Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2018, 21:39   #4
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
W ciemnym pokoju siedziała jej matka. Patrzyła smutno przez okno na ciemne chmury zapowiadające burzową noc. Imra przyklękła przed nią wypełniając tym samym należyte grzeczności. Trwała tak aż usłyszała deszcz uderzający o szyby.
- Mamo…
- Tutaj jestem dla ciebie Lady Orirel.
- Milady, zostałam zwolniona ze służby w wojsku. Oddelegowano mnie do prywatnej gwardii rodu Orirel. Będę teraz służyć jako ochroniarz Lafariela Orirel.
Lady Shalhiera Orirel przeniosła swoje spojrzenie na klęczącą półelfkę. W jej oczach widać było wielki smutek. Wstała ze swojego obitego fotela szeleszcząc ozdobną szatą.
- Moja córko… - Łzy zaczęły napływać do jej oczu. Imra podniosła głowę. Matka musiała znów wspominać jej ojca. Pojawił się w jej życiu, rozkochał w sobie i znikł. A ona wciąż go kochała.
- To wszystko dzieje się tak szybko - Lady Orirel mówiła dalej sięgając dłońmi do twarzy Imry. - Tak szybko. Rolą dzieci jest przeżyć swoich rodziców, a ty… ty już wchodzisz w dorosłość. Dwadzieścia pięć lat i ty już odbyłaś starz w wojsku. Jak ja przetrwam, kiedy ciebie już nie będzie?
Imra poczuła jak w jej gardle rośnie gula. Wstała i pozwoliła się objąć Lady Orirel. Może kiedyś nie będzie słuchać o tym jak niewiele jej życia zostało. Może kiedyś jej własna matka nie będzie postrzegać jej życia przez pryzmat krwi jej ojca. Krwi pełnej konfliktu. Krwi niosącej smoczy gniew. Krwi, dzięki której może więcej niż większość.
- Dasz radę mamo. Znajdź kogoś. Elfa najlepiej. Wiesz, że rodzina byłaby z tego zadowolona. Ja sobie poradzę. Lafariel nie będzie sprawiał mi kłopotów. Zobaczysz. Będzie dobrze. Będzie dobrze.



***

Imra miała paskudny sen. Spodziewała się jednak przebudzić w swoim łóżku. Już przy pierwszych powrotach świadomości zrozumiała, że coś jest nie tak. Wytrenowany umysł żołnierza zaczął analizować podłoże na jakim leżała. Zimne i twarde kamienie nie dały się pomylić z średnio wygodnym materacem jaki zaoferował kuzyn. Nawet jeśli była częścią rodziny, przez pochodzenie patrzono na nią z góry. Wcześniej, wysłana jako żołnierz przez swój ród, sypiała wielokrotnie na ziemi i derkach. To też nie było to uczucie. Lochy. Wilgotność w powietrzu, mokre spoiny, zimno jednoznacznie wskazywały, że nie mogła się mylić. Podniosła się na łokcie sycząc przy tym, bo całe ciało miała obolałe. Jak długo leżała? Dlaczego jest w tym miejscu? Te pytania naturalnie przyszły do głowy. Potem były kolejne. Kto ją tutaj sprowadził? Dlaczego? Czy sen w którym widziała tak potwornie zmienioną matkę miał coś z tym wspólnego? Imra zdzieliła się po twarzy zmuszając do pozbycia niepotrzebnych myśli. Żołnierzu na nogi!

Imra ubrana w takie same szmaty co reszta nie prezentowała się tak dumnie jakby mogła. Spod szmat jakie dostała prześwitywały jednak mięśnie. Była osobą, która musiała wiele ćwiczyć. Jej czarne włosy sięgały ramion, a grzywka zasłaniała jedno z jej ciemno turkusowych oczu. Ich oprawcy nie przejmowali się zbytnio stanem więźniów, bo Imra była umalowana. Usta pokolorowane ciemnofioletową szminką, a oczy czarną kredką z fantazyjnymi kreskami schodzącymi na policzki. Przede wszystkim była półelfką.

Nie była sama w celi. W ciasnym pomieszczeniu nie pozwalającym na wiele swobody nawet dla jednej osoby wrzucono, aż trzy. Mężczyzna, który zbudził się przed nią miał rogi – ewidentny dowód na domieszkę diabelskiej krwi w swoich żyłach. Z jakiegoś powodu porwał swoją szatę aby zasłonić twarz. Niechybnie przedstawiciel półświatka, psia jego mać. Nie była ze straży, ale te typy zawsze stanowiły problem. Mimo to miała niejasne przeczucie, że temu konkretnemu diabelstwu mogłaby zaufać. Potem usłyszała krzyk. Ten sam, który przebudził ją ze snu.

- Słyszeliście co mówiłem? Musicie się obudzić! – męski głos rozszedł się po kamiennych pomieszczeniach. Imra wstała i dopadła do krat jakie dzieliły jej celę i salę. Rozszerzyła oczy widząc człowieka leżącego na stole tortur. Całe jego ciało było poharatane drobnymi nacięciami. Brązowowłosa kobieta pochylała się nad nim z ewidentnie niedobrymi intencjami. Skalpel w jej ręku wodził nad półnagim ciałem chcąc się ponownie w nim zatopić. W zasadzie Imra nie miała pojęcia kim jest ten mężczyzna. Nie potrafiła też powiedzieć co robiła nim trafiła do lochów. Pamiętała tylko jedno spotkanie ze swoją matką, a reszta... reszta to było tylko przeczucie. Jakby ktoś rzucił cień na całą jej pamięć. Burzowe chmury kłębiły się przed jej oczami zasłaniając jej przeszłość, ją samą.

Z zamyślenia wyrwało ją rogacz wołający do brązowowłosej kobiety.

- Eee... pani doktor? Chyba dzieje się tu coś nie tak, reszta pacjentów leży i coś z nich cieknie...

Spojrzała na niego, a potem na kobietę i zrozumiała co ten zamierza zrobić. Jej cierpliwość była jednak krótsza. Zacisnęła mocniej dłonie na kratach i z rykiem godnym burzowego smoka zaczęła nimi trząść. Bezskutecznie. Nawet nie nadkruszyła zaprawy. Jej ciało było słabe. Nie pomyślała o tym wcześniej. Przecież mogli ich nie karmić i trzymać tygodniami jak jeńców wojennych. Musiała jednak dotrzeć do tego mężczyzny na stole, może on... może on coś wiedział.
 

Ostatnio edytowane przez Asderuki : 24-06-2018 o 22:30.
Asderuki jest offline