Olo wyglądał na zbitego z tropu. Oswald rozegrał to dosyć zmyślnie, przeciwnik widząc spokój w bohaterze opuścił broń i zaczął:
- To my byliśmy w karczmie, jeden z naszych popił za dużo, z początku było dobrze, ale ten popierdolił do karczmy i coś mu odjebało. Jeszcze brakowało abyśmy mieli tutejszych na sumieniu. – powiedział chowając miecz do pochwy
- Jak żem powiedział zielarz jest zajęty, nie mogę za wiele powiedzieć. Skoro jesteś tylko przejazdem to się lepiej w to nie mieszaj. Opatruje naszego, do chałupy lepiej nie wchodzić – Olo cofnął się troche od Oswalda – nawet ode mnie trzymaj dystans, bo kto wie co się może stać.
W tym momencie do głosu doszła Klara, która to zaczęła o chorobie, co wzbudziło w Olu dosyć duże zainteresowanie.
- Ty – wskazał na Klarę – tylko ty możesz wejść do środka jeśli chcesz coś od zielarza. Bogowie cię chronią przed chorobami, może i nam pomożesz.
Olo po słowach kapłanki zaczął jak gdyby się bardziej przyglądać Oswaldowi. Słowa o chorobie i bladości bohatera wywołały na nim dosyć sporą reakcję. Co prawda bohater nie był zbytnio blady, jednak słowa kapłanki ciężko było podważać i może udało się jej przekonać w ten prosty sposób do takiej myśli, że bohater rzeczywiście jest bladszy.
- Ty może lepiej tu usiądź, bo rzeczywiście gorzej wyglądasz. – dodał mrużąc oczami
Konrad stał z tyłu trzymając miecz w gotowości.
Nagle pojawił się i kolejny człowiek. Otwin maszerował sobie jak gdyby nic. Rzucił kilka zdań, a to ogólnie, a to do Oswalda. Na co Olo zareagował dosyć nerwowo.
- Znacie się? – zapytał rzucając niepewne spojrzenie, a to na Oswalda, a to na Otwina. – Kurwa albo to jakiś cholerny przypadek, albo coś tutaj nie gra. Jakim do chuja cudem wszyscy się tutaj znaleźliście?
Nagle jedno z okien się otworzyło i w nim pojawiła się głowa. Był to mężczyzna o ziemnmych krótszych włosach i dosyć niskim głosie.
- A tu co się do chuja wyczynia. Jakieś zebranie czy co? - dodał zaskoczony