Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-07-2018, 17:22   #144
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Droga do Londynu jak zwykle zajęła im chwilkę, ale teraz gdy nie gonił ich czas i mogli w spokoju cieszyć się widokami za oknem, było to całkiem przyjemne. Charlotta kupiła dwa trunki dla Pani i Pana domu. Państwo Livingstone rodzice Amandy, byli spokrewnieni z lordami Newburgh. Hrabina powitała ich w drzwiach niewielkiej miejskiej rezydencji, szczerze ucieszona na widok brata.
- Henry! Jesteście w końcu. - Zaprosiła ich do środka i przedstawiła. - Mario, Arturze to para o której wam wspominałam. Henry i Charlotta Ashmore.
- Dzień dobry, miło mi poznać szanowne kuzynostwo
– uśmiechnął się do jednej oraz drugiej osoby częstując ich Zauroczeniem. - Jestem Henry Asmore. Proszę pozwolić, że przedstawię moją narzeczoną, pannę Charlottę Ashmore. Mam nadzieję, iż moja siostra wspomniała o nas tylko dobrze – ucałował dłoń pani domu, uścisnął dłoń pana domu. Oczywiście przekazali także eleganckie buteleczki.

Nazwisko Livingstone wskazywało, iż to pan Arthur należał do jakiejś młodszej gałęzi lordów, która nie odziedziczyła tytułu. Księżna hrabina przejęła tytuł para, jednak Livingston stanowiło szanowane nazwisko, które było nazwiskiem rodowym. Panią domu witał względnie szybko, natomiast panu Arturowi potrząsał chwilkę dłonią, przede wszystkim dlatego, iż przekazał mu, wtłaczając do umysłu techniką Pamięć opoja. Informację: księżna wspominała kiedyś, iż ma przyrodniego brata, że jest nim Henry Ashmore oraz że wspomniany krewniak mieszkał na północy, później jednak wyjechał, odkładając rodzinne kontakty. Niestety, poczuł że coś nie zagrało, dlatego postanowił powtórzyć to samo z panią domu. Tamto syf, ale cóż poradzić. Szczęśliwie musieli być już długo małżeństwem, przeto mogło się zdarzyć, iż księżna hrabina mogła sobie wspólnie ponarzekać z panią Livingston na swojego przyrodniego brata. Ponownie złapał spojrzenie pani domu oraz przekazał je wspomniane myśli. Dodając jeszcze, że księżna hrabina nie omawiała takich spraw osobistych, jako że nie było się czym chwalić, jednak kiedy miała chwilę słabości chciała tak wyrzucić frustracje. Rozmawiając zasiedli do stołu w przyjemnej dużej jadalni. Wampira posadzono naprzeciwko Pana domu, obok niego znalazła się Charlotta, dalej Pani domu, a po drugiej stronie Maria i Amanda. Hrabina uraczała wszystkich wspomnieniami jakie ofiarował jej podczas przyjęcia Gaheris do których już wytworzyła nieco nowych, rozwodząc się nad jakimiś wykreowanymi przez jej głowę szczegółami takimi jak szczeniaczek, którego wieźli powozem, czy wspólne zbieranie wrzosów w pobliżu domu jego matki. Piękne łąki, podczas kwitnienia wrzosów, drogie są sercu każdego Szkota. Nie inaczej było przy Gaherisie. Dlatego włączył się w rozmowy ubogacając dyskusję kolejnymi wstawkami. Dołożył zresztą ich trochę wpływając na księżną hrabinę oraz wprowadzając do jej pamięci parę kolejnych drobiazgów.. Potem jednak przeszedł na inny istotny temat.
- Skoro jesteśmy tak wszyscy rodzinnie razem, jest nam przyjemnie zawiadomić, iż niedługo weźmiemy z Charlottą ślub. Oczywiście pozwolimy sobie wszystkim tutaj obecnym przesłać oficjalne zaproszenia, kiedy tylko zadecydujemy, dokładnie kiedy oraz gdzie. Ostatnie wydarzenia londyńskie nieco pokrzyżowały nam plany, zresztą były istotne dla chyba wszystkich mieszkańców. Chcielibyśmy jednak, iżby państwo już wiedzieli, iż będziemy radzi widząc was podczas owego właśnie dnia.
Jego słowa wywołały błyskawiczną reakcję wszystkich Pań. Amanda, Maria a także jej imienniczka Maria Livingstone zapomniały o bożym świecie poświęcając całą uwagę omawianiu planów ślubnych. Jaki krój sukni ślubnej, jakie kwiaty, kto jest florystką. Setki pytań przelatywały ponad stołem, odcinając obu mężczyzn. Artur dał wampirowi znak, że może powinni odejść od stołu i zostawić panie same. Gaheris skinął i wyruszył za prowadzącym go Arturem. Nie znał domu, ale oczywiście był tutaj jedynie wykonawcą idei Livingstona. Dopiero kiedy odsunęli się nieco, odezwał się:
- Miał pan rację, kuzynie, chyba lepiej panie poradzą sobie bez naszego udziału podczas omawiania krojów sukien.
Artur zaprowadził go do niewielkiego saloniku, wychodzącego na typowy miejski ogródek. Podszedł do barku i sięgnął po drewniane pudełeczko.
- Cygaro? - Mężczyzna wydobył jedno i po odcięciu końcówki odpalił. - To babskie sprawy niech się wyszaleją. A ty jak kuzynie przed ślubem? Stres?
- Nie dziękuję
- Gaheris kompletnie nie rozumiał tego smrodliwego palenia. Jednak widać było popularne, zasadniczo jednak nie oznaczało, iż musiał naśladować innych panów. - Natomiast stres, tak, chyba tak - uśmiechnął się. - Chyba trochę tak. Jednak oprócz stresu obydwoje mamy jeszcze sporo obowiązków dotyczących choćby przygotowań oraz kwestii wykonywanej profesji. Przeto szczęśliwie mamy się trochę na czym skupić, ażeby myśleć na jakikolwiek inny temat.
- No tak, to przykre gdy tak zacni przedstawiciele szlacheckich rodów muszą zapracowywać się w ten sposób
. - Artur zaciągnął się. - Maria, w sensie twoja siostra, wspominała iż całymi dniami przebywacie w banku. Stąd taka późna pora tego posiłku.
- Tak, tak już jest. Ale takie już mamy czasy. Nie każdy posiada własny majątek ziemski. Jednak narzekać stanowczo nie planuję wcale. Musimy sobie jakoś radzić, ale rzeczywiście rozważamy nabycie czegoś własnego, lub przynajmniej długoletnią dzierżawę jakiejś majętności pod Londynem
- podrzucił informację, która mogła kiedyś uwiarygodnić kwestię posiadłości Boyla. - Jednak nie rozmawiajmy tylko o nas. Opowiedz proszę, kuzynie, jak tam u ciebie. Poznałem już twoją córkę i rad jestem, że tak ułożona panna jest moją krewniaczką. Pewnie jesteś z niej bardzo dumny.
- Myśleliście już o czymś
? - Artur palił spokojnie wpatrując się w niewielki ogród za oknem. - Tak, miałem mówić o nas. Jesteśmy dumni z Amandy, choć przyznaję, że chciałem syna. Niestety nie będzie mogła odziedziczyć po mnie interesu.
- Wstępnie owszem, oczywiście jeśli rzecz dojdzie do skutku będziecie najmilszymi gośćmi. Zaś Amanda … wybacz że zapytam, jakiż to jest interes, jeśli oczywiście to nie wścibstwo. Jeśli tak, wybacz kuzynie pytanie
- starał się być uprzejmy wobec udawanej rodziny. Interes prowadzony przez Artura musiał być czymś dochodowym względnie, jednocześnie odpowiadającym gentlemanowi. Wszak przedtem wspominał “przedstawicieli szlacheckich rodów”, przeto pewnikiem osobiście preferował godniejsze profesje.
- Handel, dokładnie handel morski. - Mężczyzna wskazał na wiszące w pokoju obrazy przedstawiające współczesne statki. - Mamy kilka okrętów… Nie wypada by kobieta zajmowała się czymś takim.
- Och, nie wypada zapewne, tutaj się zgadzamy, żeby bezpośrednio kierowała statkiem, ale chyba co innego być właścicielem. Pan jako właściciel pewnie także ma osoby, dyrektorów, kierowników, którzy zajmują się wszelkimi szczegółami. Skoro Jej Królewska Mość potrafi nadzorować pracę rządu oraz całe wspaniałe Imperium, przypuszczam, iż panna Amanda, szczególnie przy wsparciu jakiegoś godnego gentlemana, jako swojego męża, potrafiłaby sprawować kontrolę nad handlem morskim
- rzeczywiście, bowiem przecież nikt nie kazałby Amandzie nosić paki po okrętowych ładowniach. Raczej musiałaby sprawować kontrolę biurową. - Porozmawiaj kuzynie ze swoją córką. Kto wie, czy się miło nie rozczarujesz.
Oczywiście jakaś możliwość to pewnie była. Aczkolwiek jeśli Artur uparłby się, jednocześnie zaś chciał, żeby panna Amanda poznała nieco twardszego życia, gotowy był porozmawiać z Charlottą, czy nie potrzebowałaby asystentki, jednak to już były sprawy stanowczo dodatkowe.
- Kobiety nie powinny się zajmować tak ciężkimi pracami. - Artur pokręcił głową. - Są tak delikatne… czasem mam wrażenie, że niektóre obowiązki domowe są dla nich zbyt ciężkie. Mówię ci Henry kobieta powinna leżeć i pachnieć, a nie być przytłoczona męskim światem.
- Szanowny kuzynie, pamiętaj, iż nawet Atena oprócz tkania chwytała czasem za włócznie, zaś Diana za łuk. Kobiecości im zaś nie można odmówić, no, ale nie mnie ci mówić, czego pragniesz dla swojego dziecka. Choć, jeśli miałbyś taką chęć, mógłbym poprosić Charlottę, by pozwoliła Amandzie asystować sobie. Twoja córka poznałaby co nieco trochę trudniejszą rzeczywistość, zaś pełniłaby rolę bardzo kobiecą. Wszak wiele pań mających nieskazitelne pochodzenie jest sekretarkami, także samej królowej naszej wspaniałej Brytanii, albo pełni podobne role
- zastanawiał się, właściwie dlaczego Artur rozpoczął ową dyskusję. Prowadził kierunek rozmowy ku jakiemuś konkretnemu celowi, czy raczej akurat tak po prostu wyszło?
- To… to byłby dobry pomysł… gdyby oczywiście Charlotta się zgodziła. - Wyglądało na to, że wampir trafił w meritum sprawy. - Obawiałbym się gdyby miała praktykować przy mężczyźnie.
- Doskonale rozumiem twoje obawy kuzynie. Jako ojciec wszak to naturalne okazywać troskę o swoje dziecko. Poproszę Charlottę, moja narzeczona rozumie takie sprawy oraz wierzę, iż wyrazi zgodę bez jakiegokolwiek problemu
- właściwie trochę i tak Artur Livingstone był dosyć postępowy. Jakaś część mężczyzn oraz, co ciekawe, kobiet, stanowczo była przeciwna pracy niewieściej płci poza własnym domem. Akurat tutaj Gaheris nie miał problemu. Czasy króla Artura były tak bardzo inne, że przyjął tutaj wykonywanie jakiegoś zawodu przez panie jako kolejną odmienność. Tym bardziej, że przecież do owych niewiast bardzo zajętych należała Charlotta Ashmore.
- Będę twoim dłużnikiem. Chciałbym… chciałbym by nauczyła się jak najwięcej niż przedstawię ją dyrekcji mojej firmy. Rozumiesz… chciałbym by im zaimponowała. - Artur westchnął ciężko. - Maria zdążyła ledwo coś napomknąć teraz przy posiłku i nie wiem czy dobrze zrozumiałem. Będziesz dziedziczył tytuł?
- Jak wiesz, tytuł hrabiego Newburgh jest dziedziczony zarówno po linii męskiej, jak żeńskiej, jeśli nie ma męskiego potomka. Ponieważ ojciec oficjalnie mnie usynowił oraz jestem jej przyrodnim bratem, tytuł należałby do mnie. Wiesz ponadto sam, Izba Lordów niechętnie patrzy na angielskiego para, który jest cudzoziemskim księciem. Maria posiada insygnia książęce, ale choć sercem przywiązana do Anglii odwiedza kraj, jednak jest szczerą Włoszką. Dlatego tutaj prawnie oraz co do samych chęci Parlamentu, nie ma problemu. Jednak nie śpieszy mi się. Podobnie jak Amanda, chciałbym się trochę bardziej wyedukować przed przyjęciem czegokolwiek. Chciałbym również obejrzeć majorat, ustalić jego potencjalne możliwości oraz ewentualne zobowiązania bankowe oraz jakieś inne. Dlatego najchętniej odsunąłbym nieco całą sprawę oraz prosiłbym, żebyś zarówno ty, jak cała rodzina, zachowała dyskrecję. Nie chciałbym wzbudzać jakichkolwiek niepewności, zamieszania, czy czegokolwiek podobnego
.
 
Kelly jest offline