Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-06-2018, 12:08   #275
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Arcon obserwował z satysfakcją poczynania Yarvisa. Sonda wykorzystywała w pełni swoje gabaryty i mobilność siejąc spustoszenie wśród rzeszy potępieńców. Przy tym nad wyraz sprytnie wymykała się ich broni i gniewnym zamachom. Lurker kilka razy westchnął głębiej, kiedy piraci byli blisko strącenia cona. Zrozumiał, że chociaż konstrukt nie odczuwał zmęczenia, to drobne uszkodzenia skumulowane mogły doprowadzić do jego zniszczenia. A tego Denis nie chciał z wielu powodów. Po pierwsze - traktował mechaniczny twór niczym przyjaciela. Po drugie - naszyjnik był ich przewodnikiem do ocalenia. Jego utrata przypieczętowałaby ich nieuchronną zgubę.

Zerknął zza pleców opancerzonych gwardzistów na bitewną sytuację, równocześnie przywołał dymiącą już sondę do siebie. Sprawdził gdzie jest Eloiza. Domyślał się, że zapragnie desperacko pomóc swemu bratu i… Cooperowi, dzięki któremu zaznała w ostatnim czasie dreszczu przygody, a może i czegoś więcej… Co byłoby z pewnością dla niej niedostępne, gdyby dalej wiodła spokojne życie pod czujnym okiem niezwykle opiekuńczego, starszego brata.

Pozostałości frakcji zjednoczone walką z przerażającym wrogiem skupiły się wokół kryształu. Mimo odległości w mroźnym powietrzu Arcon słyszał wibracje i jednostajne buczenie wspaniałego artefaktu. Do jego uszu dotarł też zniekształcony, gardłowy pomruk upiornego tryumfu. Obrońcy osaczeni przez karmazynową falę przypływu skupili się przy ostatnim klifie, chroniącym ich od krwawego przyboju. Pomyślał, że powinien być tam wśród nich, stać ramię w ramię z niedobitkami, w ostatniej potyczce mającej zadecydować o losach świata. Zastanawiał się, co mógł dla nich zrobić? Czy jakaś szaleńcza szarża miała jakikolwiek sens? Popatrzył po gwardzistach skrytych za hermetycznymi osłonami. Nie można było dojrzeć wyrazu ich twarzy. Gdzieś tam leżało ciało pana Zhou, który wcześniej wydawał im polecenia. Teraz byli pozostawieni sami sobie…

- Walczymy o ocalenie świata. – powiedział do żołnierzy. – Jeśli grupa wokół kryształu zginie, nie będzie nadziei również dla nas. Nikt nigdzie nie będzie bezpieczny! Oni – wskazał na obrońców otoczonych przez kordon piratów. - potrzebują naszego wsparcia! Nie każmy im czekać! Wyszedł przed szereg, chwytając za dłoń Eloizę i wyprowadzając ją z tłumu. Drugą ręką pokazał wszystkim naszyjnik. -Ten minerał jest zabójczy dla przemienionych i może przesądzić o wyniku walki. Wasza Cesarzowa nie chciałaby bierności, bowiem jest ona skazą na honorze każdego wojownika, której nie da się zmyć. Tatuażem hańby! Nie pozwólcie na to!

W asyście cona ruszył z siostrą Delegata w stronę piratów, przez moment zastanawiając się ilu wyspiarzy z Xanou, zrozumiało jego przemowę? Po chwili przestało go to obchodzić… Chciał wcześniej chronić Eloiz, ale zrozumiał, że to nie będzie świat dla niej. Ich przeznaczeniem było jeszcze bijące serce tej wyspy, serce kryształu z Diltihium…
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 21-06-2018 o 12:15.
Deszatie jest offline