Plan był prosty, lecz ryzykowny. Niemniej nie mieli innej opcji, niż zajść osiłka z obu stron. Ja-Son zostawił swój szybki ścigacz w bocznej alejce, jakiś kot zlustrował go krótko i zniknął w czerń nocy. Na niebie wśród gwiazd, potężny z racji bliskiej orbity księżyc Darudon oświetlał im drogę. Młodszy najemnik słynący z swojej atletycznej kondycji pomknął i po kilkunastu sekundach znalazł się za kontenerami. Wychylając się zobaczył Piaskowego. Wojownik rozglądał się wściekle i był nieco bliżej kontenerów niż kiedy go zostawili. Ja-Son starał się opanować oddech i kiedy tylko uda mu się zobaczyć Karla planował wypluć kilka wiązek laserowych w opancerzonego wroga.
Karl również nie próżnował i przyczajony za rogiem alejki wyjął swój półautomatyczny pistolet 10mm. Dron unosił się dość wysoko na niebie, tak że systemy oznaczyły zarówno wroga jak i przyjaciela. Rączka powolnymi krokami, stąpając jak nocny drapieżnik ruszył cicho i kiedy był dostatecznie blisko, ręką dał znak do ataku. Wtedy Ja-Son przeturlał się jak komandos z niszowego filmu akcji i będąc w przykucnięciu wycelował i wystrzelił z ostrym świstem, podobnym do biczowania. Wiązki trafiły pancerz osiłka tak, że ten ryknął i zaczął szarżować w stronę Ja-Sona- był tak blisko, że postanowił walczyć wręcz. Sugart zaskoczony popędził zrywem przed siebie i mając pewny strzał oddał prawie cały magazynek w odsłonięte plecy Piaskowego. Kule wbiły się jak nóż w masło, wykrzywiając przeciwnika w groteskowej pozie. Jedna z nich trafiła rdzeń kręgowy tak, że padł bez kontroli nóg prosto na ziemię. Latarnia zamrugała złowrogo a piasek z ulicy, w porywie wiatru przeczesał twarz Sugarta. Osiłek wypuścił działko obrotowe z cybernetycznych rąk i próbował złapać oddech plując jasną krwią z przestrzelonego płuca.
Dwójka najemników wykonała dobrą robotę, po raz kolejny udowadniając, że dobra taktyka często pomaga wyjść z opresji, bardziej niż lepszy sprzęt czy większa siła ognia. Ja-Son podszedł do rannego i patrząc pogardliwie, zastanawiał się czy, aby nie dobić Piaskowego lub przesłuchać go zanim umrze. Niestety rozmyślania nad jeńcem przerwały dwójce odległe, ale zbliżające się dźwięki syren Straży Obywatelskiej. Więzienie w Rooster City nie należało do najprzyjemniejszych a wyroki szybko wydawała Rada Miejska złożona z dawnych potomków Korporacji z czasów świetności Darude. Dodatkowym niemiłym faktem, każącym przyspieszyć działania dwójce był fakt, że w Radzie swoje miejsce miał również reprezentant Syndykatu Marsjańskiego. Było mało czasu, ścigacz tkwił w alejce a moduł ważył piętnaście kilo i nijak nie było szans na wygodne przewiezienie go. Dwójka mężczyzn popatrzyła automatycznie na dymiący wrak Marlina i zrobiło im się dziwnie smutno. Trzeba było działać w pośpiechu… znów.