Gared i Franz na chwilę wyskoczyli do miasta, by zakupić potrzebne im przedmioty – niedługo potem zwiadowca wrócił z dodatkowymi strzałami, natomiast kowal wyklepał nieco puklerz najemnika i zamontował nowe stylisko włóczni. Nie trwało to specjalnie długo, jednak po drodze słyszeli plotki, jakoby Verborgenbucht zostało zaatakowane. Albo zniszczone. Albo nawet, że całe Verborgen zostało przemienione w mutanty. Ktoś wspomniał o skavenach, jednak jego teoria zginęła w wybuchach śmiechów. Coś jednak wisiało w powietrzu.
W Rudej Owcy też wrzało, jednak w sposób zupełnie niesatysfakcjonujący karczmarki. Obecni nie kupowali zbyt wiele, tylko najtańsze piwo i głównie gawędzili podenerwowanym tonem. Nagle pod oknem przebiegł jakiś mężczyzna krzycząc: „Straceni! Jesteśmy straceni!” i zniknął za rogiem kolejnego budynku. Po chwili pojawił się oddział wojska, zmierzający ku bramom. Dało się słyszeć: „Niepokojące raporty”, „ledwie dojechał” i „jesteśmy tam potrzebni!”. Wyglądało na to, że coś faktycznie się tam działo. A co bardziej niepokojące, nie było Margot. O tej porze powinna już być w mieście. A może utknęła pod bramą i nie została wpuszczona?
Szybki wypad pod bramy rozwiązał tę wątpliwość – Margot z pewnością pod bramą południową ani wschodnią się nie pojawiła.