Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2007, 18:08   #125
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Phalenopsis, Karczma "Czerwony Smok" w dzielnicy Przybyszów.

Widać, że bard miał wpływy w tej karczmie. Alkohol, całkiem dobry, jak na obecne warunki, przyniesiono szybko i w znaczących ilościach.
- Mam nadzieję, że twoja rodzina odzyskała zdrowie pod opieką medyków. Dziewczyna wyglądała na bardzo młodą... Niestety niczym poza uzdrawiająca miksturą nie mogłem jej już pomóc. -
Najemnik przez chwile przysłuchiwał się odpowiedzi mężczyzny, z wolna sącząc wytrawny trunek z udekorowanego w smocze motywy (a jakże) kielicha.
-Tak, dzięki bogom .. i wam. Czują się dobrze. Medycy mówią, że za dzień, lub dwa będą mogli wyjść z lazaretu. - rzekł Lanfest.
- Cóż, wojna ma to do siebie, że nikomu nie pozwala pozostać obojętnym. Też mieliśmy do czynienia z efektem owych piorunów, o których wspominałeś. Nieopodal siedziby Szlachetnej Gildii Inżynierów zabiliśmy ożywione drzewo, które zaatakowało naszego... - tu Aydenn wyraźnie się zawahał, szukając odpowiedniego słowa. - ...towarzysza. Niestety w trakcie starcia straciliśmy innego, porwanego przez latający szkielet. -
Tutaj elf dokładnie opisał latające stworzenie i okoliczności w jakich się pojawiło, by zaraz zniknąć.
Lanfest wysłuchał uważnie wypowiedzi najemnika.
- Czy widziano już tutaj podobne istoty? Możesz mi o nich coś powiedzieć, lub znasz kogoś, kto ma taką wiedze? Każda informacja może być pomocna. Staram się odnaleźć naszego druha, a nie mam dużo czasu. Istota z pewnością była nieumarłym tworem jakiegoś nekromanty, lub dzikiej magii. Myślałem, żeby zacząć od sprawdzenia miejscowego cmentarza, oni lubią takie miejsca. Możesz wskazać mi drogę? Przydały by się też jakieś środki do walki z takimi stworzeniami. Wiesz, gdzie mogę coś takiego zdobyć? -gdy Aydenn zapytał o to, Lanfest napił się wina i rzekł.- Widziałem kiedyś stwora którego opisałeś, choć nie spodziewałem się że w obecnych czasach jeszcze można ich spotkać. To był rozrywacz przyjacielu. Nie wiem, jak ich nazywają ich twórcy. Ale my zwaliśmy je rozrywaczami.
To twory utalentowanych nekromantów. Podczas wojny magów używane były przez wiele stronnictw. Rozrywacze są szybkie, bardzo szybkie.. Ale poza tym, są słabe. W walce wręcz łatwo je pokonać, nie ma sensu marnować na nich zaklęć. Ustrzelić ich trudno.
To słaby przeciwnik ..Ale nie do walki stworzono rozrywaczy. Obładowane beczkami z krasnoludzkim prochem, gnomimi bombami lub ogniem alchemicznymi wzlatywały w górę. By potem niczym jastrzębie uderzać z góry w zgrupowania wojsk. Ten samobójczy atak powodował oczywiście eksplozję ładunków wybuchowych, jakimi były obwieszone, i straszliwą śmierć w płomieniach całych oddziałów. Ale nie obwieszony wybuchowymi materiałami, stanowi raczej nikłe zagrożenie. Nie to co, jego twórca.. Trzeba być biegłym w nekromancji, by tworzyć takie groteskowe połączenia szkieletów.

Bard łyknął wina i spoglądając na kielich rzekł. - Cmentarzy ci u nas dostatek, każda dzielnica ma własny. Poza Świątynną, gdyż kapłani woleli być chowani w kryptach pod swymi kościołami. Co do środków...Hmmm.. Mam znajomą kapłankę, co może nam załatwić parę butelek z wodą święconą, jak dopijesz wino to tam pójdziemy. Nie wiem ,co jeszcze mogłoby ci się przydać, oprócz szczęścia.

Phalenopsis, przybytek Tah-amut w dzielnicy Przybyszów.

Lanfest i Aydenn stanęli przed niepozornym budynkiem o odrapanych ścianach. Przypominał o na kwadrat z gliny o płaskim dachu. Liczne, podłużne żłobienia na ścianach, świadczyły, o tym, że kwasowy deszcz dał mu się we znaki.
- Nie wygląda na świątynię, co? Cóż..- rzekł Lanfest.- To świątynia Obdarzającej, a ona nie cieszy tu takim szacunkiem jak w krainach piasku. Ale zapewne wiesz o tym, by wyglądasz na światowca. Bard zapukał kilka razy w drzwi, zza których usłyszeli obaj słowa. - Wejdźcie.. jesteście oczekiwani.
Aydenn rozejrzał się po nieco ciemnym pokoju do którego obaj weszli. Do sufitu przybite były gwoździe, pomiędzy którymi rozciągnięte były sznurki, na których suszyły się zioła.
Przy prymitywnym piecu grzał się rudy wyleniały kot. Po ścianami stały podłużne stoły, a na nich leżały słoje, zioła ,grzybki i fragmenty zwierząt i owadów. Na środku pomieszczenia stał ołtarzyk z kamienia, a obok niego wiklinowy fotel, na którym siedziała właścicielka tego przybytku. Ciemnowłosa kobieta ubrana w ciemnofioletową szatę podkreślającą atuty jej urody raczej nie przypominała stereotypowej kapłanki.
Niemniej srebrny symbol Tah-amut na szyi i rytualna opaska z rogami na głowie oznajmiały wszystkim, że jest ona kapłanką Obdarzającej.



Obok jej dłoni pobłyskiwał opalicznym światłem kamień Ioum. Kobieta wstała roztaczała wokół siebie zapach mocnych perfum opartych na piżmie, który mieszał się z ziołowym aromatem ziół.
- Przyprowadziłeś ciekawy okaz Lanfeście.. Powiedz bohaterze. Nie czujesz potrzeby znalezienia sobie opiekuńczego bóstwa ?- kapłanka podeszła do Aydenna tak blisko, że zapach jej perfum otoczył najemnika niczym kokon.-Oczekująca to hojna bogini dla swych wyznawców, bardzo hojna.
- W zasadzie to jesteśmy tu z innego powodu Isfyano. Otóż on uratował moich bliskich i jestem mu winiec pomoc.- rzekł bard.
- Ach.. Interesy, interesy..- rzekła z niechęcią Isfyana wracając na swój fotel.- No więc przyjacielu Lanfesta, jakie są twe potrzeby?

Phalenopsis, dom Thurama w dzielnicy Rzemieślniczej.

Krasnolud pałaszując posiłek i popijając winem spoglądał na kręcącego się po pokoju Ammana.
- A co tak ganiasz jak wiewiórka z pękniętym pęcherzem?- spytał.
- Szukam miejsca do spania.- rzekł w odpowiedzi młody druid.
- O to się nie martw. Na piętrze są cztery czteroosobowe sypialnie. To kiedyś był zajazd, wiesz.. Miejsca znajdzie się dla każdego. Siadaj i rozkoszuj się posiłkiem. - rzekł krasnolud. - Jedzenie to dar bogów dla śmiertelników. Jeżeli nie czujesz przyjemności z jedzenia w gronie przyjaciół, to marnujesz życie.. A propo radowania. A znasz ten dowcip?
Ile trzeba goblinów by zmienić świeczkę w kandelabrze? Pięciu, trzech robi za drabinę, czwarty wymienia świeczkę, a piąty pilnuje pozostałych, by kandelabra nie ukradli...Buhahaha.

Spojrzawszy na poważne miny zgromadzonych krasnolud pomyślał smętnie. - Atmosfera jak w rodzinnym grobowcu.
- Ammanie. Czuję, że moc emanująca z tego drewna nie jest naturalna. Niestety nic więcej nie wiem. - powiedziała Luinëhilien i uśmiechnęła się trochę słabo. W tym momencie przybiegła wilczyca, a po niej Rasgan.
Elf zaśmiał się jeszcze raz, głośno i ze świetnym humorem oraz uśmiechem na twarzy wrócił do pozostałych. - Tęskniliście za mną? - zaśmiał się.
- Za wcześnie wróciłeś..- rzekł krasnolud popijając wino, po czym zwrócił się do druidki. -jedz i pij dzieweczko. To ci doda sił i humoru. Wiem, że u elfów modne są chude patyki , ale bez przesady. Trochę ciałka tu i tam, każdej doda urody.
Kątem oka Turam spoglądał na Verryaldę siedzącego w pobliżu okna. - Ten, to dopiero mruk- pomyślał krasnolud.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline