Richard zagryzł zęby. Zdawać się mogło, że nagle dowodzenie przejął Jacob. Cóż za niefortunny zbieg okoliczności.
Granaty zarażonych i dziwne ładunki Jacoba zrobiły wyrwę w kręgu zaciskającym się na ocalałych. Jeżeli walka będzie toczyć się na rozwinętym froncie, to z pewnością przegrają ze wzgledu na przewagę liczebną zarażonych. Przewagę, która cały czas wzrastała, bo atakujący po każdej swej “śmierci” wstawali walczyć dalej.
La Croix wił się jak piskorz w czasie walki. Ciął szeroko po kończynach. Odcinał nogi i ręce. Na początku odcinał im głowy, ale korpusy zdawały się nadal maszerować w ich kierunku w nieugiętych pozach. Obcięcie nóg w kolanach utrudniało im marsz. Obcinanie rąk rozbrajało ich na jakiś czas.
Jednak to nie było w stanie ich zatrzymać. Było to jedynie nieuchronne odsuwanie od siebie klęski w czasie.
- Nie możemy tutaj przegrać! Od nas zależą losy ludzkości! Nie pozwólcie im zamknąć kręgu.
Ruszył z kolejną szarżą. Nie oglądał się za siebie. Nie chciał sprawdzać czy ktoś za nim podąży. Jacob siedział gdzieś w tylnych szeregach i pokazywał palcem. Nie było to dobre w tej sytuacji. Bo jak zmusić się do walki przeciw czemuś nieśmiertelnemu… jak wykonać rozkaz ataku, gdy dowódca stoi z tyłu i pokazuje palcem: “idź tam i walcz!”.
Richard wykorzystywał sytuację. Gdy krąg nieumarłych został przerwany, pojawiła się szansa. Oto mogli zaatakować z flanki w wyrwie. Musieli to wykorzystać. Przy aktualnym rozstawieniu zmniejszali wpływ przewagi liczebnej piratów. Richard widział ten manewr już na początku tej walki. Gdy jedna z grup obrońców się przedarła. Wtedy dopadł ich Kidd. Wtedy Richard go zobaczył. Jego i masakrowanych obrońców. Czy tym razem przybędzie po ludzi na czele których stał La Croix? Pewnie tak. Czy Arcon podeśle Cona z amuletem? Nie… Denis musi chronić Eloiz! Amulet musi zostać blisko niej!
- Teraz musimy ich zepchnąć na ten wielki wystający kamień. Skupcie się! - w tym momencie jakaś odrąbana dłoń zacisnęła się na kostce szlachcica. Richard przebił ją swoją szablą. Nadal się zaciskała. Wyprowadził krótkie cięcie z nadgarstka obcinając jej palce. Dopiero to uwolniło go z uścisku.
- Skupcie się, bo gdy będziemy na nich napierać, to nasze szeregi znowu się rozciągną. Walker, jeśli zostało wam jeszcze coś dużego, to teraz się przyda.