Walka zakończyła się dość szybko. Kilka salw powstrzymało ożywieńców. Jednak coś poszło im za szybko i Laurenor zaczął się zastanawiać co. Ktoś kontrolował te chodzące trupy i ktoś rozproszył czar władający nimi.
Elfi mag zaczął rozglądać się po okolicy swoim wiedźmim wzrokiem. Szukał śladów magi, które mogłyby coś wyjaśnić i/lub doprowadzić do rozwiązania zagadki. Zamierzał podzielić się spostrzeżeniami z resztą, a w szczególności z Air'Sainem
Mag podszedł do rannej i kucnął.
- Nie ruszaj się przez chwilę. Postaram się pomóc.- Laurenor złożył dłonie nad opatrzoną już nieco raną i wymówił inkantację leczącego czaru.
- Powinno pomóc, ale lepiej niech jeszcze ktoś to obejrzy w klasztorze.-
Laurenor ze smutkiem odprowadził ciało kompana na wóz. Tylu innych ludzi odchodziło przez te dziesiątki lat kiedy żył. Podczas walk z zielonoskórymi ginęli szybko i mag był odporny już na śmierć towarzyszy broni. Był zasmucony, ale wiedział, że nic nie zdziała i trzeba dalej żyć.
Zebrał swoje strzały i przygotował się do wyruszenia.