Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-07-2018, 19:02   #28
BloodyMarry
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację
Donavich był niedaleko, być może nawet słyszał całą wymianę poglądów, miejscami przeradzającą się w sprzeczkę, ale się do niej nie wtrącał, a Cahnyr nie zamierzał wypytywać o jego zdanie na ten temat. Miał za to kilka innych pytań.
- Doru przebywa w tym więzieniu, w piwnicy, od niemal dwóch lat? - spytał.
- Półtora roku - sprostował kapłan.
- Coś je, pije?
- Nic.
"Czyli szykuje nam się miłe spotkanie z cholernie głodnym wampirem", pomyślała Cely.
- A czy jest związany? - pytał dalej Cahnyr.
- Związałem go, gdy go tam zaciągnąłem - odparł Donavich - ale od jakiegoś czasu słyszałem odgłosy sugerujące, że wydostał się z więzów.
- Czy próbował wyważyć klapę?
- Przez kilka dni, na początku. Potem się zwyczajnie poddał.
- Jaki jest rozkład piwnicy?
- Jest dokładnie taka, jak kościół. Sześćdziesiąt stóp szerokości. Tyle tylko, że nie ma tam żadnych ścian.
- A jaka jest wysoka?
- Jakieś osiem stóp od podłogi do sufitu.
- Są schody? Drabina? Czy musimy zeskoczyć na dół?
- Schody. To była normalna piwnica. - wyjaśnił Donavich.
- Jakie są objawy jego zawieszenia między życiem a śmiercią?
- Jest nieludzko blady, ma kły i pazury. I jest agresywny wobec mnie, zupełnie inaczej niż za życia. - "Kto by nie był, gdyby go zamknięto na ponad rok w piwnicy", przemknęło Cely przez głowę. - Ale nie skrzywdził mnie - dodał kapłan.
- Czyli jest wampirem?
- Według mnie tak. - W głosie kapłana brzmiał smutek.
"Słyszysz, Hassanie?", pomyślał Cahnyr. "I kto miał rację?"
- A czy masz, kapłanie, wodę święconą?
- Niestety, nie mam. Do jej wytworzenia potrzebne jest srebro, a tego w Barovii jest bardzo mało. Poza tym… ja jestem tylko prostym akolitą. Potrzebny byłby kapłan wyższej rangi. Albo paladyn.
- Aguście, potrafiłbyś zrobić wodę święconą? - Cahnyr zwrócił się do paladyna. - Sam mówiłeś, że woda święcona osłabi wampira…
- Potrafił bym, ale to zajmie co najmniej godzinę i będzie potrzebne sproszkowane srebro - odpowiedział paladyn.- Mogę przygotować trzy butelki jeżeli będziemy mieli wystarczająco składników.
- To co robimy? - Zaklinacz spojrzał na pozostałych.
- Skoro nie mamy jak przygotować teraz wody święconej, to jak wcześniej ustaliliśmy, ja, Agust i Hassan trzymamy wampira, Cely wbija mu kołek, a ty… Nie pamiętam, obłóż go jakąś klątwą czy coś.
- Wy go trzymacie, Cahnyr wiąże, ja wbijam kołek. - Celaena poprawiła przyjaciółkę.
- Stańmy na górze schodów i poczekajmy, aż sam do nas przyjdzie. - zaproponował Cahnyr. - Chyba to lepsze, niż się z nim ganiać po piwnicy.
Cely skinęła głową.
- Niech wojownicy staną z przodu. Spójrzmy prawdzie w oczy, są w stanie dłużej przetrwać jego potencjalny atak niż nasza dwójka. - spojrzała na pół-elfa.
- Mamy go we trójkę trzymać na schodach? I jeszcze go wiązać? Zrzuci nas wszystkich.
- Uspokójcie się z tym kołkiem. Najpierw chcemy z nim porozmawiać.- Agust pokręcił głową.
- Uchylimy lekko klapę i zaczniemy rozmawiać. - Cahnyr przypomniał swoją wcześniejszą propozycję. - Wy nie staniecie na schodach, tylko na samej górze, przy klapie.
- Co nie zmienia faktu, że lepiej by Mira, Agust i Hassan stali z przodu, w razie jakby nasz rozmówca postanowił otworzyć sobie klapę szerzej. - stwierdziła Cely.
- Dobra, zróbmy i tak. Ja tam i tak nie lubię planować zbyt długo. - Wzruszyła ramionami Mira.
- To do dzieła. - Cely powiedziała do reszty, przyglądając się klapie którą zaraz mają otworzyć z pewnym niepokojem.
- Dzień dobry, Doru - powiedział Cahnyr, zanim ktokolwiek zdążył podnieść klapę. - Możemy porozmawiać? Jestem Cahnyr.
Hassan stanął nieco za towarzyszami, mając jednak w zasięgu glewi drzwiczki klapy do której gadał właśnie czarownik.
Gdy Cahnyr się odezwał, krzyki z dołu ucichły. Teraz nastąpiła jedynie cisza. Chwilę czekaliście, ale nie usłyszeliście żadnej odpowiedzi.
Cahnyr spojrzał na pozostałych i wykonał gest oznaczający "teraz wy spróbujcie".
- Wyjdź do nas, jesteśmy tutaj aby ci pomóc - powiedziała Mira, mimowolnie jednak odkładając plecak gdzieś na bok, aby jej nie przeszkadzał.
- Czuję waszą krew! - syknął chłopak z piwnicy.
- Możemy gadać przez klapę, jeśli chcesz - kontynuowała poł-orczyca.
- Jestem taki głodny… nakarmisz mnie?
Hassan skrzywił się, kiedy usłyszał, że Doru chce krwii.
- Nieczysty - mruknął i rozstawił szerzej stopy, celując w klapę uniesioną nad głową glewią
- Wątpię, że chodzi mu o kromkę chleba… - rzuciła Celaena po cichu.
- Chyba nie musi pić krwi bezpośrednio z żywej osoby, mam rację? - Mira rozejrzała się po towarzyszach.
- Nawet jeśli, to co? Chcesz sobie krwi dla niego upuszczać? - zapytała Cely.
Cahnyr spojrzał na Mirę wzrokiem, w którym mieszało się zaskoczenie z niedowierzaniem.
Cely wpadła na pewien pomysł, choć nie była pewna czy zadziała.
- A jeśli obiecam ci, że cię nakarmie to obiecujesz, że nie rzucisz się na nas gdy otworzymy klapę? - spytała delikatnym głosem. Nie miała oczywiście zamiaru pozwolić mu na to by zatopił swe kły w jej ciele, chciała go oszukać, zwiększyć szanse wojowników na pochwycenie go.
- Dobrze. Ale jaką mam pewność, że nie kłamiesz? - Drużyna usłyszała kroki kogoś wchodzącego po schodach. Jego głos drżał. Kryła się w nim duża nadzieja i desperacja.
Hassan ugiął nogi w kolanach, poprawił uchwyt na glewii, słysząc, że czarownikom udało się zwabić Doru pod drzwi klapy. Gdyby udało im się przekonać go do dobrowolnej kapitulacji, być może nikomu nie stanie się krzywda. Jeśli nie, Hassan zamierzał zbić nieszczęśnika z nóg pewnym sekretnym uderzeniem, następnie złapać za jedną z rąk lub jeśli udałoby się siąść mu na kark, zapleść duszący chwyt na karku i przytrzymać na ziemii. Wojownik był silny, i nie raz powalał zarówno wrogów, jak i współtowarzyszy w trakcie treningów, więc ufał swoim umiejętnościom. Nie wiadomo jednak było, czym Doru konkretnie się stał.
- Musisz nam zaufać, tak jak my zaufamy tobie, że nas nie zaatakujesz. Przyszliśmy by ci pomóc. - Zaklinaczka zapewniała spokojnym głosem. Cóż… przecież nie kłamała. A przynajmniej po części.
Cahnyr spojrzał na dziewczynę i z dezaprobatą pokręcił głową.
Dziewczyna posłała pół-elfowi spojrzenie, które mówiło “zaufaj mi”. Zwróciła się szeptem do Miry:
- Gdy będzie chciał mnie chwycić, łapcie go…
Kobieta skinęła bez słowa głową na znak, że spełni prośbę pół-elfki.
- To jak? Zaufasz nam? - zwróciła się w stronę płyty.
- A co ty będziesz z tego miała? - zapytał podejrzliwie.
- Satysfakcję z pomocy niewinnej duszy, którą los mocno dotknął. - dziewczyna odrzekła starając się brzmieć jak najżyczliwiej. - Oczywiście jeśli zapewnisz mi, że nie wyrządzisz mi zbyt dużej krzywdy.
- Będziemy starali się ci pomóc. Dla mnie to misja. Póki panujesz nad sobą i z tym walczysz, to jest dla ciebie nadzieja. Oprócz tego mamy do ciebie kilka pytań. Na temat naszego wspólnego wroga - odrzekł paladyn. - Ale ostrzegam, jeżeli stracisz kontrolę, nie masz z nami szans. - Po czym wyjął niewielki kubek z plecaka. - Tak długo jak możemy zapewnić że nie wyrządzisz nikomu krzywdy, będziemy się starali ci pomóc. Tak obiecałem twojemu ojcu, zarzekając się na imię bogini. Idziesz na to?
- A więc spróbujmy dobić targu - westchnął przeciągle i czekał, aż ktoś otworzy klapę.
- Dobrze, odsuń się od klapy, zejdź ze schodów. Podamy ci kubek, tak kubek. Podejdziesz dopiero jak zamkniemy.- Paladyn czekał już z nożem nad kubkiem.
Drużynę dobiegły odgłosy oddalających się kroków.
- Gotowe. Pospieszcie się - mruknął z oddali.
Paladyn rozciął sobie rękę przy nadgarstku i upuścił trochę krwi do kubka. Na dnie było kilka łyków, gdy rana rozbłysła lekko i sama się zasklepiła. Założył znów rękawicę.
- Dobra uchylcie lekko klapę tak żebym mógł to zostawić. Mira jakby co domykasz, Hassan już widzę gotów. - Po czym postawił kubek na pierwszym schodku.
Doru widząc paladyna kładącego kubek na schodku, nieświadomie zerwał się, by się na ten kubek rzucić, lecz, zanim wykonał chociażby dwa kroki, powstrzymał się, pojękując cicho i dalej cierpliwie czekał.
- Piłeś już wcześniej krew, czy to pierwszy raz? - Paladyn pytał już przez zamknięta klapę.
- Jak widzisz dotrzymujemy słowa. Teraz twoja kolej.
Dobiegł drużynę dźwięk biegu po schodach, następnie Doru zaczął wydawać z siebie jęki rozkoszy, sapanie, cichy śmiech.
- To nie pierwszy raz - odezwał się po chwili - ale zdecydowanie najbardziej rozkoszny. Dziękuję - powiedział, cały czas głośno dysząc.
Cahnyr poczuł, że robi mu się niedobrze. No ale przynajmniej nie było wątpliwości, że mieli do czynienia z wampirem.
- Kim był twój poprzedni... posiłek? - spytał, zanim zdołał się zastanowić, czy należy takie pytanie zadawać.
- Nie znam imienia. Pan przyprowadził nam chłopaka, abyśmy się posilili. Ale on był jeden, a nas wielu… nic w nim nie zostało po uczcie.
Cely wzdrygnęła się na słowa Doru i w duchu dziękowała za to, że paladyn postanowił rozciąć sobie rękę i użyczyć młodemu wampirowi swojej krwi, dzięki czemu jednak jej plan nie był potrzebny. Mimo iż była gotowa robić za przynętę, cieszyła że znalazło się inne wyjście.
- To co, skoro się… napoiłeś to wyjdziesz spokojnie bez rzucania się na nas z kłami, jak obiecałeś? Mieliśmy dobić handlu, swoją część dostałeś. - odezwała się, cofając się jednocześnie o kilka kroków.
- Słuchaj, zrobimy tak, uchylimy lekko klapę, ty wystawisz ręce. My je zwiążemy dla naszego bezpieczeństwa, i wtedy sobie pogadamy. Musimy cię zbadać, ale nie będziemy ryzykować. Rozumiesz? - Paladyn czekał z liną Hassana w dłoniach, obok siebie miał młot postawiony na wszelki wypadek. - Zaczniesz coś kombinować, jest po tobie. Jesteś już w stanie się na tyle kontrolować?
- Nie mam powodu, ani zamiaru was krzywdzić. Wyjdę i nic wam nie zrobię. Ale związać się nie dam. No już, otwórzcie tę klapę.
Paladyn pokręcił tylko głową. Nie było tak łatwo jak miał na to ochotę.
- Niestety, masz powód. Głód. I nie otworzymy klapy, i nie wypuścimy cię dopóki nie będziemy mieli zabezpieczenia. W tym momencie to my rozdajemy ci karty. Zamierzamy ci pomóc wrócić do ludzkiej postaci, ale jeżeli będziesz kręcił i kombinował nie będziemy dla ciebie nadstawiać karku. Ani naszego ani innych. Wystawisz grzecznie ręce?
- Powiedz mu, że jak będzie związany, będzie można go karmić. Jeśli nie, albo tam zgnije, albo go zniszczymy. Koniec tego pierdolenia. - Nie to, że Hassanowi znudziło się się stać z uniesioną glewią. Mógł tak postać jeszcze dobre kilkanaście minut, zanim poczułby ciężar broni w ramionach. Ale nudziła go gierka dzieciaka, a mieli jeszcze kilka rzeczy do zrobienia tego dnia.
- Jak macie zamiar “wrócić mnie do ludzkiej postaci”? - zapytał - Otwórzcie tę klapę, to porozmawiamy. Może wam pomogę. Dosyć mam już siedzenia w tej piwnicy. Otwórzcie, otwórzcie. - Można było usłyszeć, jak bezradnie zaczął drapać pazurami po ciężkiej klapie odcinającej go od świata.
“Też się zastanawiam jak” przeszło Celaenie przez myśl, ale postanowiła zachować to dla siebie.
- Daj sobie związać te cholerne ręce, to otworzymy. Jak faktycznie dowiedziesz, że nas nie zaatakujesz to cię rozwiążemy. - rzuciła.
- Wielu was tam - zachichotał Doru - chyba nie boicie się niewinnego chłopca? Syna wiejskiego kapłana? No już, dalej, otwórzcie! - zaczął stukać pięścią w klapę.
Agust pokręcił głową. Spojrzał najpierw na Hassana a potem na resztę.
- Zdaje mi się, że się przemienił. Nie będzie współpracował. Zatracił się. To co?- A potem zaczął pokazwać rozwiązania gestemi, kołek w serce, wiązanie i łańcuchy albo użycie broni.
- Dajcie mi spróbować… - Mira wysunęła się naprzód, po czym zaczęła wrzeszczeć na klapę. - Słuchaj młody, albo wyjdziesz i będziesz z nami współpracował, albo zejdziemy tam do ciebie i tak ci nakopiemy do dupy, że pożałujesz dnia swoich narodzin, zrozumiałeś!
- Gdybyście byli tacy groźni, to już dawno byście tu weszli - warknął w odpowiedzi.
- A zamknijmy go tam w cholerę. Siedział tyle czasu, posiedzi jeszcze trochę. Przywalmy klapę dodatkowym balastem i po krzyku. Mam w plecaku kliny, można wzmocnić klapę przy zawiasach, aby nie wyłamał a my poszukamy rozwiązania. Może poszukamy innego kapłana? Te Vallaki, jest tam coś większego niż ta kruchta? Są inne kościoły w okolicy? - Hassan zapytał kapłana.
- Najbliższy jest w Vallaki. Mają tam dużą świątynie, nie to co te ruiny tutaj…- odpowiedział kapłan.
- Słuchaj, jesteśmy dla ciebie obecnie jedyną nadzieją, abyś wydostał się z twojego “więzienia”, tak że proszę, współpracuj z nami i pozwól sobie związać ręce. Na znak tego, że możemy ci zaufać. - Cely postanowiła ponownie spróbować na spokojnie, jednocześnie posłała spojrzenie w stronę przyjaciółki. - Mira nie daj się sprowokować. - szepnęła.
- Nie jesteście moją ostatnią nadzieją. Mój Pan po mnie kiedyś przyjdzie. Nakarmiliście mnie, więc byłbym nawet w stanie wam pozwolić uciec, kiedy przyjdzie co do czego. Otwórzcie, otwórzcie to w końcu...
- Twój, jak to powiadasz, pan, zostawił cię, jak zepsutą, niepotrzebną zabawkę - powiedział Cahnyr. - Nie masz co liczyć na to, że po ciebie przyjdzie. Słyszeliśmy, że ma teraz całkiem inne zainteresowania.
Słowa Doru upewniły Celaenę w przekonaniu, że od początku miała rację. Chłopak stał się potworem i współpraca z nim nie będzie możliwa.
- Chyba powinniśmy jednak przejść do tej opcji, której chcieliśmy uniknąć. - szepnęła, wysuwając zza szaty kołek tak by drużyna zrozumiała o co jej chodzi, po czym schowała go z powrotem.
- Dobra, pertraktacje się skończyły.- Agust spojrzał na Hassana. - Chyba czas na odrobinę żołnierskiej dyscypliny, nie sądzisz? Za chwilę poznasz jedną z mniej przyjemnych stron jaką można zobaczyć w naszych krainach.
- Nie wiem jak wy, ale ja wejdę tam po to, aby go związać, nie zabijać - wojownik wzruszył ramionami widząc chęć swoich towarzyszy do walki.
- A ja nie obiecuję, to już nie jest niewinny chłopak. To morderczy, żądny krwi potwór… - Zaklinaczka odparła na słowa wojownika.
- Jeśli będzie wybór 'jego życie, czy nasze', to chyba jasne, co wybiorę - stwierdził Cahnyr. - Ale postaram się nie zabijać, a tylko osłabić, by można go związać.
Przygotował się do rzucenia odpowiednio silnego czaru.
- Otwieraj. - Hassan poprawił uchwyt na glewii i nieznacznie się cofnął, biorąc więcej miejsca do zamachu bronią.”Czy na pewno chłopak jest niewinny?” zadał sobie w myślach pytanie, szukając w pamięci odpowiednich wersetów z księgi Prawodawcy.
Mira zdenerwowana odrzuciła niestarannie tarczę gdzieś na bok. Ta toczyła się przez jakiś czas po kafelkach, robiąc przy tym sporo hałasu. W tym czasie kobieta sięgnęła po swoją ulubioną broń.
- Dobra, mam wyważyć tę klapę czy po prostu ją otwieramy? - spytała cicho.
- Otwieramy - powiedział paladyn ze świecącym już młotem w ręku.
Klapa została ponownie otwarta. Na dole zobaczyliście chłopaka, u którego udręczenie malowało się na twarzy.

 
BloodyMarry jest offline