba nie, prawda? - zastanowił się. - Ja przebiegłem kilkadziesiąt metrów po tym, jak potwór zaatakował moją psychikę. Bo chyba to właśnie miało miejsce. Może Edvin tak samo próbował uciec od głosów w głowie i leży gdzieś tutaj nieprzytomny - mężczyzna rozejrzał się.
Wkroczyli do lasu. Panował tu przyjemny chłód. Im dalej szli, tym drzewa rosły coraz gęściej i coraz wyżej. Panował tu spokój, który być może był złudny, jednak Lotte mimo to go odczuwała. Brązowa kora, gęstwiny zieleni, świeże powietrze… A także… coś jeszcze. Chyba o tym mówił Valter. W pierwszej chwili Visser tego nie odczuła, jednak potem była przekonana, że jednak rzeczywiście coś było w jego słowach. A także w atmosferze lasu. Kiedy zamknęła oczy i skoncentrowała się na tym uczuciu… zrozumiała, że to była silne pole energii duchowej. Niezwykle mocno smakowało haltijami i całym tym fińskim bagnem. Rzeczywiście nie był to normalny las.
~ Więc kreatura porwała Ismo, bo jest szamanem, jeszcze gorzej… Chociaż może duchy ochronią go. ~ Zastanawiała się.
- Faktycznie, jest tu coś niepokojącego – rzuciła trochę ściszonym głosem.
- Jest tutaj ścieżka, którą szliśmy. Wydaje się naturalna, wydeptana przez zwierzęta, nie ludzi. Choć w sumie nie wiem, czy to można jakoś odróżnić - Valter zastanowił się. - Mam na myśli… powinniśmy iść w stronę, z której przybyliśmy z Edvinem? A może w kierunku, w którym pierwotnie podążaliśmy? Chyba nie możemy w żaden sposób wydedukać właściwej odpowiedzi… To jak rzut monetą.
- Dobre pytanie – zawahała się przez chwilę. – Chodźmy tam gdzie chcieliście iść, a nie skąd przyszliście, pasuje?
Mężczyzna skinął głową.
Następnie ruszyli w milczeniu. Z każdym krokiem Valter poruszał się jakby nieco pewniej. Powoli dochodził do siebie.
- Poczekaj, spróbuję teraz sam - rzekł w pewnym momencie, kiedy uznał, że być może jest już w stanie poruszać się o własnych siłach.
Okazało się, że choć szedł powoli, to już nie przewracał się.
- Jak dobrze - westchnął z ulgą. - Może nie będę kompletnie bezużyteczny - mocniej chwycił broń. - Z drugiej strony… wtedy na plaży i tak byłem, choć moja forma zdawała się bez zarzutu. To chyba i tak bez znaczenia, kiedy znajdujesz się w nawiedzonym lesie - spojrzał po drzewach. - Choć… nie do końca bije z niego atmosfera grozy.
Ostatnio edytowane przez Ombrose : 19-08-2018 o 12:15.
|