Wątek: Agenci Spectrum
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-07-2018, 00:27   #101
Loucipher
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Loucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputację
Kręta, wijąca się wzdłuż rzeki Måna linia kolejowa doprowadziła w końcu wiozący trójkę agentów Spectry pociąg do Rjukan, które okazało się być końcowym przystankiem na tej trasie. John z ulgą opuścił pełen robotników dojeżdżających do fabryki wagon i wyszedłszy na peron rozprostował kości.

Urzędnicy w kasie raczej nie mówili po angielsku, więc zdobycie informacji na temat najbliższego hotelu mogło być cokolwiek utrudnione. Edvard dowiedział się wszakże, że odwiedzający zakłady Norsk Hydro goście zatrzymują się najczęściej w hotelu "Krokan", położonym około 8 kilometrów od samego Rjukan, za to znacznie bliżej samego zakładu, mieszczącego się, podobnie jak i sam hotel, w sąsiadującej z Rjukan miejscowości Vemork. Taksówka spod dworca za niewielką opłatą zabrała tam trójkę agentów.


Hotel "Krokan" okazał się być przebudowanym schroniskiem górskim, zbudowanym w skandynawskim stylu, jak zresztą większość budynków w tym rejonie. Drewniane, zbite z desek ściany lśniły bielą, od której odcinały się ciemne, również drewniane futryny drzwi i okien. Z zewnątrz wyglądał dość okazale, a po wejściu okazało się, że surowe, skandynawskie wnętrza potrafią być zadziwiająco ciepłe i przytulne.

Agenci bez problemu otrzymali trzy ładne, choć dość surowo urządzone pokoje. Na zdecydowany plus należało zaliczyć, że jako pokoje o najwyższym standardzie wszystkie miały osobne łazienki. Pozwoliło to agentom odświeżyć się po podróży i przebrać w wyjściowe ubrania przed wizytą w zakładach Norsk Hydro. Przed samym wyjazdem udało się również zjeść w hotelowej restauracji ciepły posiłek, złożony z rzadkiej zupy z baraniny z klopsikami zwanej sodd oraz tradycyjnego gulaszu z baraniny z kapustą, zwanego fårikål. Wezwany przez recepcję hotelu samochód podwiózł agentów na spotkanie do zakładu.

Elektrownia zrobiła na Johnie niesamowite wrażenie. Jako człowiek morza znał nieprzewidywalność i gwałtowność żywiołu wody, musiał więc chcąc nie chcąc podziwiać zdolnych Norwegów, którzy w tak niegościnnym terenie, na zboczach wąskiej doliny wijącej się między majestatycznymi szczytami masywu Gausta i płaskowyżu Hardangervidda, zbudowali tak potężny zakład, obejmujący nie tylko wielką halę pełną wirówek służących oddzielaniu frakcji chemicznych, począwszy od amoniaku, a skończywszy na tlenku deuteru, ale również wielką hydroelektrownię, w której masywne turbiny dostarczały potężnych ilości prądu, z których korzystał nie tylko zakład, ale również całe położone nieopodal miasteczko.



Dyrektor Stiansen przyjął trójkę agentów w swoim gabinecie, mieszczącym się w budynku administracji zakładów Norsk Hydro. Po standardowych grzecznościowych formułkach i rozmowach, podczas których John musiał się nieźle nagimnastykować, by nie zdradzić się przed Norwegiem nieznajomością realiów Stanów Zjednoczonych, dyrektor Stiansen dał wreszcie znak, aby przejść do celu wizyty trójki agentów.

Zająwszy wygodnie miejsce na sofie naprzeciwko biurka dyrektora Stiansena, John odezwał się w te słowa.

- Jak pan zapewne wie, panie dyrektorze, reprezentuję firmę Babcock and Wilcox z Providence w stanie Rhode Island, wiodącego producenta kotłów parowych. Dostarczamy kotły dla marynarek wojennych i handlowych wielu państw, jak również do zastosowań przemysłowych i produkcji energii na lądzie. Współpracujemy z firmami w Kanadzie, Zjednoczonym Królestwie, Niemczech, a nawet w Danii.
Dyrektor Stiansen słuchał tego wstępu z uprzejmym uśmiechem, nie dając po sobie poznać, czy wywód "Amerykanina" zrobił na nim jakiekolwiek wrażenie.
- Firma, którą reprezentuję - ciągnął John - ciągle szuka nowych możliwości zwiększania wydajności naszych kotłów, abyśmy byli w stanie dostarczać naszym klientom jeszcze bardziej nowoczesne i wydajne rozwiązania. Dlatego też... - John zawiesił na chwilę głos, chcąc przydać swojej wypowiedzi dramatycznego efektu - zainteresował nas pewien produkt, który ma do zaoferowania pańska fabryka.
Dyrektor Stiansen uśmiechnął się nieco szerzej, jak gdyby chciał dać Johnowi do zrozumienia, że odgadł, w którym kierunku potoczy się rozmowa.
- Co pan ma na myśli? - pytanie Stiansena nie zdradziło jednak, że Norweg wie, jaka będzie odpowiedź.
- Chodzi o tlenek deuteru, zwany również ciężką wodą. - John nie bawił się w podchody. - Nasi inżynierowie są zdania, że istnieje możliwość zastosowania ciężkiej wody w zamkniętym obiegu pary i uzyskania przez to, dzięki wyższym wartościom ciepła skraplania, większej wydajności termicznej. Obliczenia dają podstawy sądzić, że moglibyśmy uzyskać ponad dziesięcioprocentowy wzrost wydajności naszych kotłów... co przy obecnej ich sprawności pozwoli uzyskać tą samą moc grzewczą przy użyciu jedynie dwóch trzecich paliwa, które obecnie zużywają. Zgodzi się pan zapewne, że to dość obiecująca perspektywa, prawda, panie dyrektorze?
- Rzeczywiście, panie dyrektorze Lloyd, to dość istotna oszczędność. - odparł Stiansen. Uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Oczywiście - ciągnął John - aby móc przekonać się, czy nasze obliczenia faktycznie są prawidłowe, musielibyśmy zbudować prototyp takiego kotła i przeprowadzić próby. Do tego zaś potrzebowalibyśmy dość dużej ilości ciężkiej wody.
- Jak dużej? - szybko spytał Stiansen. Widać było, że dopiero teraz dyskusja przybrała interesujący go obrót.
- Do budowy samego prototypu przynajmniej kilkadziesiąt litrów. Może nawet około stu... - zaczął John, ale Stiansen w tym miejscu mu przerwał.
- Zdaje Pan sobie sprawę, że możliwości naszej fabryki są znacznie skromniejsze?
Teraz z kolei John utkwił w Norwegu badawcze spojrzenie.
- To znaczy? - zapytał.
- Aktualnie produkujemy około 35 litrów ciężkiej wody miesięcznie. - poinformował go Stiansen. - A i to tylko przy założeniu, że produkcja amoniaku, naszego głównego surowca do produkcji saletry amonowej, osiąga zakładany poziom. Jeśli nawozu trzeba mniej, produkcja tlenku deuteru również spada. Aby wyprodukować ilość, o jakiej pan mówi, potrzebowalibyśmy około trzech miesięcy.
- To żaden problem - odparł John. - Zbudowanie prototypu zajmie nam podobny czas. Ponadto zanim jeszcze zaczniemy próby, potrzebowalibyśmy dokładnie sprawdzić, czy parametry fizykochemiczne ciężkiej wody pozwalają na zastosowanie jej w tym celu.
- Sugeruje pan - oczy Stiansena lekko się zwęziły - że nasza ciężka woda mogłaby być... zanieczyszczona?
- Ależ skąd - uspokoił go John. - Sądzę, że naszym naukowcom bardziej zależy na wykonaniu prób na niewielkiej ilości tej substancji, aby móc w warunkach laboratoryjnych ocenić, jak będzie się ona zachowywać poddana warunkom, jakie panują w zamkniętym obiegu kotłowym. Wie pan, to dla nas wciąż trochę niezbadany teren... - dodał John pojednawczo. - Wprawdzie od czasu, gdy profesor Urey odkrył deuter i połączył go z tlenem, mamy możliwość uzyskania próbek laboratoryjnych, ale ilości uzyskiwane tą metodą są zbyt małe i zbyt drogie, aby z ich pomocą przeprowadzić takie badania. Pański zakład jest w tej chwili jedynym na świecie, w którym możemy uzyskać wystarczającą ilość ciężkiej wody, aby móc przeprowadzić wszelkie badania, a być może również opracować technologię jej wykorzystania, która przyniesie pożytek milionom ludzi na całym świecie. - John utkwił w dyrektorze Stiansenie biznesowe spojrzenie. - Dlatego, panie dyrektorze, chciałbym pana prosić o możliwość udostępnienia nam do badań próbki ciężkiej wody. Sądzę, że na początek wystarczy około dwudziestu litrów. Jeśli nasi naukowcy będą zadowoleni z wyników, z wielką radością podpiszę z panem kontrakt na stałe dostawy tej substancji, a ponadto sądzę, że uda mi się uzyskać przychylność rządu Stanów Zjednoczonych Ameryki, co przełoży się zarówno na inwestycje w pański zakład, szczególnie mające na celu zwiększenie wydajności produkcji ciężkiej wody, jak i na możliwość wejścia zakładów Norsk Hydro na rynek amerykański. Wie pan, nasi farmerzy też potrzebują nawozów. Co pan na to, panie dyrektorze? - zakończył z uśmiechem John i utkwił w dyrektorze Stiansenie wyczekujące spojrzenie, ewidentnie oczekując jego reakcji.
 

Ostatnio edytowane przez Loucipher : 09-07-2018 o 16:32. Powód: Poprawka (ilość substancji).
Loucipher jest offline