Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-07-2018, 09:15   #200
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
- Zatem Verborgen niby przetrwało za sprawką zielarki i Atanaja, których niby przypadkiem zaszlachtowali na samym końcu bitwy. Dobra ta historia, panie, ha!

Franz dolał sobie piwa z antałka do swojego ulubionego kufla z reliefem jakiejś wyjątkowo piersiastej panny. Postawił sobie za punkt honoru nawalić się przed rajdem do Jamy za wszystkie czasy, bo i też czasy były wyjątkowo niebezpieczne, szczególnie zaś śliską sprawą było organizowanie rajdu do groty, w której byli ludzie polujący na jego facjatę i którzy zabili Ragnara. A także i którzy według wszelkiego prawdopodobieństwa mogli usiec Nathaniela i Ulliego. Jeśli, oczywiście, jeszcze żyli. Decyzje życiowe Franz tych jegomościów uważał za nadzwyczaj nudne: Ulli, życie pełne wydumanego honoru, Nathaniel, spędzić resztę życia jako żeglarz.

- Po prawdzie jednak rzecz stałaby się prędzej czy później. Zabobonna gawiedź, żądna uciechy, prędzej czy później ułożyłaby stos. Niepomna na to, kto komu zawsze dzieci akuszerował… Tudzież kto wywary ważył. Szkoda tej Ady będzie, mądra baba była. I pulchna, wystawcie sobie. Tyle ciała na zmarnowanie! Larwy się ucieszą, he! Ja też bym się cieszył, jakbym miał się wgryzać w taki kawał dupki!

W pijackim zapale, Franz zdobył się jednak na trzeźwiejszą myśl: jeśli kislevczyk i jego gruba dama rzeczywiście nie żyją, jak mówiły wieści, to oznaczało to całkiem dobre wieści dla samego najemnika. Pogoń z dworku von Dignam straciła jedyne źródło informacji, do którego miała dogodny przystęp. Franz nie wątpił, że stary graf, pchnięty do ostateczności, łamałby biednego Atanaja na kole, aż dopóki ten nie wyśpiewałby całej prawdy o tym, jak to tam też było owej pamiętnej nocy na dworze, która wszakże nie była tak dawno temu. Co do ostatniego wspólnika zaś, wątpliwe było, żeby sławny pan Wędeczka kiedykolwiek miał wyjść z podziemia. On sam, jako imperialny, przypominał ze stu innych wykidajłów, którzy tułali się po Ostlandzie, żeby graf mógł umieć sensownie go ścigać. Tak sobie przemyśliwał to Franz, który postanowił zabrać rzecz z dworem do grobu, oby jak najpóźniejszego i oby poprzedzonego jak najbardziej hulaszczym życiem. Franz zastanawiał się, czy koniec Atanaja był zupełnie taki sam, jak jego rozstanie z Franzem podczas ucieczki? Czy Ungoł dostał toporem po karku, krzycząc gusła, które sprawiły, że sfajdał się w spodnie albo zaczął gadać rzycią? Świat zapewne nie dowie się nigdy i tym gorzej dla świata.

Pozostała tylko kwestia rajdu, co najemnik zamierzał rozwiązać jak najszybciej. Znali miejsce, więc wpadną do środka i wyrżną wszystko, co się rusza, szybko, łatwo i sprawnie, a łupy spieniężą i znowuż pójdzie się do bordelu za pieniądze splamione krwią. Ot, zwyczajny bieg życia w tych stronach. Ale ten Czopek karku dać będzie musiał, Franz wszakże nigdy nie widział brzydszej podobizny siebie. Jak mu się odetnie palec albo dwa, to nauczy się rysować.
 
Santorine jest offline