Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-06-2018, 21:38   #351
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Ledwie żyjąca technik wysłuchała całą przemowę dogorywając pod ścianą. Ile mogła ujrzeć facjat, to tyle razy była zdziwiona reakcjami. Oburzenie, nerwy, rozczarowanie... Czemu? To ludzie nie myśleli racjonalnie? Przecież na Yellow trafiały zastępy Parchów. To samo w sobie oznacza skrajnie chujową sytuację. Oczekiwania wiktu i opierunku wraz z zapewnieniami ewakuacji? Czy oni ochujeli? Jedynym, czym mogli się cieszyć było to, że żyją. Że nie skończyli tak jak mała gówniara wraz ojcem i wujem z nagrań pokazywanych w sali odpraw. Czy naprawdę nikt tutaj nie myślał krytycznie? A Parchy? Oni naprawdę myśleli, że wyjdą z tego cało? Że jakoś się udało, że ci, którzy odpali po drodze, wyrabiali statystykę śmiertelności, a im się uda? Zgłoszenie się to był jebany cyrograf na swój koniec, a kto myślał inaczej po prostu był idiotą. Nie było absolutnie żadnej różnicy jakie było zadanie. Czy był to CH na lotnisku, czy był to CH w samym sercu całego roju. Wojna nie wojna? Co to, kurwa, za różnica? Sytuacja była prosta - Wybór własnego końca, by uciec od astronomicznego wyroku, gdzie przy okazji ktoś na tym zyskiwał. Coś w formie ostatniego udowodnienia sobie własnych możliwości. Coś jak żołnieuhrski honor i trzymanie się walki mimo świadomości, że zakończy się to śmiercią. Z tym, że ani nie było żołnierskości, ani honoru. W końcu ściek mentów musiał na coś wpływać. Kurson coś nie pasowała obecność Grey 39 oraz Grey 33. Nie pasowali do reszty. Wyrywnemu cowboyowi bardziej było do błędnego rycerza, niż do zwyrodnialca, a szczytem wyrazu ulizanej brunetki mogła być jedynie rozsypka psychiczna.

Po chuju szło to wszystko, choć ciężko było się temu nie dziwić. Chujowo też człowiek się czuł, a dłużące się wypociny decyzyjnych nie poprawiały sytuacji. Cała krwista jucha, która pokrywała technik zaczęła się mienić od temperatury i niemiłosiernie kleić. Doprowadzało to do szału osobę, która z bólu nie była w stanie usiedzieć w miejscu. Napierdalało aż ćmiło w głowie ale Kurson nie pisnęła słówkiem. Podniosła się i zatoczyła, ale nawet nie stęknęła, choć twarz wyrażała wszystko - ból jak i forsowanie się do jego ignorowania. Kran z wodą. Jakikolwiek, kurwa, kran z wodą, którym będzie w stanie zmyć z siebie ten cały nieznośnie dokuczający i klejący syf. Nie ważne, czy przy barze, w magazynie, w kiblu męskim, w kiblu damskim. Kurson poczęła nawet iść w przypadkowym kierunku, gdy uznała pancerz za ciążący. Ściągnęła jego górną partię i tu pojawił się pewien problem...

- Kurwajapierdole... - mruknęła pod nosem chwilę przed szarpnięciem zaminowanej instalacji.

Znużonym wzrokiem powłóczyła po oporządzeniu, a następnie po Obroży. Z dostępnych specjalistów... czemu akurat wszyscy byli na Eagle 1? Black 8 i Grey 20. Zajebiście... Typ wielkości trzydzwiowej szafy stał po drugiej stronie sali, druga inteligenta gdzieś zniknęła.

- Jesteś przypisany do materiałów wybuchowych - przecisnęła z grymasem bólu docierając do niego. - Nie jestem w stanie ściągnąć tego chujstwa - oznajmiła trzymając wybuchową konstrukcje przyczepioną tak samo do jej Obroży jak i pancerza.

Łysy olbrzym popatrzył w dół na kolejnego Grey’a z 300-setki. Poskrobał się kciukiem po policzku szacując stojącą przed nim sylwetkę, z góry na dół i z powrotem do góry. W końcu zatrzymał się na twarzy z mało inteligentnym albo znudzonym spojrzeniem. I chyba czekał co jeszcze Grey 32 powie albo zrobi. Ta przyglądała mu się niewyraźnym wzrokiem przez dłuższą chwilę, jakby była jej potrzebna by dotarło z kim ma do czynienia i jaka jest sytuacja.

- Nie jebnęłam 29, by zajebać mu pancerz - odezwała się spode łba, było nie było, częściowo w pancerzu martwego Parcha. Westchnęła ciężko mieszając ból z większą dawką powietrza. - [i]Mam na sobie zaminowaną plastikiem kamizelkę, która wyjebie jak sama ją ściągnę, albo jak xeno mnie chlaśnie. Możesz ją rozbroić i mieć ładunki dla siebie.[i]

- Kozacko - na twarzy olbrzyma z miotaczem ognia pojawił się wyraz zrozumienia i zaciekawienia. Teraz patrzył na drobniejszą kobietę jakby była jakąś ciekawostką w ZOO czy innej wystawie. - Zajebiście - w końcu uśmiechnął się i pokiwał głową doceniając jakość tej ciekawostki. - Ale po co to zdejmować? Wiesz jak zajebiście pierdolnie jak pierdolnie? Będzie na co popatrzeć - operator miotacza widocznie był ucieszony i podjarany takim obrotem rzeczy bo zapowiadała się ciekawa zabawa i widowisko z tym plastikiem przymocowanym do innego skazańca.

- Jak pierdolnie to poza mną rozerwie pięciu obok - odrzuciła nie podzielając takiego entuzjazmu - A ciebie wpierdolą xeno, bo zostaniesz sam. Ściągaj, nie pier*ol...

- Sama się pierdol - odburknął wcale nieprzekonany operator miotacza. - Ja pierdolniesz kombo z frajerami to zajebiście. Nawet lepiej niż samemu. Ale jak przy mnie to się nie martw, rozpierdolę cię prędzej - olbrzym przez chwilę obdarzył Grey 32 złym spojrzeniem z niebezpiecznymi iskierkami w oczach. Ale skoro wrócił do swojego ulubionego tematu rozwalania czegoś albo kogoś materiałami wybuchowymi od razu się rozpogodził i fascynacja ciekawym zjawiskiem wróciła na jego twarz.

- Jak kurwa szybciej? Homonto ci wyjebie i też się skończysz - odpowiedziała umęczonym głosem i odsunęła się od wielkoluda o parę kroków. - Może będę za tobą łazić, aż nie jebnie? Albo może sama się tym zajmę, to wtedy jebnie teraz. Co ty na to? Jesteś szybszy niż impuls elektryczny? - zakończyła pytanie uruchamiając łuk elektryczny multitoola, decydując się na szantaż. - Jebnie, nie jebnie? Niezły dreszczyk, co? Chyba, że rozminujesz, to ładunki będą twoje i wyjebiesz w powietrze, co będziesz chciał. Jak nie chcesz to sprawdzamy teraz.

- A może szybciej cię rozpierdolę od ręki, co? - Grey 20 przestał się uśmiechać. Zamiast tego wyciągnął własne narzędzie. Dokładniej to pistolet. I wycelował go w twarz Grey 32. - Spierdalaj albo załatwię cię od ręki - wycedził jej złowróżbnie w twarz razem do kompletu z wycelowaną spluwą.

- Nie wierzę, kurwa... - wymamrotała do siebie z głębokim zrezygnowaniem. - Po prostu, kurwa, rób co do ciebie należy... - dodała wpatrując się zmarnowanym wzrokiem na wielkoluda.

Chwila słabości sprawiła, że zatoczyła się delikatnie. Mięśnie napięły się ponownie, a świadomość niewiele się wyostrzyła. Jedyny Parchowy medyk był narwańcem, a ostali Parchowi saperzy należeli do grupy "jebnę komukolwiek to będzie spokój" i "jebnie gdziekolwiek to będzie fajnie". Kurson zobojętniała nieco bardziej. Nie miała innego wyboru jak odpuścić, choć i tak miała przeczucie, że odjebie ją pierwsza osoba, która rozpozna ładunki. Trudno.

- Jak strzelisz, to polecą obie głowy, jebany mózgu operacji - wydusiła z siebie na odchodne. - Bezpieczna odległość... Pilnuj jej...
 
Proxy jest offline