Krzyk Richarda poskutkował, uczniowie rozsunęli się na boki przepuszczając Jean Grey. - Dziękuję Richard. - kobieta wydawała się lekko zmieszana słownictwem mężczyzny, ale nie była to właściwa pora na maniery. - Nie mogę wyczuć intruzów, coś chroni ich przed moją telepatyczną sondą. Mamy do czynienia z kimś kto się przygotował do wizyty u mutantów. - Jean rozejrzała się po zebranych uczniach w holu i wciąż schodzących po schodach. - Kandydaci biorący udział w szkoleniach na X-Men do mnie! Studenci pierwszego roku kontrolujący swoje moce niech ustawią się za nimi. Reszta niech się cofnie trochę do tyłu!
W kilka sekund uczniowie ustawili się w grupkach. Pierwsza grupa złożona była z Richarda, Victora, Bena, Dominika i Michała.
Po kilku chwilach ustawiła się za nimi druga grupa studentów z dwóch różnych klas, którzy byli przyzwyczajeni do używania przynajmniej po części swoich mocy. Wśród nich miedzy innymi Absinthe i Collin
Amelia uniesiona przez kolegę spojrzała za okno i zaczęła relacjonować.
- Trzy czarne dostawcze Hyunadai z przyciemnianymi szybami, minęły wysadzoną bramę wjazdową. W każdym po sześć osób w metalowych kombinezonach z wystającymi rurami i przewodami, ich hełmy przypominają mocno retro nurków. Wszyscy uzbrojeni i intensywnie pobudzeni. - Dziękuje. Amelio, Adamie odsuńcie się już od okien. Cyclops, White i Profesor X są na ważnym spotkaniu w mieście i nie odpowiadają. Wolverine gdzieś odjechał wieczorem i nie ma z nim kontaktu. Beast został już poinformowany o sytuacji i zabezpiecza uchodźców. Dominik, Ben i Michał dołączcie do Hanka i słuchajcie jego poleceń. Victor zabierz dzieci i pozostałych uczniów do Danger Roomu i uruchom protokół schronu. Ruszajcie już! - Wskazani uczniowie zaczęli szybko się organizować i ewakuować za prowadzącym ich Viktorem.
Ocelia tymczasem wyszła przez okno w swoim pokoju i spacerowała po parapecie. Zobaczyła dym unoszący się od strony bramy i trzy ciemne samochody zatrzymujące się z piskiem opon na placu przed domem. Szybko wybiegli z nich mężczyźni w stalowych pokracznych skafandrach i zaczęli machać bronią na boki. Snopy światła wystrzeliły z broni oświetlając im drogę. Kilka źródeł oświeciło budynek i Ocelia musiała wykonać unik przeskakując na kilka kolejnych parapetów. Odgrodzona kolejnym snopem światła obiła się od ściany budynku i przeleciała parę metrów w powietrzu i złapała się gałęzi pobliskiego drzewa. Oddychając głęboko spojrzała na 18 uzbrojonych ludzi w dole. Nikt jej nie spostrzegł, była chwilowo bezpieczna. Dwóch z nich wysunęło się na front i jeden nadał komunikat przez głośniki w zbroi. - Na terenie posiadłości nie ma aktywnych X-Men! Jesteś całkowicie osamotniona pani Summers czy jakkolwiek karzesz się nazywać! Poddaj się!
Po kilku sekundach trzasnęły drzwi frontowe, z których wyszła Jean. Gwałtowny wiatr wstrząsnął burzą jej długich czerwonych loków. Długi czarny płaszcz zatrzepotał złowieszczo na wietrze. - To jest szkoła dla mutantów panie Marz! Przybyliście tutaj późną nocą by nas niepokoić? Czy macie świadomość w jak poważne gówno się wpakowaliście? Jesteście otoczeni przez niewidzialnych strażników. Zawróćcie do przywódcy waszego kultu i przekażcie, że spodziewam się pokrycia rachunku za zniszczoną bramę wjazdową!
Przy zgromadzonych intruzach rozbiegły się szepty, dziesiątki niezrozumiałych słów zaległo podwórko. Dwóch mężczyzn na przodzie wymieniło ze sobą kilka szybkich zdań. W tym samym czasie Jean szepnęła do stojącej przy niej dziewczyny. - Dobry pomysł Irino, nie przestawaj produkować głosów. - Dziewczyna w krótkich ciemnych włosach skinęła głową i odchyliła jeszcze bardziej chustę na szyi. Kilka par ust skrytych na szyi szeptało w zmiennych tonacjach.
Jean spojrzała na pięć blond dziewczynek w różnym wieku ustawionych za nią. - Jesteście dziewczynkami Emmy prawda? Czy potraficie..
- Niech się pani niczym nie martwi, wiemy o co chodzi. - Oczy dziewczynek zabłysły niebieskim światłem. Wysłały telepatyczny przekaz do uczniów czekających za drzwiami. - Pani Jean prosi, aby wszyscy po kolei wyszli i ustawili się za nią. Przybieżcie groźne miny i wygląd, użyjcie mocy by wyglądać zastraszająco, ale nikogo nie atakujcie.
Głos Jean uderzył w wiatr z nową siłą - Do mnie moi X-Men! Jak pan widzi panie Marz, nie narzekam na samotność! |