Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-07-2018, 18:22   #27
Jendker
 
Jendker's Avatar
 
Reputacja: 1 Jendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputację
Agust stał zamyślony patrząc w kapłana. Wyjął swoją księgę.
- Jak rozumiem, na dole jest twój syn, przemieniony w wampira, który właśnie pragnie krwi. - Otworzył księgę i podszedł bliżej. - Ale jak rozumiem nie poddał się jeszcze temu, więc nie jest ogarniętym żądzą krwi potworem. Nie wiem czy jest jakaś metoda na odczynienie go w stan człowieczy, ale nie możemy pozwolić mu tak tu zostać, jest zbyt niebezpieczny, w końcu przegra tę walkę. Jedyne co mogę ci zaoferować na razie to to. - Po czym odwrócił księgę w stronę kapłana pokazując, palcem, fragment o kołku wbitym w serce. - To powinno go sparaliżować, ale nie mogę dać ci gwarancji ponadto. Nie wiem czy to zadziała, to nie jest coś co robi się na co dzień. Ale jeżeli się uda, to to kupi czas. Inaczej będziemy musieli mu udzielić łaski śmierci. - Paladyn spojrzał w oczy Donavicha, ze szczerym smutkiem.
- Strahd sobie z was zakpił, a twój syn niedługo przestanie być sobą, a stanie się potworem. Może dojść do tego, że najlepsze co możesz dla niego zrobić to zakończyć te cierpienia i dać mu odejść.
Donavich patrzył jak zahipnotyzowany w jeden nieokreślony punkt, słuchając Agusta.
- Komu oddajesz cześć, paladynie?
- Sune, bogini miłości i piękna, opiekunce serc - odpowiedział.
- Czy przysięgasz na Sune, że dołożysz wszelkich starań, aby nie zabić mojego syna, jeśli to możliwe?- zapytał, nadal nie odrywając wzroku od przypadkowego punktu. Jego dłonie zaciskały się na szatach kapłańskich.
- Przysięgam na Sune, że zrobię co mogę i będzie zgodne z wolą bogini, żeby pomóc twojemu synowi. - Paladyn patrzył, na kapłana a potem podszedł do niego i położył obie ręce na jego ramionach i obrócił nieco w swoją stronę. - Ale nie znam pewnego sposobu. Ta księga to jedyna wiedza jaką mam, a i ona nie jest pełna i pewna. Kapłanie musisz się pogodzić z losem, jaki kolwiek on nie będzie. Popatrz na mnie. Czy chcesz żeby twój syn stał się wszystkim z czym walczył? Chcesz go oddawać w ręce Stradha jako marionetkę? Czy on tego chce?
Kapłan spojrzał w oczy paladyna, jednak po chwili odwrócił wzrok.
- To jest ostatnie, czego chcę - odparł drżącym głosem, zaciskając wargi. - Zróbcie co w waszej mocy - wskazał palcem w stronę najbliższych drzwi, po prawej stronie drzwi wejściowych - w tym pokoju na podłodze jest ukryta klapa, prowadząca do podziemnej komnaty.
- Musisz tam pójść z nami. Nie wiemy jak zareaguje na nas, weź też księgę, pokaż mu to co ja ci pokazałem.
- On… będzie się opierał. Będzie próbował na mnie wpłynąć emocjonalnie. On tu przybył na rozkaz Strahda. Zdołałem go tam zaciągnąć, kiedy był jeszcze słaby. Nie chcę patrzeć na cierpienie syna. Zapewniam, że kiedy to zobaczę, stanę między wami. - Przyłożył dłoń do czoła, ukrywając swoją twarz. - po prostu go nie zabijajcie. Kiedy go unieruchomicie, wbijcie mu ten kołek - westchnął głęboko - och, niech Pan Poranku ma go w swej opiece!
- Przygotujemy kołek, ale przypominam. To nie jest pewna metoda. Mimo wszystko, chciałbym żebyś tam z nami zszedł. To mogą być twoje ostatnie momenty z synem. - Potem odwrócił się do reszty. Najpierw spojrzał na Ireene i Ismarka.
- Przepraszam, ale musimy się tym zająć teraz, mam nadzieję że rozumiecie. Za chwilę dokończymy sprawy pogrzebu. - A potem do reszty towarzyszy. - Może Doru ma jakieś informacji którymi mógłby się z nami podzielić, apropo włodarza tej doliny.
- Pytanie czy będzie skłonny je nam przekazać - powiedziała zaklinaczka.
- Nie jestem pewien, czy wtykanie kołka komuś w serce mu pomoże? Przecież jak go odczarujemy, będzie miał całkiem sporą dziurę w sercu… - Hassan nie znał się na czarach, ale wielokrotnie widział ludzi nabitych na rozmaite piki, włócznie, czy pale polowych oszańcowań. I wiedział, że żaden śmiertelnik takiego ciosu nie zdzierży.
- Jeśli go odczarujemy… - zaznaczyła zaklinaczka. - A póki co to perspektyw na to nie mamy. Myślę, że kołek będzie dla niego lepszy niż stanie się żądnym krwi potworem.
- To może wpierw pochowajmy ojca tego rodzeństwa, a potem weźmiemy się za “odczarowywanie” - zaproponował Hassan i mruknął do siebie bardzo cicho, aby kapłan nie słyszał - na wypadek, gdyby jakieś nieszczęście przydarzyło się jego synowi.
- Jeżeli w razie gdyby ten synek się zerwał, a sądząc po tych hałasach to możliwe, jakoś nas wybronisz przed rozwścieczonym wampirem, to jasne. Zacznijmy od pogrzebu - powiedziała Mira, a jej głos był przesycony ironią.
Zaklinaczka skinęła pół-orczycy głową, dając jej znak, że popiera jej zdanie.
- Też uważam, że sprawę Doru należy załatwić w pierwszej kolejności.
"Oby miał kto potem wziąć udział w pogrzebie, prócz głównego zainteresowanego", pomyślał z przekąsem Cahnyr.
- Ja również sądzę, że powinniśmy najpierw pogrzebać zmarłego - powiedział - ale skoro się upieracie… Nie powinniśmy się rozdzielać.

Cely klasnęła w dłonie.
- To co, chyba ustalone? Idziemy do syna kapłana.
- Hassanie? - Cahryn spojrzał na Zakharyjczyka, który wszak nie musiał zgodzić się z pozostałymi.
- Najpierw pogrzeb. Skoro nie uciekł dotychczas, nie ucieknie przez te kilka chwil. W dodatku nie trzeba będzie niczego pilnować, a być może modlitwa przyniesie jakieś sensowne rozwiązanie. - Hassan nie był zbyt zadowolony, widząc jak niektórzy na siłę próbują zabijać istoty, których zabijać póki co nie trzeba.
- Modlić się przy tych krzykach? Co ty, Bane’owi służysz? - odparła zdziwiona Mira.
- Hassanie, w obecnej sytuacji jest tylko jedno rozwiązanie… Niestety. - rzekła Celaena zmęczona tym, że do wojownika nie dociera okrutna prawda, że jedynym ratunkiem dla Doru jest śmierć. - No bo pomyśl logicznie, jakby odmienienie wampira było tak proste, to moglibyśmy zrobić to samo ze Stradhem i zabić go jako śmiertelnika…
- Jest różnica między odczynieniem dwuletniego, skorego do współpracy wampira a cholera jedna wie iluset letnią bestię żądną krwi. Więc nie wiem, czy zmiana go byłaby znowu taka prosta. Poza tym nie musimy tego robić koniecznie teraz - rzuciła Mira.
- Jaka różnica?! Chętny do współpracy? Podobno przybył na rozkaz Stradha i jego ojciec sam powiedział, że może się stawiać - zaklinaczka odpowiedziała na słowa Miry.
- Co jak co, ale ty chyba powinnaś wiedzieć że jeśli wampir ci coś rozkaże, to może cię opętać. Czy jak to się tam nazywa. Mów więc z sensem.
- Ale dopóki go nie zabijemy, jest nadzieja na inne rozwiązanie. Jeśli go zabijemy… nie będzie już żadnej. A nawet nie spróbowaliśmy innego rozwiązania. - Hassan nie miał nic przeciwko zabijaniu wrogów, ale w jego mniemaniu to co planowali to była egzekucja. Mord na bezbronnym nie był honorowy, w dodatku wiara w drogę oświecenia zakazywala takiego zachowania - nic nie wiecie… - skwitował smutno wojownik.
- Hassan ma rację. Ja się pisałam na walkę z wampirem, aby pomóc mu odzyskać człowieczeństwo, nie aby zabijać go - powiedziała pół-orczyca. - Poza tym, co to za wymówka, że coś jest trudne? A czegoś ty oczekiwała, że całe życie będziesz miała usłane różami?
- Jeśli tam nie pójdziemy, to nie dowiemy się, jaki on jest - wtrącił się Cahnyr, który powoli przestawał rozumieć, kto jaką opinię prezentuje. - I chyba mówiliśmy o tym, że zabijanie go to ostateczność. Więc o co wam chodzi? O powiedzenie 'ojej, to potwór, ale że nam nic w tej chwili nie zrobi, to go zostawmy, niech kłopot spadnie na kogoś innego'? Sparaliżowanie go nie oznacza zabicia.
- Nie myślę, że życie usłane jest różami, ale powiedz mi, Mira, w jaki sposób chcesz mu pomóc? Zresztą dobra, pójdziemy, zobaczymy. Byle macie rację i nie będę musiała mówić “a nie mówiłam?” - machnęła ręką z rezygnacją.
- Chodzi mi o to, że tak naprawdę czarownicy, nie wiecie jak się to tego odczarowywania zabrać. Więc wykoncypowaliście, że zabijecie syna kapłana kołkiem, bo tak jest prościej. Tymczasem może jest ktoś inny w tej przeklętej krainie, jak chociażby wspomniany mag, który zaginął, kto może posiada więcej wiedzy jak to zrobić i czy to w ogóle jest możliwe. Ferujemy wyroki, i zadajemy śmierć, zabijając nadzieję dla chłopaka i jego ojca. Wstydź się paladynie, bo zdaje się mienisz się być człowiekiem wiary w boginię miłości. - Hassan nie zamierzał ukrywać tego, co leżało mu na wątrobie - idę z rodzeństwem pochować ich ojca. Róbcie co chcecie, nie przyłożę ręki o ordynarnego mordu. Zaostrz dobrze ten kołek… rycerzu, bo jak pozwolisz chłopakowi się męczyć, to odpowiesz później przede mną. - Głos Hassana stał się zimny niczym lód, kiedy kończył wypowiedź po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł za Ireene z kaplicy

- Najlepiej uciec od konieczności podjęcia decyzji - rzucił za nim Cahnyr.
- Chwila, bo tu zaszło nieporozumienie. Popatrz, - paladyn wskazał werset w księdze. - Nie puszczę wampira swobodnie bo jest niebezpieczny, ale wedle tego, kołek w serce powinien go tylko sparaliżować. Wtedy nie będzie niebezpieczny. Jeżeli rzeczywiście jest wampirem, to to najlepsze co mogę dla niego zrobić.
Hassan słysząc słowa Cahnyra odwrócił się powoli i podszedł do niego, zbliżając swoją twarz do jego na odległość cala.
- Obyś miał rację czarowniku - wycedził. - Zejdę tam razem z wami i dopilnuję osobiście tego, co obiecaliście kapłanowi. Ruszaj. - Wojownik zmrużył oczy, czekając, aż czarownicy poprowadzą wszystkich do syna kapłana.
Celaena położyła dłoń na ramieniu zaklinacza i wskazała skinieniem głowy kierunek w którym mieli pójść. Gdyby nie jej interwencja, Cahnyr podyskutowałby sobie z Hassanem.
- Chodźmy, im szybciej to załatwimy, tym lepiej dla nas wszystkich - powiedziała, rzucając jednocześnie ostre spojrzenie w stronę wojownika, po czym ruszyła w stronę wejścia do pomieszczenia gdzie miał znajdować się chłopak.
- Poczekajcie… Czy on jest tylko zamknięty, czy związany? - Cahnyr spojrzał na Agusta, który najdłużej rozmawiał z kapłanem.
Na pytanie Cahnyra Cely stanęła jak wryta. Faktycznie, planowali wybrać się do pomieszczenia w którym znajduje się wampir, nie wiedząc nawet czy ten nie zaatakuje kiedy tylko tam wejdą! Spojrzała na Agusta, oczekując odpowiedzi na pytanie towarzysza.
- Nie wiemy, zakładajmy że tylko zamknięty. Idę pierwszy jakby co. Wolę nie mieć powtórki z domu Durstów. - Powiedział kierując się w kierunku wskazanym przez kapłana.
Hassan zrzucił plecak i odpiął z niego linę, którą podał Cahnyrowi
- Do dzieła - mruknął niezadowolony.
- I co, według ciebie, mam z tym zrobić? - spytał.
- Nie macie planu a chcecie go pochwycić. Trzech trzyma, jeden wiąże, jeden wbija kołek w serce. Dokładnie wbija i jeśli się nie mylicie, dzieciak przeżyje. - Hassan wyjaśnił szybko plan - no, chyba, że chcesz go trzymać, ale wolałbym polegać na sile swojej, rycerza i Miry, nie twojej. Bez urazy - wojownik ocenił niezbyt atletyczną postać czarownika.
- A już myślałem, że chcesz, bym tam zszedł pierwszy - stwierdził Cahnyr.
- Czyli rozumiem, mnie pozostaje kołek? - wtrąciła się Celaena.
- Dokładnie. No, chyba, że chcecie go po prostu zabić czarami, wtedy wychodzi na to, że nie pomyliłem się. Pomyliłem się? - wojownik popatrzył na obojga czarowników.
- Pomyliłeś się i to bardzo - rzuciła do wojownika, po czym zwróciła się do paladyna. - Agust masz ten kołek? Daj mi go. - Wyciągnęła dłoń w jego kierunku.


- Uspokójcie się wszyscy. Nie będziemy działać pochopnie, mam nadzieję że uda mi się przekonać chłopaka że to dla jego dobra, że ten kołek ochroni innych przed nim. Schodzimy tam jako przyjaciele. Zobaczymy co da się zrobić, rzucanie się na niego to ostateczność. - Podał Celaenie kołek. - Trzymaj, tylko go schowaj na razie. A jeżeli ktoś ma komuś coś jeszcze do powiedzenia niech zrobi to teraz, zanim zejdziemy na dół.
Celaena schowała kołek pomiędzy warstwy szaty.
- Mam nadzieję, że jesteś na tyle przekonujący, że obejdzie się bez walki - powiedziała do paladyna, po czym podeszła do pół-elfa. Przez chwilę patrzyła mu w oczy, by po chwili złapać go za szatę, przyciągnąć do siebie i pocałować.
- To w razie, jakby sprawy nie poszły po naszej myśli - rzekła odsuwając się od niego. Spojrzała w kierunku Miry. - Przepraszam, za ostatni wieczór.
Agust na ten widok uniósł brew.
- Miałem na myśli wyjaśnienie sobie jakiś sporów, żeby nie zacząć na siebie wrzeszczeć tam na dole, ale to w sumie też może być.
- Może najpierw z nim porozmawiamy? - zaproponował Cahnyr. - Skoro my słyszymy jego głos, to z pewnością i on nas usłyszy. A rozmowa może nam coś wyjaśnić, udzielić odpowiedzi na jakieś pytania, jeśli je ktoś z was wymyśli.
- Taki mam plan, na pewno nie wejdziemy tam niezapowiedziani. - Agust zatrzymał się przy klapie. - Choć przypuszczam że rozmawianie krzycząc przez podłogę nie będzie dobrym rozwiązaniem. Ale tak, skoro był ze Strahdem przez ten czas to może nam dużo powiedzieć. - Przyjrzał się towarzyszom.
- Gotowi?
Cely pokiwała twierdząco głową.
- Tak, stanę z tyłu, żeby nie przeszkadzać w razie jakby wasza trójka miała się z nim siłować. - Spojrzała na Agusta, Mirę i Hassana.
- Więc planujemy go zabić czy unieruchomić? Bo jeśli zabić, to zapomnijcie o mojej pomocy, jeśli tylko unieruchomić, mogę spróbować go zatrzymać, jeśli poręczysz mi Aguście, że jeśli chłopak mnie ugryzie sama nie stanę się wampirzycą - powiedziała Mira, a następnie odwróciła się do Celaeny. - Ja… Ja też przepraszam. Powinnam nad sobą bardziej panować.
- No to witam w klubie. - odpowiedziała jej pół-elfka. - Bo ja chyba też
- I za tamto przy studni też przepraszam… Chyba miałaś rację w kwestii tego, że nie panuję nad moją siłą. Staram się, naprawdę, ale to nie jest zawsze łatwe.
- Nie… To mnie poniosło. Mam nadzieję, że nie jesteś zła, że wtedy zostawiłam cię samą w pokoju? Bałam się, że nie chcesz mnie widzieć.- powiedziała Cely przepraszającym głosem.
- Nie, nie jestem… - powiedziała, wspominając mimowolnie noc spędzoną z Agustem. Szybko jednak wróciła umysłem do teraźniejszości, mając nadzieję, że jej przyjaciółka nie zauważyła pewnego rozmarzenia w jej oczach. - Musiałam nieco odpocząć, to wszystko. Ale teraz, jak już mamy pierwszą kłótnię za sobą, może być tylko lepiej!
- Zdecydowanie - pół-elfka z entuzjazmem potwierdziła słowa wojowniczki. - Myślę, że obie miałyśmy czas, żeby to przemyśleć i więcej do takiego sporu nie dopuścimy. - uśmiechnęła się. Cieszyła się wielce, że przyjaciółka nie ma do niej żalu, że zostawiła ją samą. Nie miała dzięki temu wyrzutów sumienia, że jej jedyna przyjaciółka płakała w samotności w momencie gdy ona spędzała upojną noc z Cahnyrem.
- Ależ oczywiście. A teraz ustalmy wszyscy plan i pomóżmy temu chłopakowi! - zawołała z werwą Mira.

- Wbrew temu, co twierdzi Hassan, chcemy go unieruchomić. Ale poczekajcie jeszcze moment… Muszę zamienić z kapłanem kilka słów. Parę pytań przyszło mi do głowy. - Cahnyr spróbował powstrzymać działania towarzyszy.
- Twierdziłbym inaczej, gdybyście czarownicy podali jakieś rozwiązanie. Inne niż księga, w którą wątpi nawet ten rycerz. Widziałem ludzi na polu bitwy z pikami w sercach. Widziałem upalowanych przez zwycięzców jeńców. Widziałem ludzi wiszących na palach do szańcowania. Żaden nie przeżył kołka w serce. Widzę, że brakuje wam wiedzy, a wy obruszacie się. Nawet nie poszukaliśmy innego rozwiązania, tylko ufając jakimś starym zapiskom idziemy tam z liną i kołkiem aby zdjąć klątwę - Hassan pokręcił głową wyjaśniając jeszcze raz swoje racje.
- Widziałeś ludzi, nie wampiry, to inna rzecz… To jest nieumarłe monstrum. Nie trzeba się na tym znać, aby wiedzieć, że jest dość… odporny - mruknęła Mira.
- Według Donavicha on nie jest żywy, więc nie porównuj go do tych z pola bitwy - stwierdził Cahnyr.
- To po co obiecywać ojcu bezpieczeństwo chłopaka? Jeśli tam zejdziemy i zaatakuje nas, będziemy musieli odebrać mu… - Hassan zdał sobie sprawę, że kapłan twierdził inaczej - zniszczyć go - poprawił się. - Dlatego nie mów mi Cahnyrze o wyborze i odpowiedzialności i decyzjach. Jeśli tam wejdziemy i on zginie, mam nadzieję, że będziesz pamiętać kto nie chciał tego, co stać się może. Szkoda słów. Idziemy z nim pogadać, może rycerz go przekona. To przynajmniej ma jakiś sens. - Wojownik wzruszył ramionami.
- A czemu nie możemy go wtedy tylko powalić? - Pół-orczyca spojrzała na niego, nie rozumiejąc pretensji człowieka.
- Bo nie damy rady trzymać go w nieskończoność? - wyjaśnił Hassan. - Zresztą, może jest już związany?
- Jeśli sądzisz, że już jest związany, skąd przekonanie że nas zaatakuje i będziemy musieli go zabić bo będzie tak zajadły? I czy ty go przypadkiem nie uważałeś za niegroźnego i bezbronnego?
- Bo może nie jest związany? Bo jak jest zamknięty, to nie wychodzi i nie krzywdzi nikogo? Nie wiem kobieto, ale rozważam różne możliwości. Potem może nie być na to czasu - wojownik stawał się już lekko zirytowany pytaniami.
- To się zdecyduj i już nie narzekaj! Uważasz go za zagrożenie czy nie?
- Póki siedzi zamknięty, nie. Jak otworzymy klapę…wszystko jest możliwe - odparł Hassan - ale to nasz wybór, i nasza odpowiedzialność za to, co się wydarzy. Rozumiecie to?
- Ja rozumiem. I właśnie dlatego chcę tam zejść i zrobić co w mojej mocy żeby rozwiązać problem. Bo to nie tylko jego życie jest na szali. Jeżeli nie zareagujemy, w przyszłości z jego powodu może stać się komuś krzywda. - Agust spojrzał Hassanowi w oczy. - I wtedy to będzie też nasza wina, że odwróciliśmy głowę, że uznaliśmy że lepiej się nie wtrącać. Uwierz mi, jak nikt inny znam ciężar takich decyzji. Paladyni poświęcają się, żeby kiedy nie ma nadziei, a żadna z opcji nie jest dobra, stanąć jako sztandar wiary i doobra, i wykuć trzecią, dobrą drogę. Nie obiecałem jego ojcu co obiecałem lekkomyślnie.
- Ciekawe, jak długo Donavich wytrzyma tę sytuację - dodał Cahnyr. - O nim jakoś nikt nie myśli. Wszak to ciągłe tortury.
- Wypraszam sobie! Jak to nie myślę? A jak mówiłam, że trzeba się postarać o jego uleczenie, a nie iść po łatwiźnie i go zabić to myślałam o cegle? - niemal krzyknęła Mira.
Zaklinacz skłonił się teatralnie.
- Ach, wybacz - powiedział, jednak niezbyt poważnym tonem.
- Nie tylko o ojcu. Ireene i Ismark też go znali. Jak pewnie wielu mieszkańców tej wioski. Zabicie ich ziomka to zły czyn. Nawet jeśli konieczny. Rozumiem cię, farisie - kiwnął głową paladynowi, nieco udobruchany postawą rycerza.
- Aguście, ponowię prośbę. Czy powiesz nam, że jeśli Don nas pogryzie to nie grozi nam złapanie jego klątwy? - powtórzyła pół-orczyca.
Na myśl o wampirzej klątwie pół-elfkę przeszedł dreszcz, od razu przypomniał jej się ten kuszący, ciepły głos, który wabił ją zeszłej nocy.
- Miejmy nadzieję, że nie… - potrząsnęła głową starając wyzbyć się tego dziwnego głosu z pamięci.
- Ireene nie stała się wampirem - powiedział Cahnyr. - I gdyby tak się działo, to pewnie wnet cały świat byłby pewien wampirów.
- Racja… - Cely zastanowiła się chwilę nad słowami chłopaka. - Co nie zmienia faktu, że musimy być ostrożni. Miejmy nadzieję, że jeśli nie będzie przyjazny, to Mira, Agust i Hassan dadzą radę go pochwycić. W sumie nie wiemy jak jest silny.
- Poczekajcie chwilę - poprosił zaklinacz.
 
Jendker jest offline