Walter dotarł wraz ze swoimi ludźmi na rynek. Nie przywitały go radosne okrzyki i wiwaty. Za to spanikowani ludzie zaczęli zamykać okna. Dopiero po chwili zorientowali się, że cyrkowiec i jego ludzie nie są wrogami a obrońcami miasta. Od razu wypadli ze swych domów, otaczając gromadnie przybyłych.
Do rąk Waltera wciskano kielichy i kubki z napojami. Przy okazji zadawano mu szereg pytań, spośród których najczęściej przewijało się: "Co to był, ten wybuch?
Cyrkowiec złapał kubek z piwem i pociągnął solidny łyk. Następnie starał się odpowiedzieć: -Prawdopodobnie to wrogowie użyli jakiejś sztuczki, by zniszczyć nasze mury. Ale przeliczyli się, bo po skali wybuchu widać, że zniszczeniu musiało ulec większość muru i machin oblężniczych. Po tym a także fakcie, że nie mamy na swoich karkach jeszcze żołnierzy wroga, sądzę że albo wielu z nich padło od wybuchu albo uciekli. W każdym razie jesteśmy bezpieczni. A teraz dobrzy ludzie, proszę o zrobienie przejścia. Musimy zanieść rannych do medyka.
Następnie zaprowadził rannych ze swojego oddziału do lazaretu. Pomagać im mieli ci, którzy nie otrzymali ran w walce. |