-
Jeśli będziecie musieli go zabić, zróbcie to, ale nie pozostawcie żadnych świadków. Jeżeli ktokolwiek będzie wiedział o śmierci Nadanidusa z Waszych rąk, wówczas zostaniecie uznani za zwyczajnych morderców i nie będę mógł Wam w jakikolwiek sposób pomóc. Chyba wyrażam się jasno - głos kanclerza znów był chłodny i opanowany. Wyglądało na to, że Publius znów przejmuje stery państwa i widzi wyjście z tragicznej sytuacji, w jakiej znalazła się Akwilonia. -
Nie zatrzymuję Was dłużej. Wyjdźcie bocznym wyjściem, nie chcę aby ktokolwiek Was tu widział i wiązał Wasze osoby ze mną...
Oczekiwanie w pobliżu starej wieży dłużyło się niemiłosiernie, ale jakiś czas po zmroku okolica ożyła. W nierównych odstępach czasu czy to pieszo, czy powozami przybywali odziani w ciemne szaty kapłani Mitry. Wszyscy oni ukradkiem kierowali się do na wpół zrujnowanego budynku i znikali w jego wnętrzu. Barthias mówił prawdę - wewnątrz musiało znajdować się zejście do podziemi, które prowadziło do lochów pod siedzibą Nadanidusa.