Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-06-2018, 23:29   #684
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację


M1

Waldek zebrawszy oporządzenie spróbował ucieczki. Najpierw jednak musiał nakłonić kogoś, by pomógł pozbyć się kajdan - niezbędny był tłuszcz z lampki, masło albo inna pasta poślizgowa. Ani jedn ani drugie nie było problemem. Jego ludzie nadal byli wobec niego lojalni. Wyślizgnąć dłonie dało się "bezpiecznie" wykonać podczas akcji opatrunkowej, po czym, w odpowiednim momencie hyc, i już go nie było.
Nie w garnizonie, w każdym razie. Za to natychmiast po ucieczce wpadł na Loftusa i Gustawa. I mniej więcej setkę żołnierzy wszelakich.

Loftus organizował tychże żołnierzy (większość z nich okazała się być jeńcami), wysyłał posłańców, wyczarowywał fanfary słyszalne w połowie miasta, wyznaczał ludzi do pilnowania łodzi i odprowadzenia jeńców... których krasnoludy nie zgodziły się przyjąć, bo niby czemu miałyby. Zwłaszcza, że próbował wymusić to mag. A Gustaw stał i patrzył zdumiony.


Rynek

Na placu przed Ratuszem spotkali się dwaj Karl i Walter, każdy przybył ze swoimi ludźmi. Początkowo spanikowani ludzie zatrzasnęli się w domach, ale powoli docierało do nich, że obrońców nikt ale to nikt nie atakuje i nieśmiało zaczęli wyglądać z okien i pytać jak idzie. Pojawiły się także kubki z wodą i piwem, a nawet rozcieńczonym winem dla dzielnych wojaków. I pytania Co to było? dotyczące wybuchu.


Port

Leonora postanowiła wziąć udział w konkursie na największą liczbę złapanych wrogów i zażądała by desant z barek poddał się. Gdy tak się stało, z niedowierzaniem odetchnęła z ulgą. Uznała, że Bogini będzie zadowolona. Nakazała gasić pożar pomostu i pilnować, żeby się nie rozprzestrzeniał. Również wrogie barki należało zacumować i przeszukać. Służba ochotnicza i pomoc dwóch żołnierzy z doświadczeniem żeglarskim powinno wystarczyć.
Wygrzebała kawałek starego i podniszczonego bandaża, który został jej czasów, których już zupełnie nie pamiętała i podarła go na drobne tasiemki. Każdemu więźniowi obwiązała ramię.
- Jesteście moi - powiedziała z uśmiechem - każdemu, kto was tknie utnę łeb, ale jak któryś z was spróbuje uciec, zawiśnie na rynku miejskim ku uciesze gawiedzi. Sama go tam zaciągnę. Szkoda życia. Na pewno macie rodziny, które na was czekają.
Potem rozkazała żołnierzom pilnować więźniów, a sama trochę zaskoczona widokiem dwóch ran na swoim ciele udała się do punktu medycznego.
Medyk, miała nadzieję, opatrywał już rannych. Potem miał również rzucić okiem na otwarte rany jeńców.
Najszybszy młodzik ze służby ochotniczej został wysłany, aby zaraportować w oddziałach przy moście, u maga, a potem w dowództwie, że sytuacja w porcie jest tymczasowo opanowana. Do tego stan liczbowy jeńców i żołnierzy. Miał też uważnie wypatrywać gdzie aktualnie jest Bogini.

Sal z posiłkami dotarł "na gotowe" i widząc, że Leonora opanowała sytuację poszedł na swoje stanowisko. Pożar ograniczył się do pomostu, wrogie barki zostały przycumowane i przeszukane (nic ciekawego nie znaleziono), Leo została opatrzona poza kolejnością, ale ranni jeńcy musieli zaczekać na swoją kolej. Okazało się, że portowy medyk musiał pracować za dwóch, gdyż Waldemar Brok został aresztowany.


Mur północny

Przebłysk intuicji i ukrytych do tej pory zdolności niziołka sprawił, że mający przewagę Graniczni szykujący się do wyrżnięcia obrońców graniczni zwątpili i zaczęli się wycofywać. Zaskoczony Bert nie ścigał ich i gdy zeszli na dół wycofali się w ordynku, zabierając swoich rannych.


Baszta

Detlef oszołomiony eksplozją i odniesionymi ranami nie robił nic.
Oszołomione krasnoludy patrzyły na niego z niemym wyrzutem.


Mur południowy

Galeb załadował pocisk, skulił się za blanką, przycelował w tłuszczę łuczników i wystrzelił. Mimo tłoku, spudłował. Jednak ten bełt był kroplą, która przelała czarę. Słomką, która złamała grzbiet wielbłąda. Smokiem, który przegiął pałę goryczy.
Najwyraźniej cholerni obrońcy dalej byli zwarci i gotowi walczyć. Najemnicy nie zamierzali walczyć z fanatykami.


Przedpole

Resztki Granicznych uciekły do obozu, ścigane nielicznymi strzałami. Przy stratach jakie ponieśli stało się jasne, że nie zaatakują ponownie.
Oblężenie Meissen dobiegło końca.

 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 21-06-2018 o 23:35.
hen_cerbin jest offline