Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2018, 08:20   #359
Lunatyczka
 
Lunatyczka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputację
Zoey nie poddawała się. To była jedna z tych cech jej osoby, która sprawiła, że przetrwała wszystko i że była gotowa zrobić to co sprowadziło ją na to miejsce. Nie odpuszczała i trzymała się swojego zadania jak pit bull trzyma się kawałka surowej, krwistej krowy. Przeciskanie się przez tłum nie było tym co snajperka lubiła najbardziej, ale jeśli tyle wystarczyło by znaleźć faceta, który uratował jej życie dla niej było to małe poświęcenie. Patrzyła po twarzach, plakietkach szukając tej właściwej. W końcu udało jej się i do tego miała szczęścia, bo facet był w głównej sali. Odruchowo otrzepała się z mroźnego pyłu i ruszyła w kierunku paramedyka.

Zatrzymała się obok niego, przyjmując naturalną, dla niej, postawę wojskowej.
- Hey, nie miałam okazji wcześniej - zagaiła - Chciałam podziękować za postawienie mnie na nogi. - wyciągnęła rękę w jego kierunku.

Głowa eMPi odwróciła się w stronę rozmówczyni. Facet obecnie bez gazmaski na twarzy okazał się w kwiecie wieku. Spojrzał w dół na wyciągniętą rękę skazańca i uśmiechnął się. - Nie ma sprawy. Zrobiłem tylko swoją robotę. Cieszę się, że się udało. - powiedział łagodnie i uścisnął wyciągniętą dłoń.

- My, Parchy, nie jesteśmy towarem na który zużywa się zasoby niepotrzebnie - mimo gorzkich słów wciąż uśmiechała się - Więc dzięki - zabrała dłoń i na chwilę odwróciła spojrzenie rozglądając się wokół. - sorry za bezczelność, ale masz jakieś wskazówki jak lepiej wykańczać te ścierwo, albo jak ich unikać, bo nie sądzę byśmy za długo przetrwali mając taką wiedzę, jaką mamy teraz.

- Nie jesteście towarem na który zużywa się zasoby niepotrzebnie? - Antonović, wedle naszywek st. szeregowy, roześmiał się cicho gdy powtórzył wyrażenie użyte przez skazańca. Śmiech jednak zwrócił uwagę jego kolegi stojącego po drugiej stronie biurka bo spojrzał się w ich kierunku ciekawie. - Szkoda, że nie wiedziałem tego zanim się zatrzymałem i zużyłem na ciebie swoje zasoby. - powiedział pocierając palcem nasadę nosa wciąż lekko się uśmiechając.

- Kapitan też nie. Przecież to on nam kazał stanąć i sprawdzić. - dorzucił też ubawiony tą myślą drugi żandarm. Po chwili sytuacja uspokoiła się a paramedyk z naszywkami MP zdawał się być w pozytywnym nastawieniu.

Chwilę milczał gdy uśmiech gasł mu na twarzy gdy zastanawiał się pewnie co odpowiedzieć na drugą część pytania. W końcu wzruszył ramionami. - Po prostu strzelaj. Dają się zabić ogniem, stalą i ołowiem tak samo jak my. Tylko ich zawsze jest od cholery i jeszcze trochę. latego obszarówki się nieźle sprawdzają. Granaty, dużo granatów. I medpaki, dużo medpaków. Bo jednak zawsze cię któryś w końcu dorwie. - żandarm powiedział spokojnym tonem oglądając sylwetkę Grey 33. - Jesteś strzelcem wyborowym? - zapytał widząc pewnie jej główną broń albo czytając co trzeba na HUD.
Zoe co jakiś czas przytakiwała na co bardziej rozsądne stwierdzenia paramedyka. Uśmiechała się lekko unosząc kąciki ust spoglądając na dwóch żandarmów ubawionych żandarmów. Jej może było i mniej do śmiechu ale cała sytuacja była tak zła, że nie potrafiła się nie śmiać.
Na ostatnie pytanie Antonovica przytaknela i uśmiech spełzł jej z twarzy.
- Jeśli wcześniejsze życie ma jakiekolwiek znaczenie to tak. Był...jestem strzelcem wyborowym. Służyłam jako snajper w wojskach specjalnych. - wzruszyła lekko ramionami, zupełnie jakby to było coś normalnego dla takiej dziewczyny jak ona.
- Ale trudno mi się tutaj wykazać, bliski dystans nie jest tym co lubię. - wyjaśniła.

- Ano słabo tu z otwartym terenem jak nie trafisz na miasto albo lotnisko. - żandarm przytaknął ruchem głowy i spojrzał w górę jakby przez sufit mógł zajrzeć na ukształtowanie powierzchni na górze. - Szczerze mówiąc nadal nie jesteś w najlepszym stanie. Może spróbuj przejść się do ambulatorium. Kapitan już tam wysłał kogo się dało… A zresztą… - paramedyk zaczął mówić ale w końcu urwał i sięgnął do jakiejś przywieszki wyciągając z niej stimpaka. - Daj rękę. Poćwiczymy te niepotrzebne zużywanie zasobów. - powiedział wyciągając do niej swoją rękę i przyzywając do siebie gestem wolnej dłoni.

Zoe zawahała się, kiedyś bez poświęcania nawet chwili na myślenie podeszłaby do medyka i pozwoliła wbić sobie igłę w ciało, by trochę postawić ją na nogi. Teraz jednak będąc Parchem, perspektywa patrzenia na świat uległa diametralnej zmianie i Nyoka nie potrafiła od razu uwierzyć w ludzką dobroć. Zerknęła z lekką niepewnością na drugiego z żandarmów i po jednym oddechu uśmiechnęła się.
- Dzięki. - mruknęła podchodząc bliżej paramedyka i wyciągając rękę w jego kierunku.
- Jak długo tu jesteście? - zapytała dla podtrzymania konwersacji.

- Tu to znaczy gdzie? - Antonović prychnął rozbawiony pytaniem gdy wprawnie złapał za nadgarstek kobiety i wbił w nią stimpaka. - Jak tu w schronie to przyszłaś razem z nami więc chyba wiesz ile. Jak tu na księżycu no to już z parę tygodni będzie. Ciebie widzę dopiero co zrzucili. - paramedyk wyrzucił pusty już stimpak do kosza stojącego przy biurko a Grey 33 poczuła się od razu lepiej od wstrzykniętej dawki biochemii. - W każdym razie póki jest okazja to odpocznij sobie. Zjedz coś, spróbuj się przespać, przeprać czy co tam uważasz czy dasz radę. Bo zbyt długo spokojnie tutaj na pewno nie będzie. - poradził jej żandarm wskazując na salę w której gwar ludzki i sami ludzie tłoczyli się przy biurku i nie tylko.

- Ta, chodziło mi o tu, na księżycu - uśmiechnęła się słabo do mężczyzny i spojrzała przelotnie na swój nadgarstek. Chyba nigdy w życiu nie potrzebowała takiej ilości farmaceutyków by postawić się na nogi.. Snajper zazwyczaj jak już umiera to na śmierć.
- No, mieliśmy bardzo… chłodne, powitanie - mruknęła i podążyła za spojrzeniem Antonovića.
- Ta.. dzięki.. Pójdę się ogarnąć - dodała pod nosem, spoglądając na to w jakim stanie była.
- Trzymajcie się - skinęła głową żandarmom, mogła im zasalutować, ale nie miała do czego, a salutowanie do gołej głowy było odrażającym gestem dla byłej wojskowej.
Potem odmaszerowała, w kierunku jakiejś łazienki, by zapanować nad swoim ubraniem i właściwie całym swoim ciałem. Trzeba było się doprowadzić do stanu względnej używalności.
Prysznic był pierwszym przystaniem. Kolejka była niemiłosiernie długo, ale kiedy tylko Zoe poczuła wodę na swoim nagim ciele od razu poczuła się lepiej. Warto było czekać. Umycie się z posoki xenos, własnej krwi i pozostałości po krioburzy zrobiło swoje i morale od razu się podniosły. Mimo to widok brudnego plecaka i sprzętu zaraz po wyjściu spod prysznica wcale nie poprawił jej nastroju. Nyoka nie traciła czasu, ubrała się szybko i sprawnie, narzucając plecak ze sprzętem na plecy. Podpięła pistolet do udówki, sprawdziła ilość medpacków, amunicji i czy na pewno wszystko ma na miejscu, po czym ruszyła w kierunku poszukiwania jedzenia. Przydałoby się coś wrzucić na ruszt.
 
Lunatyczka jest offline