Krzeszewski i gliniarz o nieustalonym nazwisku (reaguje na imię Kabal, nie karmić, nie drażnić) szli sobie korytarzem szpitala. Ściany w przyjemnych zgaszonych kolorach, górne światła, dyżurka pielęgniarska...
Krzyk. Kobiety.
A jednak skubany Lin Kuei rozrabiał. Ciekawe czy zdjęli mu maskę?
Nie było czasu na dłuższe rozważania.
Rafał ruszył z kopyta w kierunku źródła dźwięku. Czemu nie? Bo pomoc fachowa i pielęgniarki miłe i herbata dobra...
Biegusiem. |