Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-06-2018, 22:43   #22
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Rusanamańskie ceremonie religijne miały to do siebie, że były długie. Niektóre rytuały ciągnęły się nieraz po dwa dni. A nie dość, że były długie, to były jeszcze nad wyraz ekspresyjne. Dlatego też, gdy zagrzmiały surmy, zgromadzeni na dziedzińcu ludzie jak jeden mąż zaczęli szlochać, płakać, krzyczeć, szarpać włosy i drzeć szaty. Po jakimś czasie to minęło i wówczas wyniesiono na widok publiczny zwłoki szejkowego syna, Khalila. Sam szejk, odziany w białe szaty, szedł w towarzystwie swego brata Jajira. Tego, z którego pałacu niedawno ukradziono niezwykle drogocenne klejnoty. Z dwoma synami Raula podążały ich żony i gromada młodszych dzieci, a także dostojnicy i kapłani. Wszyscy mieli czerwone, opuchnięte od płaczu oczy i podrapane twarze. Najbliższa rodzina zmarłego młodzieńca miała również twarz i włosy wysmarowane popiołem.

Gdy ciało chłopaka położono na przygotowanym w tym celu podwyższeniu, zrozpaczony szejk zawodząc i wyjąc padł na kolana. Najstarszy quadi, kapłan zaintonował pieśń żałobną, która powtórzona przez setki gardeł wzbiła się w niebo. Potem wyrecytowano kilkanaście aj ze świętych ksiąg, odmówiono litanię i okolicznościowe modlitwy. Nadszedł czas na wychwalanie zalet i dokonań Khalila.

Opary kadzidła spowiły pogrążoną w żałobie rodzinę i ciało. Quadi znów zawodził, jego głos to wzbijał się, to opadał. Lud powtarzał wersety. Do Ianusa podeszła zawoalowana postać. - Uciekaj, kafir. Nie czekaj na koniec ceremonii... - po głosie rozpoznał Ihab. Po przekazaniu ostrzeżenia, dziewczyna oddaliła się.


Egil wtopił się w mrok zalegający w bramie. Dłoń trzymającą rękojeść miecza miał mokrą od potu. Serce mocno waliło po wysiłku związanym z biegiem po ulicach. Czekał, a kroki się zbliżały. W końcu w jego nieco ograniczonym polu widzenia pojawiła się sylwetka. Odziana na czarno, w kaftan i bufiaste spodnie, z chustą na głowie, szła z kindżałem w dłoni, rozglądając się na boki. Relhad bez trudo rozpoznał w niej swoją pracodawczynię, Sabihę.
 
xeper jest offline