Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-06-2018, 16:42   #6
Kaworu
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Umorli trząsł się ze strachu i wściekłości.

Widział wszystkich swoich bliskich. Nie widział ich od lat, od momentu, gdy abolethy najechały jego rodzinną wioskę i ich wszystkich zabiły. Tak bardzo zawsze chciał ujrzeć ich twarze, usłyszeć ich głosy, patrzeć na nich i śmiać się razem z nimi. Jego matka, ojciec, wioskowy kapłan, przyjaciele, z którymi przechylił niejeden kufel piwa i podrywał niejedną dziewoję.

Powinien się cieszyć. Zamiast tego, jego serce wypełniała trwoga.

Wszyscy byli zieloni, oślizgli, potworne chimery krasnoludów i potworów z głębin. Przywodzili na myśl Longhammerowi wszystkie te okropne istoty, które tamtego pamiętnego dnia poprzysiągł zwalczać. Nie miał wyboru. Z łzami w oczach i sercem, które z przerażenia chciało mu się wyrwać z piersi, machał swym młotem bojowym na lewo i prawo, uderzając z boku w żebra, od dołu w żuchwy i od góry w czerepy monstrów, które ledwo rozpoznawał jako dawno zamordowanych najbliższych.

W jego pobliżu znalazło się kolejne wynaturzenie, którego nie widział nigdy przedtem, nawet nie wiedział, że coś – ktoś? - że ktoś taki mógł istnieć. Nie miał jednak czasu do namysłu, uderzał dalej swą bronią. Wrogowie przerzedzali się, zostało ich już tylko kilku. Coś mówili tuż przed śmiercią. Coś o braku czasu i pobudce? Cóż to mogło znaczyć?

Wtem nieznajoma postać zbliżyła się do Umorliego. Nie miał jak się bronić, miał ręce jak z waty, a serce podeszło mu do gardła. Zamknął oczy, gotów na bolesny, ostateczny cios, gdy nagle…

Przebudził się. Leżał na twardej, kamiennej podłodze w małej celi. Podniósł się powoli, otwierając oczy. Nie wiedział jak tu trafił, niewiele pamiętał, a głowa go strasznie bolała. Miał też krwotok z nosa.

W innych celach byli inni ludzie – miał niejasne wrażenie, że skądś ich zna, ale nie wiedział aktualnie kim są i co, jeśli cokolwiek, ich łączyło – a na środku więzienia, poza celami w których się znajdowali, jakaś „pani doktor” prowadziła swe groteskowe badania – czyli robiła wiwisekcję jakiemuś mężczyźnie.

Gdy Umorli się zorientował, co widzi i że nie jest to kolejny sen, żółć podeszła mu do gardła. Przełknął ślinę, starając się opanować mdłości. Zajęło mu to kilka sekund.

W tym samym czasie jego współosadzeni zaczęli odpowiadać na makabryczną sytuację. Ktoś chciał rozproszyć uwagę „lekarki”, ktoś inny wyważyć kraty. Umorliemu spodobał się ten drugi pomysł, ale – o bogowie – jego ciało było takie osłabione. Nie wiedział co mu się stało, ale mógł śmiało założyć, że nie trenował w ostatnim czasie.

Mimo to, chwycił oburącz za kraty i zaczął nimi trząść. Oby były stare, oby były stare – modlił się do swojej boskiej patronki.

Niestety, nie udało mu się nic wskórać. Miał nadzieję, że jego towarzyszom niedoli pójdzie lepiej.

Rzut na wyważenie krat: 4
LINK: Kostnica

 
Kaworu jest offline