Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2018, 13:40   #26
Phil
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
Czas pomiędzy rozmową z miejscowym kupcem, Borakiem Sigridsonem, a wyruszeniem w dalszą podróż minął szybko. Nie rozmawiali, śnili lub myśleli w samotności, choć przecież obok siebie. Czy to mógł być koniec ich ucieczki? Czy wreszcie zaznają gdzieś spokoju? Nie chcieli dopuszczać do siebie takich myśli, ale gdzieś w środku zakiełkowały już ziarna zdradliwej nadziei.

Spakowali swój skromny dobytek i byli gotowi, gdy zostali wezwani do wozu. Czarnowłosy krasnolud przywitał się z nimi i przedstawił, po czym odsłonił płótno budy zakrywającej część załadunkową. Wdrapali się tam szybko i schowali przed oczami ciekawskich. Już po chwili usłyszeli okrzyk Wungla i suchy trzask bicza, a fura ruszyła z szarpnięciem. Musieli wcisnąć się gdzieś pomiędzy skrzynie i pakunki, miejsca nie pozostawało dla nich zbyt wiele. Dużą część wozu zajmowała spora dębowa beczka opasana metalowymi pasami i umieszczona na specjalnych stojakach. Nie można było nazwać podróży wygodną, ale lepsze były ciasnota i podskakiwanie na każdym wyboju czy kamieniu, niż zdzieranie podeszew butów i noszenie swych rzeczy na plecach. Dość szybko usłyszeli głos woźnicy pozdrawiającego strażników przy miejskiej bramie, ale Wungiel nie pozwolił im jeszcze wychodzić z ukrycia. Dopiero po około godzinie zawołał Griszę, by ten usiadł obok niego na koźle. Przekazał mu lejce, pokazał jak kierować wołami, nauczył kilku prostych komend słownych i zeskoczył na ziemię, by maszerować obok wozu. Na szczęście powożenie okazało się być całkiem proste, a woły nie wykazywały żadnych chęci do stawiania oporu.

- Jedziemy mniej więcej na południe, wzdłuż rzeki Altaver. Będę z wami do mieściny Geihselhoff, to dwa dni drogi. Potem pojedziecie dalej, tak jak rzeka prowadzi, aż do Marburga. Tam zjedziecie z głównych szlaków i obejdziecie las, tak żeby mieć go po lewej ręce. Znajdziecie tam wiochę Zalesie, a w górach niedaleko znajdziecie jakoś Navarro.

Gdzieś po drodze Wungiel opowiedział im, skąd takie środki ostrożności. Nochal i Hans, z którymi mieli zatarg w Maylhof byli członkami gangu trzęsącego miasteczkiem. Już dawno nikt im się nie postawił, tym większą złość wzbudziło w nich działanie obcych.

Pierwszy nocleg zorganizowali pod płaskim szczytem jednego z okolicznych wzgórz, przy malutkim brzozowym zagajniku. Woły przywiązali do drzewek, a posłania przygotowali pod wozem. Przegryzali paski suszonego mięsa i wędzony ser, patrząc na słońce zachodzące za horyzont.
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.
Phil jest offline