Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-06-2018, 21:22   #532
Szaine
 
Szaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Szaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputację
Jaś, Małgosia i chatka z piernika

- Mam nadzieję, że to nie jest jakiś plan filmowy, gdzie kręcą słaby horror, a ja jestem jakąś aktoreczką, którą naćpano, dla lepszego efektu… - powiedziała mimowolnie, po czym niespodziewanie zapytała – które państwo was wysłało na sprawdzenie tego terenu? Właściwie to jak odkryliście tą wyspę, wspomniałeś, że wcześniej jej nie było?
- Jestem Estończykiem. Zobaczono ląd na zdjęciach satelitarnych. Jednego dnia kompletna pustka, następnego duża brązowo-zielona plama. Dlatego nas tutaj wysłali, na eksplorację. Znajdujemy się dokładnie na środku Bałtyku. Gdyby utworzyć krzyż z punktów, gdzie na mapie znajdują się stolice Szwecji, Estonii, Finlandii oraz Sankt Petersburg, to… no właśnie tu jesteśmy - wyjaśnił. - A skąd ty pochodzisz?
- Holandia, ale byłam akurat w Finlandii, tak mi się wydaje… - zamilkła na chwilę. Przypomniała sobie mapę, którą pokazała jej Mary, jeszcze w kawiarni, gdzie ostatni raz widziały się. Zastanawiała się na Petersburgiem i czymś tam jeszcze... Lotte szybko doszła do wniosku, że ta wyspa musi być istotna w związku z przesileniem i tym do czego dąży Valkoinen. Tylko jakim cudem znalazła się tutaj? – Em… nie pamiętam co robiłam tam.
- Dobrze, że tam już nie jesteś. Ostatnio Finlandia jest bardzo niebezpiecznym miejscem na Ziemi, a w każdym razie na pewno Helsinki. Wiesz, że nawet roztrzaskał się samolot o jeden z tamtejszych wieżowców? Ciągłe ataki terrorystów i stan alarmowy. Nie jestem do końca przekonany, że to dużo lepsze miejsce - Valter zaśmiał się - ale to całkiem możliwe.

Nagle przystanął w pół kroku.
Cały zbladł.
Spoglądał w punkt wysoko pomiędzy koronami drzew i wyciągnął w tamtą stronę rękę z palcem wskazującym.
Lotte również spojrzała w tamtą stronę. Ujrzała ogromnego, dwumetrowego suma utkanego z pomarańczowego światła. Pływał sobie leniwie w powietrzu pomiędzy gałęziami. Był półprzezroczysty i kompletnie nimi niezainteresowany. Wnet zniknął za dębem, usuwając się z pola widzenia.
- E… - mężczyzna zająknął się, wciąż trzymając palec wskazujący wycelowany w miejscu, w którym wcześniej znajdował się sum.
Visser domyślała się co to było, ale to nie znaczyło, że czuła się pewnie i mogła powiedzieć, że wie co się dzieje. Wzięła głęboki wdech, po czym głośno wypuściła powietrze przez nos.
- Chodźmy – rzuciła krótko, jakby komentarz do tego co właśnie widzieli, nie miał przynieść niczego konstruktywnego.
Valter potrzebował jeszcze kilka sekund, zanim zdołał ruszyć się z miejsca.
- Chyba nie powinienem dziwić się po tym, co widziałem na plaży - mruknął, po czym spojrzał na nią kątem oka. - Z drugiej strony ty… wydajesz się jakby za mało zaskoczona - mruknął. - I jak opowiadałem o tym, co się wydarzyło… Myślałem, że mi nie uwierzysz. W końcu… kto normalny uwierzyłby w taką historię? Natomiast ty nie mrugnęłaś nawet okiem… - zawiesił głos.
Przez krótki moment szli dalej w milczeniu.
- Kim jesteś, Lotte? - zapytał.
- Ciężko to wytłumaczyć, ale nie uznałam tego za dziwne. – Odparła spokojnie, choć wiedziała, że nie zbyje swojego towarzysza tym jednym prostym zdaniem.
- Wiem, właśnie to powiedziałem - odpowiedział Valter. - Nie dziwię ci się, że mi nie ufasz. Nie masz powodu, ja też nie do końcu ufam ci. Jednak jeżeli chcesz znaleźć Isma, a ja Edvina… to chyba nie ma sensu kryć przed sobą wiedzy, którą się posiada… - spojrzał na nią bystro. - Skoro kiedyś w przyszłości będzie mogło to zaważyć… być może… o naszej przegranej… lub zwycięstwie. A to oznacza… życiu lub śmierci.
- Wygląda na to, że to ty jesteś w lepszej sytuację jeśli chodzi o śmierć czy życie, bo masz broń. – Odpowiedziała spokojnie, po czym uśmiechnęła się. – Sam mówisz o szczerości, a najpierw ode mnie chcesz ją usłyszeć.
- Nieprawda - odpowiedział mężczyzna. - Odpowiedziałem na wszystkie twoje pytania i jeszcze przekazałem tak dokładne sprawozdanie z wydarzeń, jak tylko mogłem. Dodawałem też rzeczy, o których nie musiałem. Jednak jeżeli taka jest twoja decyzja… to nie będę naciskać. Nie ma sensu. Choć trochę szkoda…

Szli dalej, aż w oddali pomiędzy drzewami zobaczyli tak jakby… chatkę. Na szczęście nie z piernika, lecz zwyczajnych desek. Nie była wielka, mogła pomieścić co najwyżej dwie izby. Niedaleko niej płynął mały strumyk, który uroczo szumiał wśród słodkich ptasich treli.
- Czy to możliwe, żeby na nowo powstałej wyspie była chatka? – Zapytała, choć bardziej samą siebie, niż swojego towarzysza, któremu zaczęła trochę mniej ufać, ale chyba z racji tego, że sama nie była wobec niego szczera, ale czy mogła być? – Eh czy to ważne i tak musimy tam pójść.
- Nie jestem pewien - odpowiedział mężczyzna. - Na nowo powstałej wyspie też nie powinno być roślinności i takich wysokich drzew - spojrzał na otaczające ich dęby i sosny. - Ale przyznam, że chatka jest jeszcze dziwniejsza… Może powinniśmy najpierw obserwować ją przez jakiś czas. Jeżeli w którymś momencie wyjdzie ze środka demon z rogami, to będziemy wiedzieć, żeby czym prędzej zniknąć stąd.
- Nie wpadłam na to, że roślinność powinna też być czymś dziwnym – puknęła się palcami w czoło. – Nie wiem czy nasi towarzysze mają czas… Zresztą nie mam pojęcia ile mielibyśmy czekać. Wolę iść i sprawdzić co tam jest.
Mężczyzna skinął głową.
- Nie weszliśmy do lasu po to, aby bać się i kryć pod jakimś kamieniem - rzekł niepewnie. Następnie spojrzał na eteryczną, zieloną małpę, która skakała z gałęzi na gałąź. Prawie by ją przeoczyli, gdyż barwą bardzo wkomponowywała się w otaczające ją liście. - Idziemy? - Valter z trudem oderwał wzrok od ducha i spojrzał na Lotte.
- Tak – Visser też wpatrywała się w ducha, po czym zmusiła się do ruszenia naprzód.
Ruszyli ścieżką, która prowadziła do chatki. Chrust przyjemnie chrzęścił pod ich stopami.
- Patrz - Valter wskazał ręką przestrzeń niedaleko budynku, gdzie znajdował się pniak z wbitą w niego siekierą oraz starta porąbanych kłód. Nieco dalej tkwił rozwieszony pomiędzy gałęziami sznurek, na którym suszyła się damska bielizna dość dużych rozmiarów. - Czy diabły ubierają się w coś takiego? I potrzebują drewna na opał? - zapytał.
- Em… Chciałabym coś mądrego odpowiedzieć… - zrobiła zaskoczoną minę. – Właściwie chyba dobrze, że tu nie mieszka ten demon co ci krzywdę zrobił. Chyba nie miał damskich ubrań?
- Na pewno nie - odpowiedział mężczyzna. - Nie wiem, czy gdyby było inaczej… Czy wtedy bałbym się go mniej, czy może właśnie jeszcze bardziej.
Następnie znaleźli się przy drzwiach. Wyglądały bardzo skromnie, złożone z kilku zbitych desek oraz wystającej drewnianej klamki.
- Pukamy?
- A myślisz, że otworzy nam baba jaga? – Zadrwiła, ale szybko poprawiła się, jeszcze raz rozejrzała dookoła, po czym rzuciła poważniejszym tonem – czemu by nie, przynajmniej wyjdziemy na kulturalnych.
- No ale powiedz szczerze - Valter odwrócił się w jej stronę i spojrzał na nią. - Czy nie czujesz się choć trochę - podniósł do góry rękę z kciukiem i palcem wskazującym odmierzającymi bardzo mały dystans - ...jak Jaś i Małgosia - dokończył.
Następnie obrócił się do drzwi i zapukał. Potem jeszcze raz. Zastygli w oczekiwaniu.
- Właściwie Jaś i Małgosia skończyli dobrze, więc moglibyśmy nimi być. – Odpowiedziała, gdy jeszcze nikt im nie otworzył.
Mężczyzna zmarszczył czoło.
- Czy oni nie skończyli jako pieczeń? - zapytał. - Cholera, na serio nie pamiętam. Wepchnęli czarownicę do kotła? Chyba są dwie wersje tej opowieści… tak mi się wydaje…
Chyba miał coś jeszcze powiedzieć, ale wtem drzwi otworzyły się.

Osoba, którą zobaczyli w środku, przeszła ich najśmielsze oczekiwania.
 
__________________
"Promise me this
If I lose to myself
You won't mourn a day
And you'll move onto someone else."
Szaine jest offline