Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2018, 22:12   #182
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Wędrówka stromym zboczem była dość uciążliwa, nawet dla nawykłego do dziczy Mokhrula. Mimo to półork starał się pomóc towarzyszom, szczególnie tym, którzy radzili sobie najsłabiej. Czasem wykorzystywał linę Anny, czasem wskazywał miejsce dla oparcia stóp, czy rąk. Gdy znaleźli się w jaskini, wreszcie można było chwilę odpocząć. Półrok zdjął plecak i rozprostował obolały kręgosłup. Potrzebował chwili odpoczynku, ale zanim usiądzie na dobre, było jeszcze kilka spraw do załatiwenia. Wiedział, że jeśli usiądzie nie będzie mieć sił i chęci, by wstać coś jeszcze zrobić, więc gdy reszta oporządzała się, Mokhrul wyszedł z jaskini na krótki rekonesans.

Droga jaką dziś przebyli była imponująca jak na możliwości grupy, a sposób w jaki jaszczur kluczył sprawiał, że zejście na dół, które samo w sobie było trudne, teraz stawało się jeszcze trudniejsze. Dopóki jednak szli w górę było dobrze. Góry mają to do siebie, że nieważne jak idziesz, jeśli idziesz do góry dojdziesz na szczyt (o ile nie zginiesz po drodze, lub nie trafisz na przeszkodę). Zejście w dół w konkretne miejsce było bardziej kłopotliwe, bowiem góry miały tendencje do bycia szerszymi u podstawy niż u wierzchołka.
Półork westchnął odkładając dywagacje na temat konstrukcji świata i zabrał się za to po co wyszedł. Gdy wrócił do jaskini objuczony drewnem na ognisko drużyna zdawała się krzątać nieco mniej. Zrzucił drewno na bok i zajął się sobą. Zdjął koszulkę kolczą i prostą skórznię jaką nosił pod nią. Zielona skóra na umięśnionym nagim torsie skrywała liczne blizny po różnego rodzaju broniach. Część mogła należeć do ostrzy, lecze były też ślady po pazurach i ugryzieniach. Półork zdjął z sykiem zakrwawiony bandaż z brzucha razem ze strupem ukazując świeżo zagojoną ranę po ugryzieniu. Po boku pociekło mu trochę krwi, które zatamował czystą częścią bandaża.

W przeciwieństwie do większości swoich pobratymców, a także swoich orczych przodków, Mokhrul nie był "duży". Owszem, był wysoki i bardzo dobrze umięśniony, jednak był bardzo szczupły i giętki. Gdyby był człowiekiem, lub elfem, na pewno wzbudzałby zainteresowanie płci przeciwnej.

Wyszedł na zewnątrz obmyć się z brudu i potu, oraz oczyścić ranę, następnie przebrał w lnianą koszulę, którą zdołał uprać rano przy okazji kąpieli w morzu.
Wreszcie mógł odpocząć. Rozpuścił włosy, które luźno spływały czarnymi kaskadami na kark i uszy, i usiadł do ogniska. Czuł pulsowanie mięśni, które przypomniały mu, że tak naprawdę od rozbicia statku tak naprawdę nie miał okazji solidnie wypocząć. Nawet gdy zatrzymywali się na noc, Onaga czuwał nad obozowiskiem starając się zabezpieczyć spokój czaromiotom, potrzebującym pełnego odpoczynku do zregenerowania sił magicznych. Poczuł się śpiący, jednak pomimo spędzenia tak wielu dni razem, nie mieli zbytnio czasu na socjalizację. Mężczyzna wyjął fajkę, nabił ją zielem i rozpalił wsłuchując się w toczące się dyskusje. Jak zwykle nieco na uboczu, pykał co i raz kółka dymu.

- Thazarze? - Mokhrul zaczął zastanawiając się nad doborem słów - Rzuciłbyś okiem na tę szablę? - spytał wyjmując broń zdobytą od truposza na plaży. Ostrze było smukłe i doskonale wyważone. Już podczas ostatniej walki półrok zauważył z jaką lekkością ostrze tnie przeciwników. - Wydaje mi się, że ten truposz, któremu to wziąłem podążał za nami.
- Na pewno upodobał sobie atakowanie mnie i podejrzewam, że dlatego że mam to ostrze.

- Może dlatego, że chciał odzyskać swoją własność? - odparł zaklinacz. - Niektórzy są dość przywiązanie do swoich rzeczy. Ale zobaczę, czy coś się chowa pod tą stalową powłoką.
Wystarczyło parę słów i dość skomplikowany gest, by przed Thazarem odsłoniły się tajniki zdobytej przez półorka broni.
- Masz szczęście, bowiem broń nie jest obłożona żadną klątwą i raczej nie jest poświęcona żadnemu bóstwu. Ale będzie zadawać ranić dotkliwiej i łatwiej będzie nią trafić.-
Jeszcze raz obejrzał ostrze.
- Te malutkie literki - pokazał napis na licu broni - można przetłumaczyć jako "Jaskrawy Promień". Może tak nazwał ją twórca tego ostrza, a może ma ona jeszcze jakiś sekret, którego nie zdołałem odkryć. W każdym razie to cenna i, dla ciebie przynajmniej, bezpieczna broń. Jeśli, oczywiście, nie obawiasz się magii. - wyjaśnił mag.
- Dzięki. Nie mam nic przeciwko magii - odpowiedział Mokhrul odbierając broń. - Sam potrafię użyć niektórych magicznych przedmiotów. Nic specjalnego, szczególnie dla kogoś władającego magią, ale przydatne - przyjrzał się ponownie broni sprawdzając jej wyważenie. Nie pomyślał, że może być przeklęta. Przecież mogła odpowiadać za doprowadzenie człowieka do postaci nieumarłego, bezmyślnego zombi. Półrok wzdrygnął się mimowolnie.
- Może Tajga będzie coś kojarzyć? - powiedział do Thazara, po czym sprawdził, czy dziewczyna nie śpi…
- Tajgo - półork nie był zadowolony faktu, że musiał chodzić po prośbie po całym małym obozowisku, ale nie miał innego wyjścia. Sam nic tu nie wskóra, a jak sam zauważył praca zespołowa jest kluczowa do przetrwania w Chult.
- Tajgo, czy kojarzysz legendy o “Jaskrawym Płomieniu”? spytał.
- Nie jestem obeznana z południowymi podaniami - wymamrotała bardka, po czym przytomniej zerknęła na Onagę i dzierżony przez niego miecz. -Nic mi to nie mówi, przykro mi. - I naprawdę było jej przykro. Miała rozległą wiedzę na różne tematy i naprawdę rzadko zdarzało się, żeby nie wiedziała zupełnie nic. Tak jak teraz. Było to ze wszech miar irytujące. - Może Jasmal będzie coś wiedzieć, w końcu pochodzi z południa, prawda? - rzuciła niechętnie, by stworzyć choć pozory bycia pomocną.
- Może - odpowiedział, ale nie ciągnął tematu. Widać proszenie dwóch osób o pomoc było szczytem jego możliwości. A może stwierdził, że Tajga zbywa go dlatego, że jest zielony? Spojrzał na czarodzieja, jego jasną - ludzką karnację, po czym schował broń do pochwy i wrócił do palenia fajki.
Noc zapowiadała się ciepła, a on naprawdę był zmęczony. Posiadanie przewodnika miało tę zaletę, że mógł się teraz skupić nieco na sobie i zregenerować siły. Miał co prawda podejrzenia względem jaszczura, jednak dopóki nie doprowadzi ich, a przynajmniej Jasmal, do celu - są bezpieczni.
Pokrzepiony tą myślą poszedł spać.
 

Ostatnio edytowane przez psionik : 03-07-2018 o 22:15.
psionik jest offline