Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-06-2018, 11:29   #357
Perun
 
Perun's Avatar
 
Reputacja: 1 Perun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputację
Przebyć kilkaset metrów korytarza, znaleźć lekarza i zapasy, a potem spakować całość żeby przenieść do ambulatorium - zadanie Mahler miał proste jak budowa cepa, ale i to mu nie szło. Wyglądało że się zgubił po drodze… albo dopadli go MP. W końcu zjebany glina mógł wyłgać amnestię dla siebie, o kolegach już nie pamiętając. Sanders chętnie powitałby jego zagubienie i po cichu na nie liczył - że gad się gdzieś zapodzieje. Mogli mu w tym pomóc ludzie Anatolija, jeden syf. Świat Yellow 14 od razu zrobiłby się jakiś taki bardziej znośny, nawet pomimo czekającego Parchy zadania samobójczego. Na nie jeszcze przyjdzie czas. Na razie blondyn z zestawem skalpeli na podorędziu miał inne zmartwienia. Nie lubił odwalać fuszerki i jeśli już się za coś brał, musiało być odwalone perfekcyjnie. Jeden trep poszedł pod nóż, potem drugi. Gdzieś w międzyczasie pojawiło się wsparcie i od razu sytuacja w ambulatorium uległa poprawie.

Może i nie mieli zapasów, ale miały się niedługo pojawić. Jeżeli kapral Floty wreszcie przestanie chować się po kątach, tylko weźmie za uczciwą pracę - w tym mógł brać przykład z ciężko pracującego dla wspólnej sprawy G35, który już wiedział do kogo powędruje statuetka Parcha Roku.
Został jeden pacjent, ten zatruty. Skaner był, zepsuty niestety. Mahler ciągle nieobecny. Sanders podniósł go i obrócił w dłoniach raz i drugi, aż w końcu podszedł z nim do pani kapral.

- Prawie skończone, został ostatni - zaczął rozmowę, opierając się ramieniem o ścianę przy kobiecie i założył na pysk czarujący uśmiech - Myślisz że zimne piwo też da się tu skołować? Dla poprawy morale chociażby… a to - potrząsnął mini-skanerem - Rozjebane na amen, na serwis nie ma co liczyć. Mahlera z jego magicznym pudełkiem wcięło, szukamy drzwi awaryjnych. Są tam - wskazał brodą G32 bezużytecznie zużywającą tlen gdzieś na boku - To też jest technikiem… podobno. Uważaj tylko, bo jest pojebane… i lepiej trzymaj z daleka ode mnie - zmrużył oczy chociaż uśmiechał się ciągle.

- Piwo? Tutaj? No pewnie. Ale parę pięter wyżej. - położna, drobna szatynka o upiętych włosach była trochę chyba zmieszana gadką obcego faceta skazanego na Obrożę. Ale w końcu wzruszyła ramionami i skrzywiła się nieco gdy padł temat piwa. Wskazała na sufit gdzie ileś tam metrów i warstw wyżej był klub z całą porzuconą zawartością. Więc z piwem pewnie też. - A tutaj, tutaj to dziura. - machnęła ręką widocznie wcale nie zadowolona z takiego obrotu sprawy. - Panie doktorze, on mówi, że ona może to umieć naprawić. - zwróciła się do któregoś z cywilnych lekarzy. Albo po prostu do ogółu z nich. Ci spojrzeli na nią, na źródło jej informacji a potem na Grey 32.

- Czy mogłaby to pani naprawić? - zapytał kardiochirurg wskazując na leżący na szafce skaner.

- No chyba nie doczekamy się pomocy. Szkoda. - lekarz po chwili cierpliwego wpatrywania się w Grey 32 popatrzył na innych medyków ale ci też chyba widzieli to samo: brak reakcji. Więc w końcu dał sobie spokój. Zanim zdążyli coś uradzić wrócił paramedyk z pielęgniarką niosąc coś w jakiś skrzynkach. Przedstawiciele zawodu lekarskiego zebrali się wokół pudeł by zobaczyć zdobycze. - No, teraz możemy spróbować coś pomóc temu biedakowi. - powiedział któryś wyjmując i czytając oznaczenia na kolejnych pojemnikach i strzykawkach. W końcu podeszli do zatrutego żołnierza i zaczęli diagnostykę na oko skoro skaner nie działał. Pielęgniarka pobrała krew od żołnierza pewnie w nadziei jakby jednak ten skaner komuś udało się naprawić względnie szybko. Lekarze jednak nie czekali i sądząc z półgłosem przeprowadzanych rozmów przeprowadzali właśnie konsultację lekarską. Zupełnie jakby byli w szpitalu.

- Ta... - odetchnęła otwierając oczy i zbierając się do kupy ze zrelaksowanej pozycji. Odbiwszy się od ściany rozprostowała i rozciągnęła kości. Było jej znacznie lepiej, choć nie mogła się pozbyć wrażenia bólu, który jej ciało powinno odczuwać, a który był tłumiony przez chemię. - Pójdę po narzędzia - zakomunikowała, po czym sprawniejszym krokiem ruszyła w stronę wyjścia. Po dłuższej chwili powróciła ze sprzętem na grzbiecie. Musiała najwidoczniej przyśpieszyć kroku w drodze. Zbliżyła się do szafki, chwyciła całkowicie martwy skaner i sprawdziła go organoleptycznie. Brak uszkodzeń zewnętrznych i sprawne miniaturowe ogniwo sugerowało operację na otwartym organizmie. Miejsce rozbebeszenia trafiło na biurko z lampką. Martwa natura miała to do siebie, że nie trzeba było obchodzić się z nią tak delikatnie jak Grey 35 musiał obchodzić się z pacjentami, a przede wszystkim tymi świadomymi. Rozkręcenie obudowy rozpoczęło procedurę analizowania i poprawiania po błędzie konstrukcyjnym lub jakimś zjebie, który był zbyt szorstki dla urządzenia.

Urządzenie nosiło znamiona zbyt mocnego uderzenia albo upadku ze zbyt dużej wysokości. Dość szybko Grey 32 zdołała przywrócić mu sprawność używając swojego multitoola przyczepionego do pancerza. Przy okazji zorientowała się, że to koniec. Zapas w multitoolu wyczerpał się i teraz dopóki nie zamontuje nowego wkładu przy ewentualnych naprawach musiała liczyć na inne zasoby. Ale ręczny, skaner medyczny w tej chwili znowu rozświetlił się światełkami i ekran rozbłysł dając znak, że jest już sprawny i gotowy do działania.

- No ki chuj... - zagrymasiła pod nosem technik. Może i sprzęt wojskowy Parchów był z wysokiej półki, ale z takimi narzędziami w stoczni można było takim gównem się co najwyżej pochlastać. - Działa - odezwała się głośniej do obsługi, podnosząc głowę i skaner do góry. - Coś jeszcze?

- O to, świetnie, przyda się. I na razie to wszystko, dziękuję - odpowiedział jeden z wciąż ubranych po cywilnemu lekarzy biorąc od skazańca działające już urządzenie. Razem z pozostałymi zaczął skanować pacjenta i dyskutować nad wynikami jakie pokazywał poręczny skaner. Techniczce w Obroży, w przeciwieństwie do lekarza w Obroży nic ten specowy żargon nie mówił. Obecnie medycy jednak wydawali się być skoncentrowani nad próbami odratowania zatrutego żołnierza.

Dla Grey 32 proporcje były całkowicie z dupy. Starannie sklejona do kupy trójka osób, za puszczenie do piachu całej reszty Grey 300. Wręcz zajebiste podejście w wykonaniu jedynego Parchatego medyka w okolicy. Ciekawym było to, kto z wyratowanych polezie ze skazanymi w same gniazdo... Zostało pozostawione to bez żadnego komentarza, Kurson miała to już po prostu w dupie. Jej zadania w ambulatorium zostały zakończone. To, co mogła zrobić to nazbierać zasobników multitoola na najbliższe akcje. Bez narzędzi była równie nieprzydatna jak Grey 33. Zgasiła lampkę, podniosła się z biurka i wyszła z pomieszczenia szukając składu materiałów technicznych.

Wyglądało, że wyjścia pasożyta Sanders nawet nie zarejestrował. Kręcił się między rannymi, wymieniał uwagi z pozostałym medycznym personelem i co parę minut przewracał oczami, gdy po raz kolejny napotykał na braki. Mahlera jak nie było, tak nie dotarł... wciąż. Może rzeczywiście powinęli go MP, byłoby szkoda. Mayi na lotnisku, a na kobiecą krzywdę G35 zawsze był wyczulony.
Wreszcie westchnął cierpiętniczo, ocierając spocone czoło i rozejrzał się po labie.
- Jest tu szansa na kawę? - spytał zebranych, szczerząc się jak na wcielenie dobroci przystało. Wpierw jednak pochylił się nad skanerem i pogryzionym żołnierzem. Ostatni element nim wreszcie będzie miał trochę czasu żeby usiąść i odpocząć.
 
__________________
Jak zaczęła się piosenka, tak i będzie na końcu,
Upał na ulicy i plamy na Słońcu.

Hej, hej…
Perun jest offline