Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-07-2018, 21:47   #258
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Post wspólny z sune

Neverwinter
5 Marpenoth, wieczór w Fallen Tower


Tori nie miała czasu na przetrawienie informacji dotyczących napastników, gdyż oto na horyzoncie pojawił się kolejny. Tym razem pijany i wielki jak komoda półork. Kapłanka pobladła nieznacznie, ściągając usta w wąską linijkę. Nie bała się… raczej była wściekła.
Wściekła na skrytobójców, że zrujnowali jej wieczór i tak już dostatecznie zrujnowanego dnia.
Wściekła na Jorisa, że postanowił żonglować czym popadnie w napakowanej humanoidami, ciasnej sali.
I wściekła na zielonoskórego delikwenta, który wyraźnie palił się do mordobicia, jakby to pierwszy raz dostał krzesłem w japę.

„NIE NA MOJEJ WARCIE!” pomyślała gniewnie półelfka, wciąż opiekuńczo tuląc do siebie kochanka z którym to obróciła się kilka kroków, tak by w pełni go zasłaniać swoim ciałem.
To nie był jej pierwszy raz gdy go broniła i zapewne… nie ostatni.
Zmasakrowała sztachetą oko. Zaciukała w ciemnej kopalni drowa. Biłaby się na gołą klatę ze smokiem, gdyby ten nie został wcześniej ubity przez Turmi, więc bełkoczący ochlejus jako dodatek do całej tej ferajny nie robił jej różnicy. Jeśli będzie trzeba trzaśnie go i krzesłem i ławką i stołem, by trzymał łapy precz od jej mężczyzny!
A tymczasem… by nie zdradzić się z morderczymi zamysłami, postanowiła załatwić sprawę bardziej ugodowo, wszak byli w wielkim mieście gdzie panowało surowe prawo, a ona była szanowaną kapłanką (na wsi, ale zawsze) i głupio by było, gdyby dostała wyrok za bójkę po alkoholu (którego nawet dziś nie wypiła!).

- Ma pan dzisiaj urodziny! Ależ to wspaniale! Proszę przyjąć nasze najserdeczniejsze życzenia! STO LAT! STO LAT! Ten stołek to przez pomyłkę, kierowany był w kogo innego. Prrrawda Jorisie? W kogo innego… Zostaliśmy zaatakowani, sprawcy wmieszali się w tłum - odezwała się głośno Melune, spoglądając nerwowo na dryblasa i zezując złowrogo na myśliwego, by nie powiedział nic głupiego. Przy okazji już szukała dogodnej broni do walki, jakieś krzesła, butelki, kilka pustych kufli… wszystko się nada. Ewentualnie rzuci się z rykiem jak dzika amazonka i zacznie go drapać po twarzy… też ujdzie. Może nie będzie to największy powód do dumy, ale czego się nie robi w obronie miłości?

Półork nie zwrócił szczególnej uwagi na niewielką półelfkę uwieszoną jego przeciwnika. Na szczęście Jorisowi starczyło przytomności umysłu by przełknąć słowa o jebanych magikach i zamiast tego jowialnie zaproponować solenizantowi i jego kompanom urodzinowy kufelek... albo i cały antałek. Półork nie wyglądał na przekonanego, podobnie jak jego kompani. Na szczęście do akcji wkroczyli ochroniarze. Wiedząc, że reputacji gospody lepiej robi pijaństwo niż walenie gości po głowach wykorzystali chwilę wahania rozrabiaków i wprawnie pchnęli na ławy zarówno wielkoluda jak i Jorisa. Tori wylądowała na kolanach tropiciela, a wykidajłowie głośno zawołali piwa. Upewniwszy się, że nikt nikogo lać po mordzie nie będzie zawrócili w stronę drzwi wyjściowych.

Napięcie w gospodzie wyraźnie zelżało; biesiadnicy stojący najbliżej opadli na swoje ławy i zydle by kontynuować przerwane czynności.



Do swoich spraw wrócił również Trzewiczek, który nie mogąc dojrzeć nic w mroku wozowni stracił zainteresowanie psim niepokojem. Po chwili jednak Wampir znów uniósł głowę; tym razem nie z niepokojem, a z zaciekawieniem. Niziołek dosłyszał przez materiał wozu fragment rozmowy dwóch dzieciaków.
- To co, leziem za nim?
- Eee... chyba nie ma po co. Przecie tu przylazł, więc się spotkali, nie?
- Niby pewnie tak. Ale do rana za śledzenie płacom...
- Paczcie go, uczciwy się zrobił!
- Dobrze płacom, to dobrze robię - oburzył się pierwszy.
- Pewnie! A rano przestaną i co wtedy? Tamtych z naszego rewiru pogonić musim!
- Teraz ich chcesz prać?
- E... no nie...
- No to co ci zależy...

Głosy oddaliły się, a Wampir z sapnięciem położył łeb na łapach i przymknął oczy.



 
Sayane jest offline