Wiedźma | - Jasmal… wiem, że nasze pierwsze spotkanie nie było zbyt fortunne - zaczął półork nawiązując do sytuacji z majtkami dziewczyny na plaży. Uśmiechnął się wspominając minę dziewczyny - ale mam takie spostrzeżenie. Nie wiem czy zauważyłaś, ale nasz zombizaur póki co zaatakował i pożarł dwie kapłanki. Może to przypadek, ale nasz przewodnik daży ciebie szczególnymi względami. - tu spojrzał wymownie na owoce stojące przed dziewczyną.
- Więc jednak nie jesteś tylko typowym tępym Półorkiem... - Uśmiechnęła się przelotnie Jasmal - ...a co do Kapłanek, no cóż, to był przypadek? Pierwsza krzyczała na plaży, druga w dżungli, więc jako źródło dźwięku zostały pożarte jako pierwsze w kolejności? Kto wie, ilu wężowatych jeszcze ten Dinozaur pożarł. A jeśli się mylę, no cóż, to będę następna? - Dziewczyna wzruszyła ramionami, siląc się na kolejny uśmiech. Wizja pożarcia, mimo jej słów, jakoś nie bardzo jej się widziała…
- Co do naszego, wspólnego znajomego, sama nie wiem, co o tym myśleć - Wzruszyła ramionami, po czym ugryzła jeden z soczystych owoców, aż jej pociekło po brodzie. Z wesołą miną przetarła buzię - Nie wszystko wygląda tak, jak wygląda, na pierwszy rzut oka - Powiedziała wielce filozoficznie i nieco tajemniczo.
Mokhrul prychnął na słowa o tępym półorku. - Może chodzi o krzyczące kobiety - wzruszył ramionami - ale wolę wersję pesymistyczną, wtedy mogę się zaskoczyć jedynie pozytywnie - odpowiedział rozpalając fajkę. - Na wszelki wypadek uważaj na siebie i nie ufaj zbytnio naszemu przewodnikowi… szczególnie jeśli będzie się starał cię od nas rozdzielić. - przy chrapliwym głosie Mokhrula rada zabrzmiała zdecydowanie bardziej jak groźba. Mokhrul nie przejmował się tym zbytnio, ponieważ nie obchodziło go co inni o nim myśleli. Większość i tak brała go za tępego, niecywilizowanego głąba, więc nie było sensu przejmować się ludźmi. Nauczył się już dawno, że nie warto wyprowadzać ich z błędu.
Niespodziewanie obok pojawił się Slaak’Han, który przyglądając się Jasmal stanął tuż obok niej. Palcem wskazał jej osobę, po czym mrużąc oczy syknął do niej.
- Kassan khalar.
Jasmal trudno było odczuć jego intencje, a i ton którym przemawiał nie wyrażał jakichkolwiek emocji. Jaszczuroczłek spojrzał na krótką chwilę na stojącego obok Onagę, po czym odszedł w kierunku wyjścia z jamy. Błękitnołuski wsadził łapę do wora, który nosił ze sobą, skąd wyciągnął spory kawał surowego mięsa. Bez cienia krępacji rozgryzł kawał na pół jakby to był tylko miękki owoc.
- Nie po to nas ratował by teraz coś kombinować, nie sądzisz? - Odpowiedziała Półorkowi dziewczyna, zerkając kątem oka na Slaak’Hana. - Chyba, że potrzebuje kapłankę do jakiegoś rytuału - dodał równie posępnie. - Żywą, najedzoną, zdrową… -
- Nie bardzo rozumiem… - Rozchyliła ku ich przewodnikowi ręce w geście bezradności, choć i sympatyczne się uśmiechnęła. Zrobiła kilka kroków w kierunku Błękitnołuskiego - Będziemy coś gotować? Thaaazaaar! Przetłumacz! - Lekko się wydarła do mężczyzny.
Thazar nie wyrósł jak spod ziemi, ale po chwili pojawił się obok dziewczyny.
- O co chodzi? - przeniósł spojrzenie z Jasmal na Slaak'Hana, potem na Onage. - Co i komu mam przetłumaczyć? -
Jasmal prędko powtórzyła słowa błękitnołuskiego wymawiając je całkiem poprawnie. Thazar krótką chwilę zastanawiał się nad tłumaczeniem tych słów aż w końcu nabrał pewności że chodzi o mrocznego ducha lub cienistą duszę.
- Mroczny cień? Cienista dusza? - Thazar nie był pewien, które z tych znaczeń jest dokładniejsze. - A może mroczna dusza? Skąd ci to przyszło do głowy? - spojrzał z zaskoczeniem na swą 'uczennicę'.
- No… tak powiedział nasz gospodarz. Nie wiem czy chodziło jemu o mnie, czy o Onagę? - Wyjaśniła dziewczyna na chwilę się zatrzymując w drodze do Slaaka. Pomachała dłonią do jaszczura z kolejnym miłym uśmiechem mającym chyba być przeprosinami za jej zwłokę w drodze do niego?
Jaszczur włożył do ust ostatni, krwisty kawałek mięsa, które krótką chwilę żuł i przełknął. Błękitnołuski oblizał pazurzaste palce, nie odrywając wzroku od czarnowłosej Jasmal, która w końcu przed nim stanęła w bezpośredniej bliskości. Dziewczyna spojrzała wyczekująco prosto w ślepia Slaaka.
- Jasmal potrzebuje paru wyjaśnień. - Thazar powiedział to w języku zrozumiałym dla jaszczura. - Kogo określiłeś mianem "kassan khalar" i dlaczego? Nie wiemy, czy to komplement, obelga, czy może ostrzeżenie. Możesz jakoś szerzej o tym opowiedzieć?
Jaszczuroczłek wstał i zmrużył swe gadzie ślepia, nie odrywając wzroku od czarnowłosej.
- Cienista dusza. Przyjaciel i przywódca Slaak’Hana. Ten, który go tu przyprowadził. On też cienista dusza. On oddał się cieniom. On opuścił ostatniego pobratymca i woli budzić żywą śmierć - wyjaśnił, po czym dopiero wtedy spojrzał na Thazara.
- On potężny szaman, a uległ cieniom. Jeśli ona-człowiek ulegnie odwróci się od was. Slaak’Han czuje cień. Czuje cień… - powtórzył.
- Powtórzę jej - obiecał Thazar, po czym spojrzał na Jasmal z niewesołą miną.
- On mówi o swoim przyjacielu i przywódcy - powiedział mag. - Byłym przyjacielu, potężnym szamanie. Który to szaman ich tu przyprowadził na tę wyspę, przed wieloma laty i który to szaman w tym momencie przywołuje te wszystkie okropieństwa, tych nieumarłych, z którymi mamy do czynienia. Wybrał cień i zło, zamiast czynić dobro. Uległ pokusie wielkiej potęgi. Nasz nowy przyjaciel boi się, że teraz cienie zainteresowały się tobą. Możliwe, że i na ciebie spłyną różne pokusy, a jeśli im ulegniesz... Pewnie staniemy się twoimi pierwszymi ofiarami.- - Albo ów cień upatrzył sobie towarzyszkę - dodał Mokhrul.
- Albo to tylko brednie., Niby jak czuje ten cień - nosem? - burknęła Tajga. Coraz bardziej miała poczucie, że wdepnęli z mniejszego gówna w większe, a spontaniczna decyzja by zaufać jaszczurce tylko dlatego, że pomogła im w walce źle się dla nich skończy.
Calishytka pozostawiła wspomniane przez towarzyszy kwestie już bez komentarza, jedynie lekko wzruszając ramionami. Było zbyt dużo gdybania i rozmyślania, a wiele spraw mogło przecież wyglądać zdecydowanie inaczej… a przez owe “inaczej” już nie raz ktoś ginął z rąk sprzymierzeńców, przez niby wielkie pomyłki. A tak zdecydowanie nie powinno się postępować, no przynajmniej nie w obecnej chwili.
- Jeść? - Powiedziała do jaszczuroczłeka już w jego dialekcie, po czym wskazała na samą siebie palcem, potem na resztę towarzystwa, a na końcu i na Slaak’Hana. Każdy głupi powinien się domyślić o co chodzi, a ich przewodnik do takich raczej nie należał… więc nakarmić Jasmal, nakarmić jej towarzyszy, a wszystko oczywiście zależało od Slaaka. On tu był szefem.
Błękitnołuski przyglądał się krótką chwilę Jasmal, po czym wydobył z odmętów torby ochłap mięsa, które bez zastanowienia podał kobiecie. Mięso nie było pierwszej świeżości. Śmierdziało zgnilizną i krwią.
- Powiedz człowiekowi-jej, że więcej dostanie niebawem w moim domu- syknął do Thazara, który od razu przetłumaczył te słowa czarnowłosej.
"Smacznego", pomyślał Thazar, ciekaw, co Jasmal zrobi z tym darem.
- A twój dom, to który? - Uprzedził pytanie dziewczyny.
-Prawdziwy dom daleko. Tam, gdzie inne gwiazdy na niebie. Mój nowy dom, to świątynie przodków. Tam idziemy. Tam bezpiecznie. Tam Slaak’Han panem.- odparł jaszczuroczłek.
Jasmal robiąc dobrą minę do złej gry, przyjęła mięso ze skinięciem głowy w podziękowaniu… a wewnętrznie była nim wprost obrzydzona. Dlatego też, przy pierwszej nadarzającej się okazji, miała zamiar się go pozbyć. Byleby jaszczuroczłek tego nie widział, inaczej będzie jeszcze na nią zły…
.
__________________ "Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD |