Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-07-2018, 19:46   #30
Koinu
 
Koinu's Avatar
 
Reputacja: 1 Koinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputację
Gdy Agust i Hassan wbiegli do sali, zobaczyli Ireene i Ismarka stojących przy trumnie, z mieczami w rękach skierowanych w stronę wejścia. Przy wejściu nie było nikogo widać.
Ireene spojrzała na paladyna i wojownika.
- Widziałam wilka. Obserwował nas.
- Jak rozumiem, wilki to tu odwrotność kruków. Zwiastują kłopoty -
powiedział Agust. - Co jest dość logiczne, wilki nie zapuszczają się z same z siebie tak blisko miasta.
- Hmm… to może skoro sprawa Doru jest już rozwiązana, to przejdziemy do zadania związanego z wydostaniem stąd Ireene, zanim te sprowadzające kłopoty wilki postanowią się z nami zapoznać? - rzuciła zaklinaczka.
- Szczególnie, że mamy dwa razy więcej roboty z pogrzebem - mruknął Hassan wskazując głową na pomieszczenie, w którym leżało ciało Doru.
- Potrzebna będzie trumna - dodał cicho Cahnyr. - Ale jak mam powiedzieć Donavichowi, że ma zostawić ciało Doru i zająć się organizowaniem jego pogrzebu.
- To będzie także pogrzeb jego syna, jestem pewna, że zajmie się tym by go godnie pożegnać. Nawet jeśli tej chwili strasznie cierpi z powodu straty... - odparła Cely spoglądając w stronę pomieszczenia, w którym kapłan opłakiwał właśnie swego syna. Nie chciała sobie nawet wyobrażać co musi czuć rodzić, który przeżywa własne dziecko…
- Używacie drewnianych ubrań dla zmarłych? Widziałem krainy, gdzie pali się zmarłych i wkłada ich prochy to takich słoików. U nas bywa różnie. Najczęściej owija się ciało materiałem i przykrywa kamieniami. A jak kto bogaty, chowa w grobowcach i stać go na specjalistów, co po śmierci mogą zachować jego świeżość. - Hassana wciąż fascynowały nowe informacje o dziwnych zwyczajach północnych barbarzyńców.
- Hassanie, może później? - zaproponował Cahnyr, któremu temat wydał się jakby nie na miejscu.
- Tak… to raczej nie pora na dyskusję o różnicach kulturowych. Musimy się śpieszyć - ponaglała pół-elfka.
- Po prostu go pogrzebmy. I to żadne drewniane ubranie, Hassan, a trumna. Taka sama jak tamta, którą pomagałeś nosić. - rzekła uspokojona już nieco pół-orczyca. - Więc mówisz, Aguście, że z tym całym jego panem nie pójdzie tak łatwo? Mam nadzieję… Ten głupek sobie nawet ubzdurał, że się sam uleczy w parę chwil.
- Uleczył by się... gdybym nie użył mojej mocy. Nie jesteśmy przygotowani na takich przeciwników. - Agust wyciągnął jeszcze raz księgę, otworzył na opisie wampira wyższego. Wyjął kartkę z notatkami, i pokazał na mały fragment napisany ręcznym kobiecym pismem: Agust skarbie, nawet nie próbuj.
- W całej książce jest kilka takich notatek, jeżeli moja mistrzyni tak twierdzi, to my raczej nie mamy zbyt dużych szans na razie.
- W tej twojej książce Agust stało, że kołek go odczaruje. Nie pomogło. Chyba trzeba sprawdzać tą twoją wiedzę w praktyce - zawyrokował wojownik nie całkiem przekonany o rzetelności dzieła które uporczywie rycerz tam studiował.
- Gdyby był wampirem wyższym to by go sparaliżował, nie odczarował. Ale jak potem sprawdziłem, okazał się być innym, i zgodnie z księgą kołek go zabił.- Paladyn odpowiedział spokojnie, powoli i dokładnie, akcentując każde słowo.- A kołek… wbiłem żeby nie wrócił w ręce Strahda… Bo obawiam się że możemy za chwile spotkać jego wysłanników...
"Ktoś źle słuchał", pomyślał Cahnyr.
- Musimy nabrać trochę doświadczenia - podsumował wcześniejsze słowa Agusta - jeśli chcemy się zmierzyć z poważniejszymi przeciwnikami. Ale teraz powinniśmy zająć się bieżącymi problemami. Czekają nas dwa pogrzeby. No i trzeba by porozmawiać z Donavichem. - Widać było, że pomysłodawca nie pali się do zrealizowania własnej propozycji.
- Racja, jednak nie możemy być dla niego ostrzy… Właśnie stracił syna, krwiopijcę czy nie - powiedziała Cely. - Pójdę z nim pogadać… - dodała ruszając w stronę pomieszczenia w którym jeszcze przed chwilą walczyli z wampirem.

Kiedy podeszła do opłakującego swego syna kapłana, położyła dłoń na jego ramieniu i powiedziała spokojnym głosem.
- Rozumiem, że odczuwasz w tej chwili ogromny ból i cierpienie… jednak pomyśl w ten sposób, że on w tej chwili już go nie czuje. Jego dusza, odebrana przez Strahda, jest już wolna. Jest jeszcze jedna rzecz, którą możesz zrobić dla swojego syna, chyba wiesz co mam na myśli? - spytała, po czym w milczeniu oczekiwała na jego odpowiedź, starając się przy tym nie patrzeć na pogruchotane ciało Doru.
Kapłan pospiesznie otarł łzy, lecz siedział jeszcze chwilę wtulony w martwego syna.
- Tak. Należy mu się godny pochówek. To był naprawdę dobry chłopak - westchnął ciężko. - jedna trumna znajduje się na cmentarzu. Weźcie ciało Indrovicha Kolyana, ja swego syna zaniosę sam. - powiedział i wstał, po czym ostrożnie, z czułością, podniósł ciało syna.
- Chodźcie za mną. Zaprowadzę was na cmentarz. To tuż za kościołem.
I Donavich powolnym krokiem ruszył ku wyjściu, a następnie skręcił w prawo, za kościół.
Agust skinął głową na Hassana i Mirę, potem szepnął.
- Broń w pogotowiu.- Potem podszedł do trumny byłego burmistrza.
Cely odprowadziła kapłana wzrokiem, po czym podniosła z ziemi kołek, który był przyczyną śmierci chłopaka i schowała go. “Jeszcze może się przydać” pomyślała po czym ruszyła z resztą.
- Broń w pogotowiu? Bijecie się na pogrzebach? Barbarzyństwo! - zdziwił się Hassan słysząc słowa paladyna, ale skorzystał z jego rady i naszykował glewię, pomagając jednocześnie paladynowi przy trumnie.
- Ciii - Agust przyłożył palec do ust - ktoś nas obserwuje. Normalny wilk nie podszedł by tak blisko.
- Pal diabli wilka. Zapolujemy jak skończymy już te pogrzeby. Nuże, nie mamy całego dnia - marudził Hassan.
Paladyn spojrzał na wojownika, i przyglądał się jeszcze w milczeniu.
- Hassan, ty naprawde nie rozumiesz? Tu nic nie jest takie jakie się zdaje. To nie był przypadek. Rzeczy będą się ukrywać pod przykryciem. Musimy być ostrożni.
- Dokładnie. Ta podłoga to mimik, kołek był mimikiem, a kapłan to pewnie doplegander, strzeż się!
- Co tu jest do rozumienia? Jak czegoś nie rozumiem, zabijam to, lub przed tym uciekam. Nie zamierzam wnikać, cóż za barbarbarzyństwo się tu odstawia. Robię swoje i tyle. Łap się za trumnę.
- No, więc ja proszę tylko o to żebyś był gotów zrobić wszystko o czym właśnie wspomniałeś, i nie dał się zaskoczyć.
- Powiedział paladyn zajmując swoje miejsce przy nieboszczyku.
Ireene westchnęła i pokręciła głową, idąc za kapłanem.
- Przynajmniej braciszek nie musi się martwić o moje bezpieczeństwo, z tego co widzę.

Zniknęła zaraz za rogiem, podążając za Donavichem.
Cahnyr zaprosił gestem Cely, by ruszyła wraz z nim za pozostałymi. Wolał, by dziewczyna nie została sama.
- Idę, idę… - powiedziała i podbiegła trochę, żeby zrównać się z zaklinaczem, który uprzejmie podał jej ramię.
Ismark postanowił pomóc nieść trumnę z pozostałymi.
Gdy Cel oraz Cahnyr zbliżyli się jako pierwsi do stojących do nich plecami Donavicha i Ireene, usłyszeli rozmowę.
- Skoro już nie żyje, chyba mogę ci o tym powiedzieć - zaczął Donavich.
Ireene spojrzała na niego zdziwiona i czekała na dalsze słowa.
- Gdy miałaś zaledwie kilka lat, Kolyan Indirovich znalazł cię samotną, na skraju Lasu Swaliskiego, nieopodal Kamiennych Filarów. Mówił mi, że nie pamiętałaś o sobie niczego. Przygarnął cię i wychował jak własną córkę. Nikt oprócz mnie i Indriovicha o tym nie wie, ale gdybym ja odszedł z tego świata, prawda by przepadła. Postanowiłem ci o tym powiedzieć. Mimo, że i tak to niczego nie zmienia. Kochał cię bardzo mocno, tego możesz być pewna.
Ireene nie odzywała się nic a nic. Jej odpowiedzią był nostalgiczny uśmiech i łzy spływające po policzkach. Kiedy zobaczyła dwoje nadchodzących zaklinaczy, pospiesznie otarła łzy i pobiegła wskazać miejsce, w którym miał być pochowany jej ojciec.
- O, tutaj. A tam… - wskazała trzy groby dalej - tam spocznie Doru.
- Dziękuję wam za pomoc. Uważajcie na siebie. Niektórym może się nie spodobać, że ktoś czyni tyle dobra na tych ziemiach - powiedział kapłan, po czym zaczął wypatrywać trumny z ojciem Ireene i Ismarka.
- Nie musisz nam dziękować, robiliśmy co trzeba tylko.
Gdy zobaczył nadchodzącą resztę drużyny, sam podszedł do grobu dla Doru, przy którym stała trumna i ułożył delikatnie ciało syna. Obie trumny znalazły się w końcu na swoich miejscach, a Donavich stanął między nimi i uniósł w górę święty symbol Porannego Pana.

- Panie Poranka, usłysz mnie z odmętów tej przeklętej krainy spowitej wieczną Mgłą. Gdy sprowadzisz Słońce za horyzont, zabierz ze sobą te dwie dusze, które zasługują na twoją łaskę.
Donavich, Ireene i nawet Ismark mieli oczy wypełnione łzami, które jedno mrugnięcie mogło wylać jak rzekę. Kapłan zaczął uroczysty śpiew. Bez słów, po prostu jego wysoki, drżący głos, do którego zaraz dołączyły głosy rodzeństwa. Nikt z nich nie wierzył, że dusze bez problemu trafią w zaświaty. Bo czy bogowie naprawdę słyszą modły ludzi z Barovii? Czy dusze potrafią przedostać się przez Mgłę?
Śpiew trwał długo, lecz żadne z nich nie ustępowało.
- Niech Strahd usłyszy, że jeszcze się nie złamaliśmy. - powiedziała na koniec Ireene - Dziękuję ci, Donavichu, i wam, nowi przyjaciele.
Słońce było już wysoko na niebie i zerwał się delikatny wiatr. Mgła trochę opadła i można było zobaczyć w oddali zamek Ravenloft.
- Hm… Skoro ich dusze mogą już zaznać wiecznego spokoju, to chyba powinniśmy ruszać, co? - spytała Celaena. - Czasu mamy coraz mniej.
- Masz na myśli obóz Vistani?
- spytał Cahnyr. - Powinniśmy zdążyć tam dotrzeć i wrócić przed nocą.
- Nie wiemy co jeszcze może nas spotkać po drodze… - odparła zaklinaczka. - Lepiej być ostrożnym i nie kusić losu. - Spojrzała w kierunku Ravenloft.
- To chyba o tym zamku wspominała wczoraj Alune… - powiedział Cahnyr. - Czy w okolicy jest jeszcze jakiś zamek? - zwrócił się do kapłana i rodzeństwa.
- Nie - odpowiedział Ismark - tylko ten. To jest zamek Ravenloft, posiadłość Strahda von Zarovicha.
Hassan patrzył na budowlę oczami wojownika, szacując siłę jego umocnień, i konstrukcję. Bystre oczy wprawnego zawadiaki starały się wyłowić takie szczegóły jak wielkość okien, i ogólny stan zamku, mogące świadczyć o wielkości załogi czy staranności jego właściciela.
Odległy o jakieś półtora mili zamek wydaje się dotknięty zębem czasu, ale nadal trzyma się mocno i daleko mu do “ruin”.

- Konkretna chawira. - rzuciła Cely patrząc na zamek. - Nieźle się umarlak ustawił.
Agust tylko wzruszył ramionami. Zamek nie zrobił na nim takiego wrażenia.
- Moja rodzina ma podobny tylko w lepszym stanie. Ten się nie sypie, ale jest zaniedbany.
- Widziałem większe i ładniejsze -
powiedział Cahnyr. - Ale i tak nie wiemy, jak głęboko sięga w dół i ile osób tam mieszka. Setka jak nic by się zmieściła, szczególnie jeśli są tam i tacy, co słońca nie lubią.
- Nie każdy urodził się w bogatej rodzinie ze służącymi na każde skinienie palcem. -
Cely rzuciła w stronę Agusta. - Niektórzy mieli trudniejszy start… ale mniejsza. Co do nie lubiących słońca, to paru musi być. Doru wspominał, że było ich więcej, no i sam gospodarz… - Zaklinaczka nigdy nie widziała wspominanego Strahda na oczy, ale samo wspomnienie o nim wywoływało w niej niepokój.
- Zamek jak to zamek… Wszystkie są duże. - Wzruszyła ramionami pół-orczyca.
- Wytłumacz to mojej siostrze.- Agusta przeszedł dreszcz, jakby jakieś wspomnienia nagle przyszły i uderzyły falą. - Niemniej, ja nie zamierzam korzystać z mojej rodziny i jej bogactw. Sam mogę zapracować na własne imię, i pokazać paru osobom że nazwisko Ferhunt może być też kojarzone ze mną. -Odpowiedział zaklinaczce, po czym przyjrzał się raz jeszcze zamkowi.
 
Koinu jest offline